Luiza Dołęgowska, Fronda.pl: Kilka dni temu został podpisany największy w historii zakupów zbrojeniowych kontrakt z polską Hutą Stalowa Wola na  96 armatohaubic Krab. Czy ten kontrakt ma duże znaczenie dla polskiego przemysłu i dla wojska?

Poseł Michał Jach, przewodniczący Komisji Obrony Narodowej: Przede wszystkim to jest bardzo istotna sprawa z punktu widzenia sił zbrojnych, że dostaną bardzo wielkie wzmocnienie ogniowe - to pierwsza sprawa. Natomiast jeśli chodzi o polski przemysł zbrojeniowy to jest wielka rzecz. W kwestii armatohaubic - wszyscy, którzy się interesują polską zbrojeniówka obserwowali ładnych parę lat podejmowanie różnych dziwnych decyzji i ciągłe problemy związane z kwestiami technicznymi.

To nie tylko Huta Stalowa Wola, ale szereg innych zakładów, które będą produkowały na rzecz ostatecznego wyrobu, jakim jest ta armatohaubica i to będzie ważnym elementem prorozwojowym dla wielu przedsiębiorstw produkujących na rzecz tego uzbrojenia. Dostaną przede wszystkim zamówienia, na które niezwykle długo i z utęsknieniem czeka zbrojeniówka.

A poza tym to jest rzeczywiście nowoczesny sprzęt i duże zamówienia na taki sprzęt powodują skok technologiczny, bo firmy mają pieniądze na prace badawczo- rozwojowe. Poza tym to już jest konkret. Przez osiem lat nie tylko będzie ciągłość produkcji, ale w trakcie tej ciągłej produkcji wprowadzane będą wynikające z procesu eksploatacji rozwiązania, które będę dodatkowo udoskonalać tą technologię. To jest rzecz normalna, że w procesie eksploatacji wychodzą jakieś niedoskonałości, bo mimo testów i kontroli i tak pewne niedoskonałości się ujawniają. Dzieje się tak nie tylko w Polsce - pamiętamy, ile problemów miał Lockheed Martin, gdy wprowadzano po raz pierwszy do eksploatacji samoloty F35.

L.D.: Czy  w sytuacji, gdy wychodzą na jaw pewne problemy w technologiach, nawet z pozoru niezawodnych,  tak opłacalny kontrakt pozwoli dodatkowo pracować nad jeszcze nowocześniejszymi rozwiązaniami?

M. J.: Oczywiście, polskie siły lądowe potrzebują cały czas nowoczesnej artylerii i to nie może się skończyć tylko na wprowadzeniu tych armatohaubic.

L.D.: Pojawiła się też informacja, że w HSW były produkowane 122- milimetrowe haubice Goździk, armaty samobieżne, które są wciąż w eksploatacji -czy świadczy to o jakości produkcji huty, która otrzymała kontrakt?

M. J.: One nie są już produkowane, ale wciąż funkcjonują. Mają jednak o wiele mniejszy zasięg, mniej nowoczesną amunicję i to powoduje, że ich wartość bojowa jest zdecydowanie niższa niż tych, które wprowadzamy w tej chwili, choć wartość bojową wciąż posiadają. Żadne państwo podczas modernizacji nie przekazuje starszego sprzętu na złom, tylko może go przesunąć m. in. do innych jednostek niż jednostki pierwszorzutowe.

L.D.: Pani premier powiedziała, że zamówienia dla przemysłu zbrojeniowego mają stanowić koło zamachowe dla polskiej gospodarki. Czy budżet będzie też przeznaczany również dla wielu innych firm, które produkują na potrzeby przemysłu zbrojeniowego?

M. J.: To wygląda w ten sposób, że zamówienia wychodzą z budżetu Ministerstwa Obrony Narodowej, ale przecież realizacja takiego potężnego zamówienia wymaga stali - czyli pieniądze dostają huty, ale potrzeba też innych komponentów: kabli, żarówek, wyposażenia warsztatów. Tego wszystkiego nie robi jedna firma.  W drodze przetargów otwartych będą budowane garaże. Przy produkcji potrzeba chociażby farby itd. Potrzeba wyposażenia sanitarnego , które musi być dla każdej załogi, potrzeba specjalnych mundurów, bo przecież nie będą to mundury wyjściowe - i znowu ktoś musi to przygotować. Potrzeba będzie np. lawet do przewożenia sprzętu czy chociażby wiertarek. W planie zrównoważonego rozwoju przemysł zbrojeniowy odgrywa jedną z najważniejszych ról - jest kołem zamachowym reindustrializacji Polski.

Wszędzie na świecie historia cywilizacji pokazuje, że jeżeli państwo decydowało się na rozwinięcie zbrojeń, to zyskał na tym cały przemysł. Oczywiście często było tak, że celem końcowym było przygotowanie do agresji - tak było w przypadku hitlerowskich Niemiec, ale jest też tak w przypadku tych państw, które widzą zagrożenie ze strony swoich sąsiadów czy jakiekolwiek inne, w celach obronnych i odstraszających rozbudowują swój przemysł zbrojeniowy, co w efekcie powoduje rozwój gospodarki.

L.D.: Przez ostatnie kilka lat można odnieść wrażenie, że Polska zupełnie nie była nakierowana na wzmacnianie obronności, raczej było wręcz odwrotnie - zachowywaliśmy się, mimo wyraźnego wzrostu różnych zagrożeń zewnętrznych poddańczo, jak wystraszony piesek, który kładzie się na grzbiet i czeka, żeby go pogłaskać - czy można powiedzieć, że wykazywaliśmy dużą bierność połączoną z uległością wobec silniejszych państw?

M. J.: Tak to mniej - więcej wyglądało. W ostatnich ośmiu latach wojsko coś kupowało, ale niestety, oprócz zapewnienia potrzeb bieżących, wszelkie zakupy - bo było ich kilka o dość dużym wolumenie - ale to były takie zakupy, na których polski przemysł nic nie zyskał. Kupiliśmy za ponad miliard złotych czołgi w Niemczech i to są bardzo dobre czołgi i dobrze, że je kupiliśmy - ale nie poszedł za tym ani offset, ani tym bardziej produkcja w Polsce. Kupiliśmy samolot szkolny włoski - to samo, kupiliśmy wyposażenie - nowoczesne rakiety manewrujące do samolotu F16 - ale to też odbyło się bez offsetu, bez częściowej produkcji w kraju, tylko był to tzw. zakup spółki. Zakupiono dobry sprzęt, uważam, że  to dobrze zrobiono, ale nie wykorzystano tej szansy, bo od sprzedającego można było się domagać więcej.

L. D.: Czyli nie było to załatwione coś za coś w sensie: za duży kontrakt jest offset, tylko jako typowa transakcja w sklepie, bez dodatkowych bonusów dla państwa, które kupuje?

M. J.: To potraktowano jako zwykłą zasadę wymiany: sprzedaż i zapłata. Nie było tak, że ponieważ jesteśmy bardzo atrakcyjnym klientem - bo takie zamówienia nie zdarzają się co miesiąc -powinniśmy tą przewagę wykorzystać. Cztery - pięć lat temu rynek zbrojeniowy się zwijał, i z tego powodu można było domagać się offsetu lub innych ciekawych propozycji od producenta.

dziękuję za rozmowę