Na załączonej fotografii posłanka PO, Agnieszka Pomaska drze uchwałę sejmu dotyczącą suwerenności Polski. Symboliczny kafar Targowicy i Antyrejtana, ale po kolei i na temat. PiS wyreżyserował drugi spektakl w sejmie i dobrze się to oglądało! Jednym z ulubionych patetycznych żartów, z których śmieją się socjolodzy i politolodzy, jest nieustanne przywoływanie standardów demokracji. Podniecanie się tym, że w sejmie ktoś sobie krzyknie, zaśpiewa, odbierze telefon, to pewien rytuał stosowany naprzemiennie przez wszystkich uczestników politycznej batalii. Dowcip zaczyna się od tego, że mamy do czynienia z powagą sejmu, a kończy na tym, że w „dojrzałych” demokracjach do podobnych ekscesów nigdy nie dochodzi. Naturalnie tysiące razy były te legendy demaskowane i wcale nie trzeba się wybierać do Anglii, Francji, czy Włoch, wystarczy włączyć telewizor lub Internet. W Włoszech, gdzie tysiącleciami funkcjonował senat, mieliśmy konia za senatora i w czasach współczesnych węgierską gwiazdę porno, która wprowadziła do parlamentu całkiem reprezentatywną grupkę. W Anglii izba lordów i izba gmin słysząc krzyki z jednej strony, odpowiada krzykami z drugiej. Angielski dżentelmen nie bacząc na konsekwencje i pułapki potrafi zdjąć obuwie i naparzać w pulpit, przy którym siedzi. Taka to dojrzała demokracja w parlamentach na całym świecie, ale to nie znaczy, że forma jest jedynym wskaźnikiem powagi. W sejmie bywa śmiertelnie poważnie i chodzi o to, jakie decyzje są tam podejmowane, nie o wygłupy poszczególnych posłów, co jest wpisane w koloryt tego miejsca. Czym się różniły spektakle sejmowe PO od spektakli sejmowych PiS? Dokładnie powagą! Tusk urządzał komedie i nimi przykrywał całe złodziejstwo, z całym zaprzaństwem. Kaczyński wszedł w tę nieuchronną technikę komunikowania się elektoratem, żeby postawić fundament – jesteśmy w Polsce i polskie tu obowiązują porządki.

Bez dwóch zdań to, co widzieliśmy dziś było zaplanowanym i wyreżyserowanym teatrem, może z pominięciem wyjścia z sejmu, które swoją drogą miało bardzo wątłe podstawy. Po wielu namowach w końcu PiS zdecydował się na atak i to był ostatni dzwonek, ponieważ obrona zaczynała przybierać cechy rozpaczy. Prawdopodobnie Jarosław Kaczyński, który nie przepada za takimi środkami wyrazu, poszedł za ciosem po udanej premierze „Audytu”. No i bardzo dobrze się stało, zwłaszcza, że przedstawienie zostało skierowane do trzech typów widzów naraz. W pierwszych rzędach zasiedli wyborcy PiS oczekujący zdecydowanego stanowiska w kwestii europejskich połajanek i dostali widowisko prima sort. Dodatkowo i w moim przekonaniu na wyższych tonach zagrał minister Waszczykowski, który wprost zarzucił Timmermansowi oszustwo i kłamstwo. W drugim rządzie siedziała wbita w fotele opozycja, a jej późniejsza reakcja, jak zwykle w takich przypadkach, to musztarda po obiedzie. Trzeci rząd istnieje w domyśle i siedzą tam przedstawiciele europejskiej socjety. Oni też nie mają wątpliwości, że byli świadkami przedstawienia, ale takiego przedstawienia nie widzieli w Polsce nigdy. Do tej pory to oni reżyserowali lub oczekiwali odpowiedniej reżyserii od swoich polskich podwykonawców. Teraz widzą na własne oczy, że skończyło się pociąganie za sznureczki i to już nie jest dodawanie sobie odwagi, ale jasne postawienie sprawy.

W jakimś sensie co bardziej rozgarnięci przedstawiciele opozycji mają rację, że Jarosław Kaczyński pali za sobą mosty. Też tak to widzę, ale te działania są przeprowadzane w konkretnym celu – pokazuje swojej armii, że nie ma odwrotu. Z tych wszystkich powodów nie tylko nie widzę, żeby standardy demokracji upadały, ale patrzę z satysfakcją w jaki sposób Kaczyński wykorzystuje ulubioną broń poprzedników. W wymiarze masowym polityka na emocjach stoi, PiS wzbudził bardzo konkretną i czytelną emocję – wara obcym od naszych polskich spraw. Siłą rzeczy po drugiej stronie barykady odpowiedź musi być przeciwna i to skrajnie przeciwna, żeby się przebiła. W tę zastawioną pułapkę wpadają wszyscy od PSL po KOD. Skrajnie przeciwną postawą wobec suwerenności jest zaprzaństwo, czyli zdrada polskiej racji stanu. Kaczyński krzyczy, że Polska jest suwerenna, no to na zasadzie odruchowego przeciwieństwa Schetyna z Petru drą się, że musi słuchać i wykonywać polecenia Brukseli. Trzeba się bardzo napocić, żeby odgadnąć, kto w tej walce jest na straconej pozycji? Niekoniecznie, jak Polska długa i szeroka, Polak w kaszę sobie nie da dmuchać i dlatego Kaczyński w słusznej i poważnej sprawie rozbudza pobudza tradycyjną polską emocję. Jeden spektakl załatwił kilka spraw naraz, mnie to do szczęście nie jest potrzebne, ale spektakle urządza się dla mas, nie dal indywidualistów.

Matka Kurka/kontrowersje.net