Znany bokser Dariusz Michalczewski udzielił wywiadu dziennikowi „Polska The Times”, w którym opowiedział się za adopcją dzieci przez homoseksualistów. Użył oklepanego argumentu, że lepiej, by dziecko wychowywało się w związku jednopłciowym niż w rodzinie patologicznej. Sportowiec zarzucił także politykom, że zamiast zajmować się krzywdzonymi dziećmi, debatują nad możliwością adopcji przez homoseksualistów.

- Dla mnie liczy się, czy ktoś jest dobrym czy złym człowiekiem. A nie homo czy hetero. Z dwojga złego, jeśli miałbym wybrać adopcję przez parę homoseksualną lub wychowanie dziecka w rodzinie patologicznej, gdzie dzieci się bije, głodzi, a czasem wykorzystuje, wybieram adopcję przez parę homoseksualną. Nikt nie zastanawia się, jakie dzieciństwo taka para mogłaby dać tym dzieciakom. Nikt nie zastanawia się, czego one by chciały - być bite czy kochane – wyznał Michalczewski.

Przypadki patologii w rodzinach heteroseksualnych, o których mówi bokser, zdarzają się i nie ma co się oszukiwać, że jest inaczej. Pojawia się tylko pytanie – z jaką częstotliwością? Pan Michalczewski, twierdząc, że bezpieczniej jest pozwolić na adopcję dzieci przez homoseksualistów, nie zauważa (albo nie wie), że w parach jednopłciowych grozi im jeszcze większe niebezpieczeństwo. Bowiem według różnych statystyk, 40 proc. pedofilów to... geje. Szanse, że dziecko adoptowane przez homoseksulistów będzie kochane (nie zaś „kochane inaczej”) drastycznie maleją w świetle tego typu danych. Nie mówiąc już o tym, że dziecko dla prawidłowego rozwoju potrzebuje mamy i taty, a nie dwóch matek czy ojców... 

eMBe/Dziennik.pl