Media są jedną z ostoi demokracji. To oczywiste. Nikt, co do tego nie ma wątpliwości. Taką funkcję pełnią we wszystkich państwach o rozwiniętej demokracji. Są tej demokracji rękojmią, podobnie jak wolne wybory czy wymiar sprawiedliwości. Rakiem,  który toczy polskie media,  tak jak wiele innych dziedzin naszego życia, jest korupcja. Wchodząc w kolejny,  2015 rok jestem pełen najgorszych przeczuć o przyszłość polskich mediów. Proces ich degradacji, rozpoczęty już w sposób dla każdego obserwatora widoczny jakąś dekadę temu, z każdym rokiem się pogłębia. A oczekujący nas rok może być dla tego gnicia szczytowy, po którym trzeba będzie lat, aby media wróciły do normalności. Do niezależności, obiektywizmu, niezależności. Do stanu, w którym, jak o innych mediach na świecie, będziemy mogli powiedzieć z satysfakcją i zawodową dumą, że nasze są także wiarygodne.

W procederze korupcji mediów, dziś na początku roku 2015 najbardziej przygnębiające są dwa elementy. Pierwszy to ten, że korupcji dopuszcza się rząd, poprzez swoje agendy – ministerstwa, państwowe agencje, firmy z przewagą udziałów Skarbu Państwa, i samodzielne urzędy państwowe, działające w randze  ministerstw, a także jednostki administracyjne, dysponujące własnym budżetem. Po wtóre, że w ostatnim czasie rządzący robią to już całkowicie jawnie, wręcz cynicznie.  Nie powstrzymują ich coraz częstsze przykłady ujawniania przed opinią publiczną kwot oraz ich adresatów,  życzliwych sobie mediów. Biorąc pod uwagę ogólny kryzys, jaki chyba w największym stopniu dotknął właśnie media, w wielu przypadkach, wysokości gotówki tego na wpół jawnego dotowania czy raczej wspierania są zawrotne.  Zastrzyk pieniędzy otrzymywany pod płaszczykiem akcji promocyjnych rządu czy reklam, jest  często dla tych mediów zbawienny.  

Jak wiadomo układ korupcjogenny tworzą dwie, w myśl zasady nic za darmo. Skorumpowane media zamiast pełnić rolę przestawiania rzeczywistości i zdarzeń ważnych dla obywateli swego państwa, stają się rzecznikami swoich płatników, jak trzeba ich obrońcami. Skrywają przed opinia publiczną wydarzenia, które mogłyby szkodzić swoim dobroczyńcom lub je przemilczają. W zamian skwapliwie eksponują wszystkie niedostatki, błędy i patologie w obozie przeciwników władzy. Szczególną aktywność wspierania płatników rządowych wykazują w okresie wyborczym. W skorumpowanych redakcjach kierownictwo tworzy dwie listy w myśl szlachetnej wskazówki: „Po prawej stronie są nazwiska  tych, których popieramy, a po lewej – tych, którym dowalamy. I to ostro. Uwaga! Po każdej stronie na samym dole są nazwiska dziennikarzy, którzy będą zajmowali się kandydatami i partiami znajdującymi się nad nimi”.

Sponsorzy mogą odetchnąć z ulgą i z satysfakcją powiedzieć: - Mamy dodatkowe, fachowe siły w sztabie wyborczym.

Jerzy Jachowicz/Sdp.pl 

PS. W dzień po zwycięstwie w drugiej turze wyborów 2014 na prezydenta Warszawy, Hanna Gronkiewicz-Waltz dała „Gazecie Wyborczej” milion zł, na swoje ogłoszenia prasowe.