Oskarżenie o pedofilię pod adresem Michalea Jacksona pojawiały się już w 1989 roku. Król popu był znany z tego, że zapraszał do swojej rezydencji dzieci na wielodniowe pobyty, podczas których miał dopuszczać się względem nich nadużyć seksualnych. Co więcej, także wtedy, kiedy w pobliżu znajdowali się ich rodzice.

Legendarny muzyk został wprawdzie w 2005 roku oczyszczony ze stawianych mu zarzutów, ale teraz sprawa jego chorych skłonności powraca. „Sunday People” dotarł bowiem do archiwów FBI, z których wyłania się bardzo mroczna przeszłość muzyka. Są to raporty przygotowywane przez prywatnego detektywa wynajętego przez samego Jacksona. Anthony Pellicano śledził uważnie „poczynania” swojego zleceniodawcy i łagodził sytuację, kiedy o haniebnych czynach króla popu dowiadywali się rodzice wykorzystywanych dzieci. Jak podaje Dziennik.pl, powołując się na „Sunday People”, niektóre z dokumentów miały zostać zatwierdzone przez samego Jacksona.

O autentyczności znalezionych dokumentów świadczy choćby fakt, że przypadki molestowania potwierdził na przykład Wade Robson, słynny choreograf gwiazd. Padł on ofiarą Jacksona w latach '90, kiedy miał siedem lat. Jego relacje pokrywają się z dokumentami znalezionymi przez „Sunday People”. Ofiarami króla popu miały być m.in. dziecięce gwiazdy filmu i tancerze.

Jak wynika z informacji, do których dotarł „Sunday People”, Jackson płacił swoim ofiarom za zachowanie milczenia. Grube pieniądze miały trafić do co najmniej trzech rodzin, które zobowiązały się, że będą unikać kontaktów z mediami, które mogłyby dopytywać o to, do czego dochodziło na terenie posiadłości Neverland.

FBI ma te materiały od procesu Jacksona w 2005 (wtedy król popu stanął przed sądem w związku z oskarżeniami o molestowanie seksualne 13-letniego Jordana Chandlera - przyp. red.). Jestem zaskoczony, że te informacje nigdy wcześniej nie wypłynęły” - powiedział gazecie śledczy, badający swego czasu sprawę najętego przez Jacksona detektywa.

eMBe/Dziennik.pl