Michał Orzechowski

Polskie tradycyjne odpowiedzialne 'multi-kulti'

Informacje o planach Prezydenta Francji Emmanuela Macrona, który 23 między a 25 sierpnia odwiedzi Austrię, Rumunię i Bułgarię, pokazują, że Francja próbuje przez ignorowanie i pomijanie 'ukarać' takie 'buntownicze' i 'niepokorne' kraje jak Polska czy Węgry. Jakoś dziwnie w tym kontekście brzmią zachodnioeuropejskie slogany o ‘tolerancji’ i ‘niewykluczaniu’, jeśli po raz kolejny Europa Zachodnia stara się dzielić swoich wschodnich sąsiadów na lepszych i gorszych.

Jeśli do tego dodać deklaracje strony francuskiej, że "Cała ta podróż ma na celu uzyskanie lepszego dostępu do Wschodu", to chyba wypada się zwyczajnie cieszyć, iż Francja nie będzie starała się lokować w Polsce czy innych 'ukaranych krajach' kolejnych swoich supermarketów czy starać się przejmować kolejne polskie państwowe firmy przez francuskie państwowe firmy, tak jak swego czasu France Telecom przejęło Telekomunikację Polską.

Ale całe te zabawne obrażanie się i strzelanie fochów (zob. Marszałek Ferdinand Foch) i spokojna polska reakcja pokazuje, jak dzisiaj wyglądają relacje polsko-francuskie: Francja staje się dla Polski coraz bardziej drugorzędnym partnerem, pomimo post-imperialnych i post-mocarstwowych min i dąsów Paryża, a sam Macron oceniany jest przez Francuzów za najgorszego prezydentem w historii Francji.

Mieszkańcy krajów Europy Zachodniej coraz boleśniej przekonują się, że terror politycznej poprawności mass mediów i rządzącej oligarchii polityczno-biznesowej coraz silniej rozchodzi się z odczuciami i doświadczeniami dnia codziennego - tym bardziej, że już praktycznie dzień w dzień słyszymy o kolejnym zamachu terrorystycznym w Zachodniej Europie - tej rzekomo 'lepszej' i 'bardziej postępowej'. Wszystko to dzieje się pod terrorem sloganów o 'pomocy humanitarnej dla biednych uchodźców z Syrii' i nawoływaniu o 'europejską solidarność'.

Tymczasem okazuje się, że w szerokim otwarciu rządu Niemiec na imigrantów chodziło przede wszystkim o niemiecką gospodarkę, która potrzebuje ok. 150 do 200 tysięcy rąk do pracy. Przy okazji napiętnowane zostały te kraje naszego regionu, które nie dość, że coraz bardziej zdecydowanie zaczynają działać i wypowiadać się niezależnie od dyrektyw z Brukseli, to co gorsza niewystarczająco entuzjastycznie zareagowały na wizję wielkiej fali imigracji z krajów Maghrebu i odmówiły przyjęcia wmuszanych przez Berlin w 'imię europejskiej solidarności' migrantów - tym bardziej że przy okazji łamane jest unijne ustawodawstwo o kraju pierwszego pobytu i azylu, czyli Konwencja Dublińska.

Co więcej, same unijne agendy takie jak Eurostat informują, że tylko niewielka cześć imigrantów faktycznie pochodzi z ogarniętą wojną Syrii, a przeważająca większość z innych krajów, w tym tak odległe jak Afganistan czy Pakistan. A setki tysięcy 'Nowych Europejczyków' już zaczyna masowo ściągać swoje bliższe i dalsze bardzo liczne rodziny...

Jednak szadenfreude, czyli radość z czyjegoś nieszczęścia, to termin wymyślony i stosowany przez naszych zachodnich sąsiadów. Nie powinniśmy cieszyć się i radować z nieszczęścia innych, nawet jeśli państwa Europy Środkowo-Wschodniej od dawna przestrzegały swoich sąsiadów z Europy Zachodniej - rzekomo 'lepszej' części naszego kontynentu - przed masowym i nieodpowiedzialnym wpuszczaniem mas migrantów z Bliskiego Wschodu i Północnej Afryki. Dlatego, kiedy wreszcie zawita do nas przedstawiciel władz Francji czy Niemiec, powinniśmy zapoznać go zarówno z dniem dzisiejszym, gdy w Polsce żyje i pracuje ponad milion Ukraińców, ok. 100 tysięcy Wietnamczyków i kilkadziesiąt tysięcy Czeczenów; a także z tradycją I Rzeczpospolitej - prawdziwie wolnej i odpowiedzialnej wspólnoty europejskiej, która potrafiła stworzyć w mądry i przemyślany sposób odpowiedzialne multi-kulti, w którym katolicy, protestanci, prawosławni, Żydzi i muzułmanie potrafili żyć i współdziałać dla naszego wspólnego dobra - Rzeczpospolitej.

sdp.pl