Paweł Chmielewski, portal Fronda.pl: Z audytu przeprowadzonego w Ministerstwie Obrony Narodowej ma wynikać, że poprzednie kierownictwo resortu zakładało, iż Polska nie musi specjalnie przygotowywać się do obrony przed Rosją, bo wojna i tak nam nie grozi.

Michał Jach (PiS), przewodniczący sejmowej Komisji Obrony Narodowej: Z dokumentów, które oficjalnie prezentowała poprzednia koalicja, a które zatwierdzał prezydent Bronisław Komorowski, wynika, że zakładano, iż w perspektywie 20 lat w zasadzie nie ma wielkiego zagrożenia dla Polski. W wielu dokumentach opisujących bezpieczeństwo kraju powtarzano jak mantrę artykuł 5. Traktatu Waszyngtońskiego. Artykuł ten wskazuje, że obroni nas NATO. Niestety, trudno znaleźć gdziekolwiek odwołania do 3. artykułu tegoż Traktatu, mówiącego, że musimy mieć też własną zdolność obronną. Wiedza, którą wczoraj uzyskaliśmy na posiedzeniu Komisji Obrony Narodowej, potwierdza, że zgodnie z taką koncepcją godzono się, że Rosjanie mogliby w ciągu kilku lub kilkunastu dni osiągnąć linię Wisły. Polska nie była dotąd gotowa do obrony wschodniej części kraju.

Rodzi się teraz pytanie, czy rząd Prawa i Sprawiedliwości wypracuje nową strategię obrony, która będzie w znacznie większej mierze polegać na własnych siłach i przygotowywać się do obrony także wschodniej Polski?

Będziemy bezwzględnie przestrzegać konstytucji, która mówi o niepodzielności suwerenności kraju. Bronić należy każdej piędzi ziemi polskiej, a zatem Polska musi być obrona wzdłuż wszystkich granic. Trudno mówić o wypracowaniu nowej strategii. Trzeba raczej przygotować siły zbrojne do obrony. To już się dzieje, bardzo intensywnie pracujemy nad tym, by wzmocnić obronę wschodniej części kraju. Nie zdradzę przecież żadnej tajemnicy mówiąc, gdzie znajdują się siły zbrojne. Jest powszechnie wiadome, że ludzie, którzy decydowali w przeszłości o ich rozmieszczeniu, zdali się nie obudzić jeszcze z czasów Układu Warszawskiego, kiedy najlepsze wojska były na zachodzie. Trzeba tymczasem wzmocnić stronę wschodnią. Wiadomo już, że pierwsze trzy brygady Obrony Terytorialnej powstaną właśnie na tym kierunku. Jednostki stacjonujące na wschodzie będą otrzymywały najnowocześniejszy sprzęt i będą rozwijane do pełnych etatów.

Czy Obrona Terytorialna złożona z 35 tysięcy żołnierzy to nie jest jednak za mało, by efektywnie bronić całego kraju? Krytycy wskazują, że to raczej tylko uzupełnienie wojsk operacyjnych.

OT ma zupełnie inne zadania niż wojska operacyjne. Oczywiście chcielibyśmy, by OT była jak najliczniejsza. To wymaga jednak dużych pieniędzy, a przede wszystkim czasu. Teraz trzeba stworzyć sprawną obronę na wschodzie, która w sytuacji zagrożenia będzie mogła prowadzić bardzo dotkliwe dla przeciwnika działania.

Obecne plany OT są jednak dalekie od masowości, która w ocenie wielu ekspertów jest jedynym gwarantem sukcesu działań dywersyjnych, jakie ta struktura miałaby prowadzić.

Oczywiście chciałoby się, żeby to było jeszcze więcej. Powtarzam jednak, że trzeba czasu. Żołnierzy OT należy wyszkolić, wyposażyć, a przede wszystkim zapewnić im jakąś infrastrukturę. Tej obecnie nie ma. MON w poprzednich latach w pogoni za jakimś iluzorycznymi zyskami ze sprzedaży majątku wyprzedawało wszystko, co najbardziej atrakcyjne, byleby zdobyć tylko parę milionów złotych. Przy budżecie MON nie miało to nigdy żadnego znaczenia, ale odsprzedano za małe pieniądze wiele atrakcyjnych obiektów. Drastycznym przykładem była sprzedaż twierdzy Modlin za 24 mln złotych, co prawdopodobnie jest porównywalne z kosztem cegły, jaka tę twierdzę buduje. Zwracam uwagę na bardzo intensywne zabiegi całego rządu względem obecności NATO w Polsce. Mam przekonanie, że zakończą się one sukcesem, a Amerykanie zbudują na terenie Polski bazę logistyczną, która zapewni tak zwaną permanentną ciągłość sił w Polsce. To będzie znaczące wzmocnienie naszego bezpieczeństwa. Potencjalny przeciwnik będzie musiał liczyć się z tym, że nasi sojusznicy potraktują polskie terytorium jako integralną część całego NATO. Warto pamiętać też o siłach szybkiego reagowania, brygadzie zwanej szpicą, o której powstaniu zdecydowano po szczycie NATO w Newport. Siły te mają osiągać gotowość bojową w czasie od 48 do 72 godzin na terenie całej Europy.

Po wczorajszym posiedzeniu Komisji Obrony Narodowej posłowie opozycji zarzucali, że raport przedstawiony przez ministra Antoniego Macierewicza jest wynikiem nieufności do NATO. Jak wygląda ta sprawa naprawdę? Na ile rząd Prawa i Sprawiedliwości ufa zapisom Traktatu Waszyngtońskiego?

