W Polsce ma miejsce „wybuch postaw ksenofobicznych”, a Angela Merkel postępuje „szlachetnie i mądrze” – przekonuje Adam Michnik w rozmowie z niemieckim dziennikiem.

Redaktor naczelny „Gazety Wyborczej” odnosi się do kwestii uchodźców.

- Opinia publiczna w naszym kraju jest podzielona - mówi. - Z jednej strony mamy tolerancję i otwartość. Z drugiej - musimy sobie radzić z wybuchem postaw ksenofobicznych. Są one wspierane przez manipulacje części klasy politycznej. To bardzo niebezpieczne – straszy Niemców.
Skromnie wspomina także o własnej roli w walce z polskim szowinizmem.

- Jestem redaktorem naczelnym gazety, która walczy z ksenofobiczną histerią. Ale jest wytłumaczenie tych lęków: Polska za sprawą Hitlera i Stalina stała się krajem jednorodnym etnicznie. Jeśli ktoś jest np. ciemnoskóry, wygląda egzotycznie. Wielu ludzi odczuwa strach, bo tego nie znają, bo jest to dla nich nowe – przekonuje Adam Michnik.

No fakt, brak Murzynów w Polsce to robota Hitlera, Stalina i – o czym Michnik zapomniał wspomnieć – polskich chłopów zbierających złote zęby. Przed wojną kraj roił się od Afrykańczyków, którzy przyjeżdżali masowo z polskich kolonii.

Szef „Wyborczej” nie zapomniał za to potępić postawy Prawa i Sprawiedliwości.

- Ich stanowisko jest nacjonalistyczne, ksenofobiczne i zakłamane – stwierdza.

Słuszne jest za to stanowisko Angeli Merkel.

- Myślę, że postępuje właściwie. Jej podejście do tej sprawy jest szlachetne i mądre – mówi. - Mam wielki szacunek wobec zachowania się Angeli Merkel w sprawie uchodźców.

Rację ma także rząd Ewy Kopacz.

- Nasz rząd nie chce, by to Bruksela decydowała. Nasi politycy są zdania, że kontyngentów nie można dyktować, ich wielkość musi być negocjowana – przekonuje Michnik. I dodaje, że Ewa Kopacz źle zrobiła, bo na początku, widząc zagrożenie, „zamknęła drzwi”.  

- A przecież, gdy przed drzwiami stoi głodny i bezdomny, drzwi trzeba otworzyć. Wchodząc do UE, przejęliśmy odpowiedzialność za tę wspólnotę. Niektórzy polscy politycy sądzą, że UE jest po to, by nam dawać pieniądze, i w zamian nie może na nic liczyć – tłumaczy redaktor naczelny gazety z ul. Czerskiej. Krytykuje ponadto argumenty przeciwników przyjmowania imigrantów.

- W takich argumentach tkwi wiele kłamstwa i hipokryzji. W tej chwili umierają ludzie, a my mówimy, że nie jesteśmy przygotowani. Nigdy nie jest się na coś takiego przygotowanym. USA też nie były przygotowane, by w latach 30. i 40. przyjmować Żydów. Ale czy mamy się spokojnie przyglądać, jak ludzie toną? To by było cyniczne i podłe – ocenia Michnik.

Warto przypomnieć, że Amerykanie uznali uciekinierów z III Rzeszy za „element niepożądany” i faktycznie ich nie przyjęli. Blisko tysiąc Żydów, którzy w maju 1939 r. wsiadło na statek do USA musiało wracać do Niemiec. Wielu z nich zginęło potem w obozach. Tymczasem Polska w 1939 r. przyjmowała Żydów deportowanych z Niemiec. Jednak ta historia chyba do narracji Michnika zbytnio nie pasuje.

KJ/Niezalezna.pl/Wpolityce.pl