Nudno się zrobiło jak zwykle i chociaż tym razem sprawa jest wybitnie prosta, to znów pojawiają się piętrowe „analizy”, jedna śmieszniejsza od drugiej. Na czym polega nuda? No właśnie na „dziennikarskim” komplikowaniu rzeczy prostych. Mamy trzy rodzaje dyżurnych wykładni, POKO krzyczy o genialnym ruchu, PiS o kompromitacji, „centrum” o jednym i drugim. Jak w takim razie naprawdę wygląda nominacja Kidawy-Błońskiej na główną twarz porażki? Pozwoliłem sobie na żart, bo na powagę w odniesieniu do tej „polityczki” nie ma miejsca. W całym teatrzyku powagę i to śmiertelną zachował tylko i wyłącznie Schetyna, ale do rzeczy. - pisze na portalu kontrowersje.net bloger Matka Kurka

Poukładajmy to wszystko rozumem i faktami, w czym paradoksalnie pomogą gotowce przygotowane przez wyżej wymienione grupy analityków. Co jest prawdą? Gołym okiem widać, że chaos i desperacja są prawdą. Nagłe olśnienie, że Schetyna ma fatalne notowania i nie jest trawiony nawet przez „swoje” media i swój elektorat, jest cokolwiek komiczne. Mamy ostatni miesiąc kampanii i taki manewr, jak wymiana lidera, nie ma prawa się obronić w kategorii racjonalnych politycznych działań. Gdyby nowy lider został wyznaczony zaraz po porażce w wyborach europejskich byłaby szansa nie na wygraną z PiS, ale na spore psucie krwi PiS. Pod warunkiem, że tym liderem nie byłaby Kidawa-Błońska, której potencjał intelektualny i polityczny mieści się pomiędzy Kopacz i Dulkiewicz.

Druga oczywista oczywistość to próba naśladowania strategii PiS z 2015 roku. Wszystko fajnie, ale Szydło to był tytan pracy i kobieta sukcesu, po wygranej kampanii Andrzeja Dudy. Kidawa-Błońska ładnie się uśmiecha i to wszystko, co ma do zaoferowania. Kaczyński zrezygnował z premierostwa, jednak dla wszystkich wyborców PiS było jasne, że król jest tylko jeden. Tyle z tych porównań zostaje, gdy się dotknie podstaw, dalej jest jeszcze gorzej dla PO. Trzecia „odkryta” prawda, to kolejna wolta PO całkowicie przecząca dotychczasowej „narracji”. PO krzyczała cztery lata, że PiS złamał wszystkie standardy demokratyczne i wprowadził faszyzm, bo nie lider PiS został premierem, ale „marionetka” znienawidzonego „dyktatora z Żoliborza”. Teraz świecą oczami i tylko brakuje pytania, czy Kidawa-Błońska będzie lepszym premierem od Tuska.

Tak to wygląda w surowej postaci i nie ma co kombinować, ślepy widzi, że PO kopiuje strategię PiS. Problem w tym, że Kidawa-Błońska to nie Szydło, a Schetyna to nie Kaczyński. Dodatkowy „argument”, że PiS nie będzie mógł atakować kobiety kwituję szczerym śmiechem. Szanowni „analitycy” to jest polityka, w dodatku polityka w trakcie kampanii wyborczej i na Kidawie-Błońskiej nie zostanie jedna sucha nitka, tak jak nie została na Szydło, czy na wybitnie empatycznej Elżbiecie Rafalskiej. Poza tym kwestią czasu i to najbliższego są nieuchronne wpadki i kompromitacje nowej „liderki” opozycji, co wynika wprost z jej możliwości i kompletnego braku przygotowania do roli, która ją wielokrotnie przerasta. I koniec pieśni, jeśli chodzi o śmieszne wygibasy analityczne.

Gdy przejdziemy na wyższy poziom układania politycznych klocków, to już trudno znaleźć rozsądną ocenę nowej sytuacji, a jak wspomniałem istnieje jeden poważny aspekt teatrzyku POKO. Schetyna wykonał bardzo dobry ruch, pod siebie i dla siebie. Tusk i frakcja Tuska chciała Schetynę dobić drugą spektakularną porażką w najważniejszych wyborach. Największym problemem Schetyny było to, że zostałby twarzą porażki PO i z taką „twarzą” jego szanse na utrzymanie władzy wewnątrz partii gwałtownie malały. Dodatkowo miał na grzbiecie presję w postaci fatalnych notowań wizerunkowych, tak fatalnych, że w sondażach zaufania wyprzedzał go nieistniejący lider opozycji.

Długi czas Schetyna opierał się i trzymał na szpicy, bo nie miał innego wyjścia, każdy krok w tył był zachętą dla Brutusów, ale nagle sytuacja się zmieniła. Każda partia prowadzi swoje badania sondażowe i te są dla PO bezlitosne. Schetyna wie, że po dwóch „aferach” PiS ma notowania na granicy 50%, przy spadkach PO poniżej 30%. I to jedno. Drugie i bardzo ważne to zamknięte listy wyborcze, na których Schetyna poupychał swoich ludzi. Trzecim i ostatnim klockiem jest sama Kidawa-Błońska, czyli malowana „liderka”, którą Schetyna rzuca na pożarcie, czyni z niej twarz porażki i na końcu wciśnie całość wszystkim krytykom krzyczącym, że to Schetyna ciągnął PO na dno.

Ktoś tam też pisał, że to manewr ryzykowny, Kidawa-Błońska może bodaj minimalnie, ale mimo wszystko poprawić wyniki PO, wtedy umocni się w partii na tyle, że ogra Schetynę. Znów proszę o to, żeby mnie nie rozśmieszać. Pozbawiona politycznego zaplecza uśmiechająca się pani, ma wykończyć starego wyżeracza, który przetrwał wojnę z Tuskiem, potem wykończył Kopacz, sukcesywnie wyrzynał wrogów i w rezultacie przejął władzę w PO? Wszystko co można uznać za mądre i poważne w nagłej wolcie PO, sprowadza się do okucia czterech kopyt Schetyny. On jeden zrobił coś, co pozwala go nazwać politykiem i on jeden ma szansę na tym wygrać.

Matka Kurka/kontrowersje.net