Wiemy, że jej potrzebuje bo traci popularność, gospodarka zwalnia, a obywatele masowo emigrują. Musi zrobić coś, żeby nie wyglądać na słabego lub nieskutecznego – zapowiada były prezydent Gruzji, Michaił Saakaszwili.

Według polityka, Władimir Putin jest przygotowany na sianie strachu w Europie, a to ze względu na jego stale słabnącą pozycję w Rosji.

Białoruś już Rosjanie mają, na Ukrainie sprawy ciągną się w nieskończoność, a poza tym porażka wywodzącego się z Majdanu prezydenta Poroszenki już da mu pewną satysfakcję – stwierdza Saakaszwili.

Atakowanie znowu Gruzji nie ma sensu. Zaczął więc w swojej sferze wpływów, później zajął się Syrią, gdzie toczył wojnę przez pośredników z Zachodem. Teraz będzie musiał bezpośrednio zaatakować Zachód, bo tylko to przykuje uwagę Rosjan - dodaje.

Ostatnio często przebywający w Polsce polityk zwrócił jednak uwagę, iż jego zdaniem, Rosja nie zaatakuje krajów takich jak Litwa, Łotwa czy Estonia. Wszystko to ze względu na gwarancje ze strony NATO.

Gdyby Rosjanie zaatakowali te kraje, to na pewno odpowiedzą Amerykanie, ale także praworządni Niemcy, bo skoro zapisano w dokumentach, że krajów tych trzeba bronić, to Berlin będzie ich bronić – mówi.

Dlatego szczególnie narażone są kraje Zachodu sąsiadujące z Rosją, które nie należą do NATO, czyli Finlandia i Szwecja – dodał Saakaszwili.

Jego zdaniem, scenariusz konfliktu jest już w tym momencie do przewdzienia.

Rosjanie muszą zająć mały skrawek lądu, czy jakąś niewielką, niezamieszkałą wyspę. Dzięki temu Putin będzie mógł pokazać, że zaatakował rozwinięty kraj zachodni, który nie powstrzymał rosyjskiej presji. W takiej sytuacji Szwecja czy Finlandia będą protestować, ale nie zdobędą się na operację wojskową, nie mówiąc już o NATO. Odpowiedzią Zachodu będzie zaostrzenie sankcji, ale to już niczego nie zmieni - tłumaczy były prezydent Gruzji.

mor/WP.pl/Fronda.pl