Praktycznie każdego dnia obrońcy demokracji, krzewiciele aborcji jako sportu i pozostali miłośnicy liberalnej demokracji opartej na gnojeniu ciemnogrodu, powinni zanosić modły do Jarosława Kaczyńskiego. Nie będę siebie i Czytelników katował przykładami z przeszłości, wystarczy rzucić jedno hasło „Donald matole” i wszystko jasne. Tak było za czasów Tuska, ktokolwiek w sposób widoczny i godny naśladowania wychylił łeb przeciw władzy, dostawał kopa na twarz, Schetyna nabijał go na widelec, a w najlepszym razie ABW nachodziło mieszkanie albo wyrywało laptop. Wszystkie te gesty skierowane do obywateli nie tylko nie były w mediach potępiane, ale wychwalane pod niebiosa, jako w pełni demokratyczne.

Wystarczyło przypiąć wrogom władzy metkę „kibola” lub „faszysty” i można było takich gnoić do woli, w przeciwieństwie do pedofila Trynkiewicza i psychopatów, którzy na Krakowskim Przedmieściu przypalali „moherowe babcie” kiepami. PiS i przede wszystkim Kaczyński kompletnie sobie z takimi sprawami nie radzą i to mnie z jednej strony cholernie irytuje, ale z drugiej trochę uspokaja. Jest dla mnie niepojęte, żeby „Diduszka”, która się kładła na drodze, udawała trupa, a co więcej narażała siebie i osoby trzecie na utratę życia lub zdrowia, uchodziła w mediach za ofiarę prześladowań. Tak się dzieje wyłącznie z powodu nieudolności obecnej władzy, która więcej paple niż działa w zakresie stosowania prawa wobec „nietykalnych”, bo „demokratycznych”. Identycznie sprawy się mają z tymi, którzy robili zadymy pod sejmem i zwłaszcza tymi, którzy robią zadymy pod Wawelem, co uważam za szczególny rodzaj zbydlęcenia.

Cały czas słyszę od przedstawicieli PiS, że prawo będzie równe dla wszystkich, ale nie doczekałem się ani jednego potwierdzenia tych deklaracji. Jedno wielkie pustosłowie, takie podobne do dialogów na długiej przerwie w podstawówce:

– Chcesz się bić?

– Fikasz?

– Pierdnę i znikasz!

I tyle wszystkiego, ale… Istnieje też pozytywny aspekt tej niemocy i bezużytecznej paplaniny, otóż w „Polsce Kaczyńskiego” obywatelom można 100 razy więcej niż w „Polsce Tuska”. Dotyczy to wszystkich obywateli, nie tylko tych, którzy się nazywają Krystyna Janda albo Jakub Wojewódzki. Dziś każdy lebiega może pójść przed sejm i poczuć się bezkarnym Wojewódzkim, nawrzucać, narobić chlewu, złamać prawo, wrócić do domu i odebrać telefon z zaproszeniem do studia TVN. W pewnym sensie PiS spełnia swoją obietnicę, tylko tak od zadniej strony. Rzeczywiście wszyscy są równi wobec prawa, ale ta równość polega na takim samym poczuciu bezkarności. Można i tak, pytanie, czy o to chodziło? Otóż tak sobie myślę, że przy całej łagodności władzy kochanej, powoli wchodzimy w stan niemożności. Jedna z podstawowych wykładni prawnych obowiązujących od roku, to: „No nie da się bandziora ruszyć, bo będzie krzyk w mediach”.

Gdzie dojdziemy tą ścieżką? Na razie będę udawał, że nie wiem, ale jedno jest dla mnie pewne. Weźmy taki dzisiejszy wyrok w sprawie zadymiarzy KOD. Sąd ich uniewinnił, a zwolennicy PiS podnieśli bezsensowny lament. Pytam o co? A raczej o kogo? Widzieliście tego bezzębnego żula, który nie był w stanie wystękać jednego zdania? Naprawdę sukcesem państwa polskiego byłoby skazanie na miesiąc pozbawienia wolności żula, który nie blokował wjazdu, nie kładł się na drodze, nie ukradł i nie pobił, ale krzyknął sobie „Kaczyzm”? Cytując klasyka. A daj pan spokój! Wyrok uniewinniający w sprawie zakłócenia kampanii wyborczej Pani Anders kompletnie mnie nie bulwersuje, sam bym uniewinnił, bo chamstwo i głupota to, coś innego niż przestępstwo. Mnie martwi coś zupełnie innego, nie to, kto został uniewinniony, ale kto dotąd przed sądem nie stanął! Tutaj moja tolerancja dla łagodności władzy kochanej, podszytej strachem, kończy się gwałtownie.

Matka Kurka

ZA: Kontrowersje.net

dam/kontrowersje.net