Prawdą jest, że podobnie jak wielu „straszyłem”, ale tak naprawdę drażniłem się z rozmaitymi obrońcami biznesu ubitego przy okrągłym stole i przy najbardziej bezczelnych zachowaniach, odpowiadałem zbiorem zastrzeżonym. Po czasie mogę się przyznać, że to wszystko był blef, zwykła psychologiczna gra, bo ani przez chwilę nie wierzyłem, że w IPN mogły się uchować jakieś rewelacje. Posługuję się kategorią wiary, ale to tylko retoryka, mówiąc językiem prawa przesłanki i stan faktyczny były oczywiste. Skoro w prywatnej szafie Kiszczaka znalazło się więcej ciekawych materiałów niż w IPN, to dajmy sobie spokój z wygórowanymi oczekiwaniami. Muszę jeszcze dodatkowo zmartwić naiwnych, że kwity zaniesione przez wdowę Kiszczakową do IPN, to straszny szmelc, taki z ostatniej półki.

Gdzieś w jakimś filmie, którego tytułu już nie pamiętam, chyba „Uwikłanie”, fachowiec od tajnych teczek mówi wprost, że to co zostało w IPN to makulatura, którą podniecają się doktoranci i pismaki. Nie ma żadnych powodów, aby tej banalnej diagnozie w jakikolwiek sposób zaprzeczyć, zresztą nie ma komu i czym. Dziś ujawniono rejestr zastrzeżonych spraw zawierający ponad 6 tysięcy dokumentów i tyle z tego będzie pożytku, że paru magistrów będzie się miało na czym doktoryzować. Prócz znanego od lat stanu rzeczy, za wielką wydmuszką, po której błądzi echo pobożnych życzeń, przemawia jeszcze jedno. Znając polskie realia było jasne, że przed opublikowaniem rzekomej puszki Pandory, mielibyśmy 100 przecieków i co najmniej 150 wyprzedzających ekspiacji, połączonych z „moralnym” atakiem na grzebiących w życiorysach. Nikt się nie wychylił, żadna redakcja nie przygotowała gotowca, a przecież „niepokorni” mają źródła informacji na najwyższym szczeblu.

Oczekujący na sensacje i rewelacje, porzućcie nadzieję, bo to się jeszcze może okazać, że zbiór zastrzeżony ustrzeli jakiegoś prawicowego księdza, tudzież podrzędnego działacza PiS i na tym chłamie zbuduje się „narrację”. Dlaczego w takim razie zastrzegli? Powodów może być wiele, od politycznej gry, czyli trzymania w niepewności i karności dawnych TW, po zwykłe lenistwo i brak środków, w końcu to trzeba było usystematyzować, poukładać w katalogach i tak dalej. Takie same wypieki i podniety towarzyszą aneksowi raportu o likwidacji WSI. Tutaj w ogóle bym sobie głowy nie zawracał i powiedzmy sobie szczerze, przy całej odwadze i ciężkiej pracy, jaką wykonał Antoni Macierewicz, jego inklinacje do wyolbrzymiania rzeczy podrzędnych są legendarne i nie pozbawione uzasadnienia. Ostatnią taką wielką akcją miał być żelazny dowód na zdradę Tuska, a skończyło się żałosnym filmikiem znanym od lat, na którym wyraźnie było widać, że nic nie widać, poza Tuskiem i Putinem, którzy wymieniają banały.

Wszystkie duże teczki leżą w Moskwie i jeśli kiedykolwiek wypłyną, to nie wcześniej niż za życia moich prawnucząt. Jedyny pożytek z produkowania straszaków w rodzaju zbiór zastrzeżony IPN i aneks WSI, to dostarczanie rozrywki i konsolidacja części elektoratu PiS, która to część niestety połyka każdą taką płotkę i przerabia na rekina. Szkodą natomiast jest to, że opiera się poważne projekty na bzdetach. Cały czas słyszę, że poradzimy sobie z postkomuną, bo zbiór, bo aneks. Proszę mnie nie rozśmieszać, jest o 25 lat za późno, żeby z tej amunicji ustrzelić grubego zwierza, a strzelanie do szaraczków z armaty przynosi wręcz odwrotne od pożądanych skutki. Nie, nie chcę powiedzieć, żeby w teczkach nie grzebać. Broń Boże, sam grzebałem i grzebał będę, zawsze na jakieś nowe ślady i inspiracje można natrafić. Piszę tylko i aż o tym, że nie będzie cudownego „sezamie otwórz się”, po czym całe zło po PRL padnie pokotem.

Zapomnijmy o takim prostym rozwiązaniu, czego się nie zrobiło ćwierć wieku temu, to się teraz samo nie zrobi i przede wszystkim najważniejsi do „zrobienia” albo już gryzą ziemię albo jak Bolek Wałęsa są żywymi groteskowymi trupami. Pozbyć się PRL możemy tylko w jeden sposób – budowaniem Polski. Nieustannie tematem numer jeden jest reforma sądownictwa, bez czego będziemy dreptać w miejscu. Jeśli chodzi o sensacje z przeszłości, to na mnie nic nie zrobi wrażenia i powód jest prosty. Nie potrzeba teczek i kwitów, żeby widzieć kto stoi tam gdzie ZOMO i jakie czerpie z tego profity. Zamieniłbym teczkę Bolka i jeszcze paru szych na 4, 5 prawomocnych wyroków dla tych, których PRL wpisało na listy najbogatszych lub najbardziej wpływowych Polaków.

Matka Kurka

ZA: KONTROWERSJE.NET

dam/kontrowersje.net