"Dobrze jest się pośmiać, a z opozycji zawsze można, to zdrowe i pożyteczne, ale z własnej strony warto zachować powagę. Do samego końca nikt nie wiedział, jaką decyzję podejmie Tusk, żaden wpływowy dziennikarz, ekspert i przede wszystkim władze PO, którym Tusk wiązał ręce"-zauważa Piotr Wielgucki "Matka Kurka" na swoim blogu w serwisie Kontrowersje.net.

"Komedii dzień drugi, wokół oczywistego faktu, że Tusk ugotował własną partię i jeszcze między wierszami poparł konkurenta z PSL, zaczęły krążyć przezabawne interpretacje. W „Wyborczej” jakiś nieborak powiązał tchórzostwo Tuska z kompletnie nieistotnymi i co więcej niezwiązanymi z Tuskiem wydarzeniami, na przykład śmiercią Adamowicza i kazaniem ojca Wiśniewskiego, co miało być źle zrozumiane i obciążać „prezydenta Europy”. Równie groteskowe są wszystkie wywody z cyklu: „to lepiej, gdy Tusk nie startuje, bo otwierają się nowe możliwości dla PO”. Z reguły piszą te bajki autorzy legendy o „rycerzu na białym koniu”- zauważa bloger. 

Wielgucki ocenia, że choć zachowania opozycji prowokują do śmiechu, to należy jednak zachować powagę. 

"Do samego końca nikt nie wiedział, jaką decyzję podejmie Tusk, żaden wpływowy dziennikarz, ekspert i przede wszystkim władze PO, którym Tusk wiązał ręce. Schetyna specjalnie poleciał do Tuska, aby wyżebrać od niego decyzję i wrócił z kwitkiem. Co ciekawe i bardzo prawdopodobne, to Kosiniak-Kamysz pewnie pierwszy wiedział o rejteradzie Tuska i dlatego wykorzystał moment, aby ruszyć do gry jako pierwszy. Takie są fakty i jakby faktów nie zakłamywać, to siłą rzeczy PO jest w ciemnej… dziurze. Powtarza się sytuacja z wyborów europejskich i parlamentarnych, gdzie w chaosie rodziła się i rozbijała koalicja"-przekonuje publicysta. 

"Obecnie w POKO wszyscy zajęci są sobą, Schetyna walczy o życie z „młodymi wilkami” i chociaż krążą plotki, że obiecał rezygnację ze startu na szefa PO, to akurat w tę rezygnacje średnio wierzę. Pozycja Schetyny po wyczynach Tuska na pewno nie osłabła, ale się wzmocniła, w końcu to Schetyna brał wszystko na swoje barki, co jest całkowitym przeciwieństwem politycznego trolla Tuska, wybierającego ciepłe posadki. Wewnętrzne konflikty i tarcia powodują, że racjonalne wyłonienie wspólnego kandydata w ramach PO jest wyzwaniem ponad siły tej rozkładającej się partii. Z drugiej strony i to nie jest żadna intelektualna prowokacja, tylko polityczne realia, jestem przekonany, że wyłonienie kandydata to sprawa drugorzędna dla PO, bo na pierwszym miejscu jest realna władza w partii"-pisze "Matka Kurka". Jak ocenia bloger, Platforma obecnie nie przejawia entuzjazmu czy wiary w wygraną z obecnie urzędującą głową państwa, Andrzejem Dudą, który, co zostało niedawno potwierdzone przez Prawo i Sprawiedliwość, będzie z ramienia tej partii ubiegał się o reelekcję. Stąd, zdaniem Wielguckiego, chaos wokół wyboru kandydata PO na prezydenta- wszystko wiąże się z walką o władzę w Platformie. 

"Jeśli po raz któryś z rzędu, pojawia się chaotyczny pomysł, aby wystawić „społecznego” kontrkandydata Andrzeja Dudy, to o czym to świadczy? O kompletnym chaosie, ale też płynie konkretny komunikat do elektoratu. Największa opozycyjna partia nie ma kandydata na miarę Prezydenta RP i jest zmuszona szukać na zewnątrz"-wskazuje publicysta.

"Nikt mnie nie przekona, że w takich warunkach można poważnie myśleć o politycznej walce w wyborach, których waga jest olbrzymia. Utrata prezydenta przez PiS byłaby prawdziwą katastrofą i pełnym paraliżem dla obecnej ekipy rządzącej i naturalnie opozycja to wie, tyle tylko, że nic lub bardzo niewiele potrafi zrobić"-pisze Piotr Wielgucki. Bloger z jednej strony podkreśla, że sytuacja jest "wybitnie korzystna" dla obecnego prezydenta, z drugiej przestrzega głowę państwa "przed nadmiernym optymizmem i popadaniem w kolejną gigantomanię".

"Do tej pory tylko raz udało się wygrać wybory prezydenckie w pierwszej turze i dokonał tego Kwaśniewski, pokonując całkowicie skompromitowanego Krzaklewskiego. Inne czasy, inni kandydaci, inny elektorat, co razem wzięte daje mniej niż 10% na powtórkę z wyjątkowej historii. W mojej ocenie pomimo rozkładu PO, nie wyłączając pozostałych partii opozycyjnych, wybory będą bardzo zacięte i mogą się rozbić o 2-7% głosów różnicy. Skąd ten paradoks?"-pyta "Matka Kurka".

"Stara zasada, ciągle obowiązująca, elektorat anty-PiS zagłosuje na złodzieja, babę z brodą albo na skrzynię biegów do VW Golfa, byle PiS przegrało. Dowolny kandydat opozycji w II turze z definicji dostanie ponad 40% i to wynika wprost z dotychczasowej arytmetyki wyborczej. Chaos i degrengolada po stronie opozycji nie podlegają dyskusji, niestety wyborcom tej strony nigdy to specjalnie nie przeszkadzało, co we wszystkich analizach poważny analityk zawsze będzie miał na uwadze"-podkreśla bloger. 

Kontrowersje.net