Któryś dzień z rzędu słyszę ze strony najwyższych przedstawicieli polskiego rządu, ośrodka prezydenckiego, a i samego Jarosława Kaczyńskiego, że Polska nie ugnie się pod naciskami UE i TSUE. Skakałbym do góry jak kangury i śpiewał hymn na baczność, ale słyszałem już kilka takich deklaracji od słynnego „nie oddamy ani guzika”, aż po ostatnią kompromitację związaną z ustawą o IPN, gdy Polska pod naciskiem zewnętrznych sił musiała się z ustawy wycofać. Moje obawy uzasadniłem konkretnymi przykładami i nie ze złośliwości to czynie, gdyby tak było wypomniałbym jeszcze kilka innych uległości wobec Izraela, USA i UE, które na szczęście nie mają większego znaczenia. Zmierzam w jednym kierunku, chciałbym uzyskać pewność, że każda decyzja ze strony PiS będzie konsekwentnie realizowana - pisze Matka Kurka w swoim najnowszym tekście opublikowanym na Kontrowersje.net

W mojej ocenie nie powinniśmy iść na ostre zwarcie z Komisją Europejską i TSUE, w tej chwili jest na to najgorszy czas, przed nami kampania prezydencka, no i przede wszystkim nie mamy instrumentów, aby się z taka siłą zmierzyć. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze wewnętrzna sytuacja polityczna i korporacyjna. Niestety to nie jest propaganda TVN, ale rzeczywiście ponad 90% „ekspertów”, instytucji i pewnie z 70% sędziów chciałoby widzieć wszystkich twórców reformy na szafocie. O najgłupszej na świecie opozycji i to od skrajnej lewicy, po „narodowców”, szkoda wspominać, mamy jeden głos, obojętnie kto się wypowie. Z poparciem społecznym też jest różnie, teoretycznie Polacy są za zmianami, ale gdy wejdziemy w szczegóły to już niekoniecznie znajdziemy entuzjazm dla tych zmian, które proponuje PiS. Jakby nie patrzeć kiepskie ma polski rząd argumenty, a z „prawa i sprawiedliwości” polityka razem z sądami się zwyczajnie śmieją.

 

W takich warunkach nie mamy wielkiego wyboru i albo będziemy robić inteligentne uniki i ośmieszać TSUE nowelizacjami ustawy, które poza zamianą przecinków i numerów artykułów niczego nie zmienią albo pojedziemy po bandzie. Najgorszą taktyką byłoby trochę tego, trochę tego, czyli pewna dezorientacja elektoratu i to w trakcie kampanii prezydenckiej, od której zależy wszystko. Jako zwolennik miękkiej i bezpiecznej opcji nie będę się specjalnie buntował i upierał przy swoim, jeśli polski rząd zdecyduje się na opcję „atomową”. Chciałbym tylko mieć pewność, że to się nie skończy w tak marnym stylu, jak prężenie dumnej piersi przy ustawie o IPN, bo to byłaby prawdziwa katastrofa i niemal pewna porażka Andrzeja Dudy. O ile Polska powie stanowcze nie dla ewentualnego zabezpieczenia TSUE, w zakresie polskiego wymiaru sprawiedliwości, to z tej drogi nie ma odwrotu. Cały problem polega na tym, że znów bylibyśmy pionierami, ponieważ takiego scenariusza UE jeszcze nie przerabiała, a to oznacza nieprzewidywalność dalszych ruchów, ciosów i odpowiedzi.

 

Polska nie może sobie pozwolić na pełne podporządkowanie europejskim biurokratom, ale druga strona w przypadku twardego oporu Polski traci jeszcze więcej. Cały autorytet KE i TSUE legnie w gruzach, gdy pozostali członkowie UE zobaczą, że samotna Polska po prostu sobie kpi z europejskiej machiny. Ktoś w pewnym momencie będzie musiał odpuścić, ewentualnie wojna będzie trwać do wymiany władz i tutaj większe zagrożenie jest dla Polski niż UE. Oczywiście gdyby Polsce udało się przetrwać nawałnicę wewnętrzną i zewnętrzną, to mielibyśmy gigantyczny przełom, nie do przecenienia. Taka perspektywa kusi i to bardzo, jedna wygrana bitwa ustawiłaby Polskę w pozycji zwycięzcy, w konsekwencji pokazalibyśmy wszystkim członkom UE, że warto bić się o swoje, co dodatkowo obniża pozycję TSUE. Niestety to tylko gdybanie, ponieważ poruszamy się po polu minowym i nikt nie wie, kto pierwszy wpadnie na minę.

Przekroczyć ten Rubikon i pokazać TSUE środkowy palec? Nie mówię nie, ale oczekiwałbym najpierw jakiegoś planu działania, przynajmniej w podstawowym zakresie. Jakie środki i odpowiedzi PiS przygotował na pewne ataki ze strony opozycji, sędziów, ekspertów i marksistowskiej machiny UE? Czy ktoś jest na tyle mądry, aby przewidzieć nastroje społeczne, a przypomnę, że w drugiej turze wyborów prezydenckich zwycięstwo może się opierać na 2-4% różnicy, czyli na błędzie statystycznym. Patrząc i analizując na chłodno sam chyba nie zdecydowałbym się na wariant wojenny, nie w kampanii prezydenckiej, ale jeśli ktoś mądrzejszy ode mnie wie jak tę wojnę wygrać, to ufunduję mu pomnik.

Matka Kurka

Kontrowersje.net