Mike Pompeo, sekretarz stanu USA, stwierdził w wywiadzie udzielonym stacji Fox News, że może się okazać, iż Stany Zjednoczone już nie powrócą do finansowania Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) z kieszeni amerykańskich podatników. Pompeo zauważył także, że być może zamiast finansować zdyskredytowaną WHO, USA będzie naciskać na zmiany i przyjrzy się, czy nie czas zastąpić tej organizacji jakąś nową alternatywą.

Światowa Organizacja Zdrowia spotkała się z krytyką z powodu m.in. sprzeciwu wobec zakazu podróży z Chin, a także braku działań po ostrzeżeniach Tajwanu o możliwości rozprzestrzenia się epidemii właśnie z Chin. Prezydent Trump ogłosił w kwietniu tymczasowe zawieszenie finansowania WHO i przeanalizowanie roli, jaką organizacja ta odegrała w tuszowaniu rozprzestrzeniania się koronawirusa oraz zarządzania całą sytuacją. Każdego roku USA przeznacza na WHO ponad 400 mln dolarów.

Jak stwierdził amerykański senator Marco Rubio z Partii Republikańskiej: „W połowie stycznia, mimo narastających dowodów na to, że pacjenci zarażają się tym, co znamy teraz jako COVI-19, od innych ludzi, organizacja [WHO] powtarzała kłamstwo Komunistycznej Partii Chin, że nie ma dowodów na przenoszenie się z człowieka na człowieka. W styczniu WHO na życzenie Pekinu także zablokowała uczestnictwo Tajwanu w krytycznych spotkaniach, które miały koordynować reakcję na koronawirusa, a nawet według doniesień przedstawiła błędną informację o szerzeniu się koronawiursa w Tajwanie”.

Pompeo powiedział, że jeśli WHO będzie „działać i funkcjonować”, to Stany Zjednoczone zawsze będą jej częścią i będą ją wspierać. Jednak jeśli nie będzie spełniać zadań, do których jest przeznaczona, USA będą „działać z partnerami na całym świecie, by zapewnić strukturę, formę, model zarządzania, który w rzeczywistości się sprawdzi, jeśli chodzi o zamierzone cele”.

Krytycy WHO zwracają także uwagę na promowanie przez tę organizację aborcji. Nawet w sytuacji epidemii koronawirusa WHO wciąż domaga się szanowania tzw. „wyborów kobiet i praw do opieki w ramach zdrowia reprodukcyjnego”.

jjf/LifeSiteNews.com