Publicysta Witold Gadowski na swoim autorskim blogu w tekście ‘Nadchodzi największa wojna’ wieszczy iż ‘Walka toczy się dziś bowiem o początek i koniec, o najważniejsze – o panowanie nad Słowem!’, oraz proponuje utworzenie „Słownika wyrazów ukradzionych”.

Wspomniana przez red. Gadowskiego walka o panowanie nad Słowem jest w swojej istocie walką o panowanie nad myślą, walką o kontrolę i wpływ na ludzkie umysły, czyli w sumie walką o władzę nad ludźmi. Wiedzieli to od dawna komuniści, szykujący swoje armie do podbicia świata pod demobilizującym i rozbrajającym przeciwnika hasłem ‘Niech żyje Pokój!’, torujący sobie drogę przemarszu przy pomocy swoich tzw. użytecznych idiotów - pacyfistów i intelektualistów z zachodnioeuropejskich salonów kulturalnych, mediów i uniwersytetów.

Słowem, które jest szczepionką na pozbawienie przy pomocy słowa-broni ‘Pokój’ naszej woli działania i chęci obrony, było i jest słowo ‘Wolność’. Wolność jak wiadomo należy wywalczyć albo obronić, i która przez to jest skutecznym panaceum na agresywne rozbrojenie przy pomocy słowa-broni ‘Pokoju’.

Tu natychmiast oczywiście pojawia się kolejne narzędzie wpływu pacyfistów i komunistów - słowo-broń: ‘Wojna’. Oczywiście nikt normalny nie chce wojny, ale bez wolności - o która czasami trzeba toczyć wojnę – nie ma pokoju. No, chyba że pogodzimy się, iż ‘Każdy pokój jest lepszy niż wojna’ – tyle tylko że należałoby wtedy np. zaakceptować okupację Europy przez Niemiecką III Rzeszę i protestować przeciwko ‘zagrażającemu pokojowi’ lądowaniu Aliantów w Normandii w 1944r...

Jednak w przeciwieństwie do wielu publicystów prawej strony sceny politycznej, w toczonej obecnie walce o umysły, nie uważam iż jedyną możliwą taktyką jest wycofywanie się do strefy obrony w słowach-terminach takich jak ‘naród’, ‘wiara’, ‘tradycja’, etc. – mimo iż w przeciwieństwie do dzisiejszych lewych-liberałów bynajmniej nie uważam tych określeń za ‘złe’ czy ‘wsteczne’. Sądzę jednak, że pasywne oddawanie pola i działania defensywne tylko rozzuchwalają politycznie-poprawnych hunwejbinów liberalizmu, zachęcając ich do dalszych niszczycielskich działań. Dlatego uważam, żę warto pokusić się o odwojowanie centrum i zdobycie nowych przyczółków, co mogłoby zmusić stronę przeciwną do desperackiej defensywy i obrony niż zezwalając im na bezkarne hulanie po ziemi niczyjej i szukanie nowych miejsc do zaatakowania.

Zauważyłem, że najstraszniejszym i najokropniejszym słowem, wywołującym prawdziwą furię wśród typowych nadwiślańskich ‘MICHTRIX-owców’ (zwanych także lemingozą czy wielkomiejskim proletariatem biurowym), nie jest bynajmniej słowo ‘prawica’, ‘naród’, ‘tradycja’, ‘konserwatyzm’, ale proste słowo NORMALNOŚĆ – i dlatego z przewrotną, zimną i wyrachowaną radością go używam dla wywołania seansu dzikiej nienawiści wśród liberalnych banalnych proletariuszy biurowych. Otóż normalne i zwykłe zdawałoby się słowo ‘normalność’ wywołuje u nich furię – słysząc je, najpierw prychają arogancko ‘Przecież nie ma czegoś takiego jak normalność!’, po czym zaraz szybko dodają z nieskrywaną nienawiścią ‘A po drugie to nikt nie jest normalny!’

Innym określeniem, który także działa jak płachta na byka, jest słowo ‘wartości’. O ile nie chodzi o tzw. europejskie wartości, to wszelkie odwoływanie się do zwykłych, naturalnych wartości budzi zgrozę i sprzeciw liberałów, którzy pisząc o wszelkich wartościach opisują je jako np. ‘tradycyjne’ wartości’, gdzie dolepione przymiotniki w rodzaju ‘tradycyjny’ albo 'konserwatywny' ma oczywiście stygmatyzować i zniechęcać do nich. Znając zasady gry, z tą większą więc radością często wspominam o ‘normalnych wartościach’, budząc tym większą liberalną zgryzotę.

W odróżnieniu od nielubianych wartości, dzisiejsza lewica lubi natomiast idee, bo z nich łatwo już zrobić ideologie – oderwane od swoich znaczeń zlepki lingwistyczno-propagandowe, stające się parodią swoich pierwotnych znaczeń: ze słusznej idei wspólnoty tworzy się komunizm niszczący wspólnotę; z wartości jaką jest ludzkie życie i osoba ludzka tworzy się humanizm, mordujący w pierwszym porywie 500 tys. do 1 miliona istnień ludzkich w czasie ‘humanistycznej’ Rewolucji Francuskiej; z ochrony przyrody tworzy się ‘ekologizm’, z praw kobiet ‘femiznizm’, z wolności ‘liberalizm’, z potrzeby wspólnotowości ‘neotrybalizm’, etc. Jeśli przyjdzie w tym środowisku z jakiegoś powodu moda na promocję rodziny, to oczywiście nie będzie to ‘tradycyjna rodzina’, tylko będzie ideologia np. ‘familizmu’ - trochę podobnie jak dzisiaj ludzie którzy nie potrafią już normalnie spacerować, tylko muszą ‘uprawiać’ dyscyplinę ‘nordic walking’. Dlatego cieszmy się zwykłą codzienną normalnością, zanim nie dowiemy się, że normalność jest passe, bo teraz modny jest Normalizm!

Michał Orzechowski

Sdp.pl