Obawiam się, że te zarzuty to paranoja. Przecież wszystkie dokumenty oficjalne państwowe, tworzone przez poprzednie osiem lat, zawieszały bezpieczeństwo Polski na wierze w artykuł 5 Traktatu. Nic więcej nie robiono. My jesteśmy, oczywiście, przekonani, że NATO wywiąże się ze zobowiązań traktatowych. Minie jednak jakiś czas, zanim Sojusz udzieli nam pomocy. Musimy prowadzić taką operację obronną, która ochroni do tego momentu nasze terytorium. Według największych ekspertów, jak choćby szefa Stratforu George’a Friedmana, musimy być przygotowani na przynajmniej miesiąc samodzielnej obrony. Potrzebne  są nam zatem własne, doskonale wyposażone siły zbrojne. W naszym raporcie nie ma żadnych nieracjonalnych obsesji czy obaw. To grube opracowanie, które zawiera fakty, liczby, twarde dane. Pokazują, jak poprzednia koalicja zaniedbała bezpieczeństwo militarne Polski. W czasie wczorajszej debaty pan minister Mroczek bardzo silnie atakował ministra Antoniego Macierewicza. Nie zakwestionował jednak żadnego wniosku z naszego raportu. Wszystkie zarzuty były skierowane ad personam, to były tylko obraźliwe słowa. Sytuacja bezpieczeństwa Polski jest tymczasem taka, jaka jest.

Jak rozumiem PiS podtrzymuje strategię, według której zaufanie pokłada się w pomocy ze strony NATO, ale zarazem chce znacznie lepiej niż dotąd przygotować polskie wojsko do obrony?

Podpisaliśmy traktat i wierzymy, że nasi sojusznicy wywiążą się ze zobowiązań traktatowych, tak samo, jak my jesteśmy gotowi się z nich wywiązać. Nie jest natomiast tak, że uważamy NATO za lekarstwo na wszystkie nasze bolączki. Nie. Musimy mieć silną armię, która zatrzyma pierwsze ewentualne uderzenie przeciwnika i pozwoli zachować suwerenność do czasu wsparcia nas przez siły sojusznicze. Nie jest ani tak, że nie ufamy NATO, ani tak, że bezwzględnie polegamy na założeniu, iż obroni nas Sojusz. Mamy świadomość, że w artykuł 3. Traktatu Waszyngtońskiego mówi o konieczności zapewnienia sobie własnego potencjału obronnego. Dopiero później następuje artykuł 5. mówiący o tym, że agresja na jednego z członków NATO traktowana jest jako agresja na cały Sojusz.

Czy jest zarazem przewidywany wariant, w którym NATO jednak nie reaguje, albo reaguje zdecydowanie zbyt późno?

To jest wariant strategiczny, plany są tu ściśle tajne. Pan pozwoli, że nie wypowiem się na ten temat. Chcę zarazem jednoznacznie zapewnić, że nasz rząd, czując odpowiedzialność za bezpieczeństwo obywateli i całej Ojczyzny, bierze pod uwagę szerokie spektrum zagrożeń. Bierzemy pod uwagę różne warianty sytuacji politycznej i militarnej.

Zostawmy rzeczy ściśle tajne. Żołnierze, którzy mają nas obronić, nie wyskoczą jednak z kapelusza. Dlatego pytam o wariant obrony samodzielnej. Wróćmy w tym kontekście do Obrony Terytorialnej. Czy rząd zakłada, że te 35 tysięcy żołnierzy, to jest tylko początek, a docelowo, jeżeli pozwolą na to środki, OT zostanie jeszcze zdecydowanie bardziej rozbudowana?

Stworzenie OT złożonej z 35 tysięcy żołnierzy jest procesem bardzo czasochłonnym. To nie tylko samo przeszkolenie, trzeba przygotować też profesjonalne uzbrojenie. OT nie będzie na pewno korzystać z jakiegoś demobilu albo sprzętu wycofywanego z eksploatacji w jednostkach operacyjnych. To wymaga więc czasu. Według planów zaprezentowanych na posiedzeniu Komisji Obrony Narodowej w ubiegłym tygodniu, potrwa sześć lat, zanim te 35 tysięcy żołnierzy OT osiągnie pełną gotowość. Mamy wszyscy świadomość, że to za mało i potrzeba więcej. Nie ma jednak infrastruktury. Nie ma nawet miejsc w magazynach, nie ma strzelnic. Tworzenie OT jest gigantycznym przedsięwzięciem logistycznym. Chciałbym, by żołnierzy OT było dziesięć razy więcej – tym bardziej, że służba w OT jest zarazem integracją społeczeństwa, wychowaniem patriotycznym, jest bardzo cennym działaniem państwotwórczym. Nie możemy jednak improwizować, tworząc wojsko na papierze, które nie ma warunków do profesjonalnego wyszkolenia i nie może uzyskać nowoczesnego wyposażenia.

Problemem jest więc przede wszystkim brak pieniędzy na budowę infrastruktury i sprzęt?

To także, ale bardziej nawet niż pieniędzy, brakuje czasu. Wielkim wyzwaniem będzie też kwestia stworzenia odpowiednich kadr szkolących młodych ludzi mających zasilić szeregi OT. Siły zbrojne zostały bardzo zaniedbane, nie tylko w ciągu ostatnich ośmiu lat, choć tam widać to szczególnie jaskrawo. Przedsięwzięcie wzmocnienia bezpieczeństwa zewnętrznego wymaga naprawdę długiego czasu, pieniędzy i intensywnej pracy.

Rozmawiał Paweł Chmielewski