- Jeżeli nowy rząd pani premier Szydło będzie postępował konsekwentnie, nie da się zakrzyczeć i w ten sposób wpłynąć na swoje działania, to za kilka tygodni ta sprawa będzie historią – mówi o krytyce Polski przez niemiecki media mec. Stefan Hambura.

 

Jakub Jałowiczor: Do Polski docierają kolejne informacje o ostrej krytyce naszego kraju ze strony niemieckich mediów. „Berliner Zeitung” napisał, że Polska jest bardziej niebezpieczna niż Państwo Islamskie. Czy niemieckie media rzeczywiście aż tak nerwowo reagują na to, co się u nas dzieje?

Stefan Hambura: Sytuacja przypomina lata 2006-2007. Dziennikarze piszący o Polsce w Niemczech lub komentujący polskie i polsko-niemieckie sprawy często nie są do końca doinformowani. Wielu z nich dociera tylko do informacji pochodzących z kręgów dotychczasowego mainstreamu. Oprócz tego pojawiają się też artykuły pisane przez Polaków w niemieckich gazetach cytowane potem w Polsce jako stanowisko prasy niemieckiej. Jeden z dziennikarzy piszących o Polsce dopytywał mnie mejlowo, jak wygląda sprawa z Trybunałem Konstytucyjnym, bo nie za bardzo wiedział, jaka jest tutaj sytuacja. Wygląda na to, że dziennikarze piszący o Polsce nie do końca mogą czy chcą zgłębić polskie sprawy. Zwróćmy uwagę na wystąpienie prezesa Trybunału Konstytucyjnego w audycji „Piaskiem po oczach” u redaktora Konrada Piaseckiego. Moim zdaniem tą sprawą powinna się zainteresować Rada Europy, bo dla mnie jako prawnika bardzo kontrowersyjne jest wystąpienie prezesa Trybunału, który de facto mówił, jak TK powinien rozstrzygnąć sprawę dotyczącą 5 nowych sędziów Trybunału. Dziwi mnie, że do tej pory mainstream na to nie zareagował, bo to jest klarowne naruszenie zasad państwa prawa, jeżeli któryś z sędziów (a dokładniej prezes) wypowiada się na temat sprawy, która jeszcze nie została rozstrzygnięta w Trybunale. Nie ma orzeczeń, a wskazywany jest kierunek. Przypomnijmy sobie też, że niedawno telewizja Republika ujawniła wystąpienie prezesa TK Andrzeja Rzeplińskiego, który w czerwcu tego roku zapowiadał, że on sam oraz wiceprezes Stanisław Biernat wyłączą się z procedowania, jeśli do TK zostanie zaskarżona ustawa o TK. Myślę, że nad tym warto byłoby podyskutować i takich relacji brak mi w Niemczech. To pokazuje, jak stronniczo dziennikarze piszący o Polsce przekazują informacje. Rada Europy powinna spojrzeć na to, jak coś takiego w Polsce jest możliwe, jak sędziowie, prezes i wiceprezes TK mogą się w ten sposób zachować. Ci sędziowie obiecali się wyłączyć. Zobaczymy, czy to zrobią.

Czy to, że takie informacje nie docierają do niemieckich odbiorców to wina tylko niedoinformowania dziennikarzy, czy może jakiś interes w takim ustawianiu przekazu mają same media lub w ogóle państwo niemieckie?

Na pewno dotychczasowy rząd PO-PSL był Niemcom bardzo na rękę. Jednak pomimo tej krytyki zza Odry myślę, że jeżeli nowy rząd pani premier Szydło będzie postępował konsekwentnie, nie da się zakrzyczeć i w ten sposób wpłynąć na swoje działania, to za kilka tygodni, może już w nowym roku ta sprawa będzie historią. Niemcy są bardzo pragmatyczni i jeżeli widać, że nie da się już niczego dalej osiągnąć, to przechodzą do konkretnych rozmów. A w stosunkach polsko-niemieckich nic tak dobrze nie robi, jak konkrety i fakty położone na stół podczas rozmów. Mało kto pamięta, ale w 2007 r., gdy nie było jeszcze wiadomo, czy rząd premiera Kaczyńskiego przegra wybory, Niemcy mieli już przygotowane w szufladzie rozwiązania alternatywne. Gdyby PiS, tzn. premier Jarosław Kaczyński wtedy zwyciężył, bylibyśmy dalej we wzajemnych stosunkach.

Skoro Niemcy są pragmatyczni, to można się zastanawiać, czy pomysł repolonizacji mediów automatycznie nie spowoduje krytyki z ich strony. Stracić na repolonizacji musiałyby niemieckie koncerny, zatem zagrożone są konkretne interesy konkretnych osób.

Oczywiście interes może być zagrożony, ale z drugiej strony powiedzmy sobie szczerze, że zmiana linii redakcyjnej jest łatwa do wykonania. Myślę, że papierkiem lakmusowym będzie tu podejście do tzw. kwestii trudnych, które do tej pory były ignorowane, jak pisanie o „polskich obozach koncentracyjnych”. Jak na niemieckie doświadczenia i niemiecką historię to pojęcie zbyt często pojawiało się w niemieckiej prasie. Powiedziałbym, że zmiana podejścia przy orzekaniu w takich sprawach w Polsce i być może zmiana uregulowań prawnych może pomóc w tym, aby również media będące w niemieckich rękach bardziej zwracały uwagę, co piszą o Polsce i Polakach.