Mam dziwne i nieodparte wrażenie, że tu nie chodzi o „asystentki”, ale samego Glapińskiego, co ma związek z toczącymi się w prokuraturze postępowaniami z udziałem szefa NBP, na razie w roli świadka. Laurki Glapińskiego dla Chrzanowskiego i podejrzenia, że istnieją kolejne taśmy w połączeniu z Bizancjum płacowym w NBP, spadną na głowę PiS i to w samym środku kampanii. Podejrzewam, że Glapiński ma znacznie większe problemy, niż te gołym okiem widoczne - pisze Piotr Wielgucki (Matka Kurka) na łamach portalu Kontrowersje.net.

,,Zagadka rozwiązana i chociaż nadal obracamy się w kręgu przesłanek, a nie twardych dowodów, to można sobie darować dywagacje na temat statystyki płac w NBP. W ramach takiego pojęcia jak transparentność wszystko jest jasne i albo wykładasz karty na stół, albo blefujesz. Parę dni temu, w oparciu o drobne przesłanki i intuicję, pytałem Czy PiS zaczęło dyscyplinować szefa NBP? . Dziś odpowiedź jest tylko jedna i jeśli coś dałoby się skorygować, to zamieniłbym dyscyplinowanie na grillowanie'' - stwierdza publicysta.

Piotr Wielgucki nie pozostawia suchej nitki na konferencji NBP. ,,Groteskowa konferencja NBP, na której dowiedzieliśmy się, że pies i jego pan mają średnio trzy nogi, co się przekłada na średnie zarobki dyrektorów NBP w kwocie 35 000 zł, jest nie do uratowania. Ciężko oczekiwać, aby ktokolwiek myślący z PiS próbował w takiej sytuacji Glapińskiego bronić. Gdyby nawet ktoś był na tyle głupi i szalony jednocześnie, aby ruszać do boju, to skala żenady zabije wszystkich ochotników. Cała ta hucpa wyglądała mniej więcej tak, jak mieszanka konferencji Chlebowskiego i słynnych słów Tuska: „Przykra sprawa. Nie lekceważę jej”. Nie dziwi zatem, że po krytyce Jarosława Gowina i pytaniach wysłanych do Narodowego Banku Polskiego przez senatora Jana Marię Jackowskiego, głos zabrała rzeczniczka PiS i nie pozostawiła Glapińskiemu złudzeń'' - wskazuje.

,,Zamiast szefa NBP do dziennikarzy wyszła anonimowa wicedyrektorka od kadr i wydukała coś z kartki, ni przypiął, ni przyłatał. Podała setkę danych i statystyk, by na końcu stwierdzić, że nie ma przygotowanych informacji na temat zarobków Martyny Wojciechowskiej, która zajmuje się promocją i dyrektorki gabinetu prezesa NBP Kamili Sukiennik. Nic głupszego zrobić się nie da, ale kadrowa oddelegowana do czarnej roboty postanowiła dołożyć jeszcze coś od siebie i tak dowiedzieliśmy się, że media i wszyscy pytający o płace „asystentek” opowiadają głupoty. Cały występ to najkrótszy przepis na jednoczesne wywołanie salwy śmiechu i oburzenia wśród Polaków, bez względu na wyznawany światopogląd i preferencje polityczne'' - dodaje autor.

Jego zdaniem warto pytać, dlaczego rzeczy mają się właśnie tak.

,,Chciałoby się powiedzieć albo raczej zapytać, po co w takim razie ten cyrk? Czy nie lepiej było siedzieć cicho, zamiast tak kompromitująco się odzywać? W tym rzecz, że Glapiński cicho siedzieć nie może, bo do wyjaśnienia sprawy jest zmuszany przez PiS, a ponieważ fakty ponad wszelką wątpliwość są bardzo zbliżone do przecieków, jakie się pojawiły w mediach, to wszystkie drogi zostały odcięte. Spekulacje medialne zawsze i wszędzie przecina się konkretami, w tym przypadku NBP powinien rzucić PIT-y do PAP, czy do Internetu i koniec tematu. Każde inne rozwiązanie, zwłaszcza taka tragifarsa jaką widzieliśmy, dolewa oliwy do grilla'' - zauważa.

,,Glapiński może i by chciał powiedzieć prawdę, gdyby prawda nie wyglądała tak, jak jego „asystentki” – bardzo sztucznie podrasowana. Dodatkowy smaczek jest taki, że jedna z blondynek, Martyna Wojciechowska, jest Dyrektorem Departamentu Komunikacji i Promocji NBP. Innymi słowy pani kasująca gigantyczna kasę za promowanie wizerunku i komunikowanie się z opinia publiczną, doprowadziła do kryzysu wizerunkowego całej instytucji. Wierzyć się nie chce, że taki stary wyga, jak Glapiński nie umie sobie poradzić z sytuacją kryzysową, która do łatwych wprawdzie nie należy, ale wyjście jest tylko jedno'' - dodaje Piotr Wielgucki.

I stwierdza, że szef NBP może mieć naprawdę niemałe kłopoty.

,,Gdy sanki zaczynają grzęznąć w śniegu, to się wyrzuca mniej istotnych pasażerów na pożarcie. Innej drogi ewakuacji z pułapki nie ma. Glapiński powinien przyznać się do błędu, blondynki pogonić i zająć się wyciszaniem afery. Tymczasem on robi dokładnie odwrotnie i to nie daje mi spokoju. Mam dziwne i nieodparte wrażenie, że tu nie chodzi o „asystentki”, ale samego Glapińskiego, co ma związek z toczącymi się w prokuraturze postępowaniami z udziałem szefa NBP, na razie w roli świadka'' - zaznacza.

,,Laurki Glapińskiego dla Chrzanowskiego i podejrzenia, że istnieją kolejne taśmy w połączeniu z Bizancjum płacowym w NBP, spadną na głowę PiS i to w samym środku kampanii. Podejrzewam, że Glapiński ma znacznie większe problemy, niż te gołym okiem widoczne, a ultimatum PiS jest proste. Wyczyścisz „Glapa” swoje sprawy albo my wyczyścimy ciebie. Tak to widzę, z tego… co widzę'' - pisze na koniec autor.

Kontrowersje.net