W rozmowie z Justyną Dobrosz-Oracz, redaktor naczelny Gazety Wyborczej, komentując uroczystości pogrzebowe „Inki” i „Zagończyka”, nie tylko bezpardonowo zaatakował politykę historyczną obecnego rządu i Prezydenta RP, ale też tradycję Żołnierzy Niezłomnych. Wyraźnie daje do zrozumienia, że wskrzeszanie pamięci o tych bohaterach oparte jest na kłamstwie. Twierdzi wręcz, że Żołnierze Wyklęci nie tylko ponieśli klęskę ale nie pozostawili po sobie niczego, co warte byłoby upamiętniania.

„Dlaczego żołnierze wyklęci przegrali? Całkowicie. Dlaczego nie zostawili żadnego dziedzictwa? W tej chwili wskrzeszanie tych bohaterów (…) z punktu widzenia dorobku politycznego jest równe zeru."

Michnik zdaje się lekceważyć i nie doceniać setek tysięcy młodych ludzi, którzy w swoim życiu wzięli za wzór polskich bohaterów, takich jak „Inka” czy „Łupaszka”, ale też przeciwstawia im tych, którzy ówczesną walkę zbroją uważali za nieuzasadnioną. Wykorzystywanie autorytetu Prymasa Polski oraz przyszłego Ojca Świętego, którym rola religijnych i duchowych przywódców Narodu nakreślała inne cele i zadania, jest nachalną manipulacją.

„Jeśli się mówi tylko Żołnierze Wyklęci a inni to byli zdrajcy i tchórze, to ja się pytam czy to dotyczy wszystkich tych, którzy uważali, że walka zbrojna nie ma sensu? A więc i Stefana Wyszyńskiego i Karola Wojtyłę też? To też są zdrajcy i tchórze?”

Powrót do tradycji historycznych, przywracanie pamięci o polskich bohaterach i patriotach, Michnik sprowadza do absurdu, w charakterystyczny dla siebie sposób, posługując się uproszczeniami , generalizacjami i przerysowanymi porównaniami:

„Cały ten kurs na to, żeby zmienić narrację najnowszej historię najnowszej historii Polski, żeby udowodnić, że cała historia Polski od 45 roku to są tylko Żołnierze Wyklęci, potem długo, długo nic aż do braci Kaczyńskich. To jest oczywiście nonsens.” - stwierdza naczelny Gazety Wyborczej.

„I to mi przypomina w jaki sposób manipulowali narracją historyczną bolszewicy, i w Rosji i w Polsce. To wszystko zbudowane na kłamstwie jest.” - konkluduje.

Adam Michnik zdaje się nie rozumieć zachodzących w państwach zachodnich procesów odchodzenia od jedynie słusznych przez lata i powszechnie obowiązujących, lewicowych paradygmatów, oraz powrotu dużych części społeczeństw do tradycji i korzeni swoich narodów. Michnik wszystkie tego typu nurty, sprowadza do jednego mianownika - do faszyzmu.

„To jest taki moment, kiedy wiele krajów brunatnieje, ale to nie jest na zawsze. To jest taki przejściowy moment, który z całą pewnością minie ale co napsują to napsują.” - deklaruje Michnik.

Czyżby guru środowisk lewicowych zatracił zdolność trafnej oceny istotnych zjawisk politycznych i społecznych ?

LDD/ Fronda/ Źródło: wyborcza.pl