"Tak, czy inaczej strajk spalił się podwójnie i póki co udowodnił tylko jedno, że system edukacji może działać bez nauczycieli. Byłem pewien, że egzaminy się odbędą, jednak takiego sukcesu jak 100% skuteczności nie brałem pod uwagę"-pisze na blogu w serwisie Kontrowersje.net Piotr Wielgucki "Matka Kurka". 

"Robi się nudno wokół oświatowego ciamjadanu, ale też nie ma co udawać, że to jest temat nieobecny. Akcja Broniarza i Schetyny ciągle utrzymuje się na topie i inaczej być nie może, bo wywołany chaos dotyczy milionów Polaków, głównie uczniów i rodziców. O samym strajku napisałem więcej niż chciałem i czas najwyższy spojrzeć na ten cyrk z odpowiedniego dystansu, bez cienia emocji. Przy takiej perspektywie w oczy rzucają się dwie charakterystyczne rzeczy, o czym za chwilkę, wcześniej pytanie lustrujące sytuację. Czy nie macie wrażenia, że ta operacja odbyła się w beznadziejnym terminie?"-pyta bloger. 

Wielgucki wskazuje, że takie przekonanie ma właściwie od początku strajku. 

"Tak na zdrowy rozum idealnym terminem byłby 1 września 2019 roku i to z kilku powodów. W tym dniu będą się łączyły dwa roczniki: III klasa gimnazjum i ósma klasa podstawówki. Jakieś lekkie zamieszanie w związku z tą kumulacją musi powstać, co wynika wprost z samego faktu podwojenia liczby uczniów. Normalni ludzie rozumieją, że etap przejściowy jest koniecznością, ale propagandziści zawsze robią swoje. Małe zamieszanie zaprzyjaźnione z opozycja media są w stanie przerobić na Armagedon. Łatwo byłoby też sprzedać opowieść, że chodzi o dobro uczniów, bo zapewne znaleźliby się rodzice, którzy lenistwo i przeciętne zdolności swoich dzieci przenieśliby na rachunek reformy."- ocenił bloger. 

"Opinii, że Alan i Dżesika nie dostali się do LO przez „pisowską” politykę, z pewnością by nie zabrakło, do tego parę dramatycznych scen z płaczącymi dziećmi albo rodzicami i mamy klasyczną medialną zawieruchę. Poza tym wrzesień jest dla uczniów miesiącem bolesnego powrotu do szkoły, to i wielkiego smutku z powodu przedłużonych wakacji w domach i w internacie byśmy nie dostrzegli. Również dyrektorzy placówek nie odczuliby napięcia, jakie odczuwają teraz. Plany lekcji i tak układa dyrektor, cała reszta, czyli lekcje i zajęcia na początku roku szkolnego nie są obarczone egzaminami, które trwają w tej chwili. Władze lokalne miałby jeszcze większy komfort i jedynym problemem pozostaje los rodziców obarczonych koniecznością zapewnienie dzieciom opieki"-zauważa dalej bloger. Jak wskazuje "Matka Kurka" na jesieni odbywają się również wybory parlamentarne, więc termin byłby "idealny i dostosowany do najważniejszej bitwy o wszystko".

Odpalenie strajku we wrześniu nie tylko ominęłoby wszystkie negatywne emocje związane z krzywdzeniem dzieci przez nauczycieli, ale ustawiłoby kampanię wyborczą w wybitnie korzystny dla Broniarza i Schetyny sposób. Pewnie w całym tym ciągu logicznym da się wyłapać jakieś słabości, ale jednego podważyć się nie da. Przewaga terminu wrześniowego na terminem kwietniowym jest ewidentna w najważniejszych punktach i żadne niuanse tego nie zmienią. Co w takim razie spowodowało, że strajk zaczął się w kwietniu, przed wyborami europejskimi?"-zastanawia się publicysta. Piotr Wielgucki podkreśla, że przyczyna takiego stanu rzeczy może być tylko jedna: 

"Dla Schetyny i całego towarzystwa zebranego pod szyldem Koalicji Europejskiej, wybory do PE to gra vabank. Wszyscy, od lewa do prawa, mówią, że przegrana z PiS w najtrudniejszych dla PiS wyborach, to definitywny koniec zjednoczonej opozycji. W mojej ocenie nawet remis doprowadzi do rozpadu koalicji. Obojętnie, jaką wersje przyjmiemy, wybory europejskie to walka o wszystko, nie tylko o parę mandatów w Brukseli, co sprawia, że wrzesień przybliża się do maja. Twardych dowodów nie mam, ale gołym okiem widać, że albo Broniarz ze Schetyną byli tak podnieceni, że nie wytrzymali do września i poszli na żywioł albo celowo przyśpieszyli, bo porażka w pierwszych wyborach oznacza klęskę w drugich"-pisze bloger. 

Zdaniem Matki Kurki, strajk "spalił się podwójnie" i pokazał jedynie to, że... system edukacji może równie dobrze działać bez nauczycieli. Bloger wskazuje, że choć był pewien, że egzaminy się odbędą, to nie spodziewał się aż tak wysokiej skuteczności. 

"Szantażowanie brakiem promocji to już bandytyzm, którego nie akceptuje 90% Polaków i na tym przegrają jeszcze więcej. Po drugie powtórzenie strajku we wrześniu byłoby farsą i tak oto jedna z największych zadym spaliła na panewce, ale czemu się dziwić? Jest to kolejny „plan” przygotowany przez tych samych dowódców mnożących się ciamajdanów. Żadnych wniosków i nieustanne walenie na oślep w PiS, co przynosi odwrotne od zamierzonych skutki"-podsumował. 

Kontrowersje.net