SLD nie kryje radości z powodu objęcia przez Donalda Tuska stanowiska szefa Rady Europejskiej. Niewykluczone, że powodem tego zadowolenia jest nie tylko wysokie stanowisko dla polityka z Polski, ale także nowe możliwości dla Sojuszu. Jak bowiem donosi „Rz”, Leszek Miller może objąć stanowisko marszałka Sejmu po Ewie Kopacz.

Z informacji dziennika wynika, że premier dwukrotnie spotkał się w ostatnim czasie z Millerem. Mieli rozmawiać o rozwoju sytuacji po wyborze Tuska na szefa Rady Europejskiej. Jednym z możliwych scenariuszy jest wzmocnienie koalicji PO–PSL na poziomie parlamentarnym przez SLD. Sojusz wkrótce może stać się czwartym klubem w Sejmie, bo prawdopodobnie przejdą do niego kolejni posłowie Twojego Ruchu.

Miller na stanowisku marszałka Sejmu to ziszczenie marzenia szefa Sojuszu o zwieńczeniu kariery politycznej stanowiskiem drugiej osoby w państwie. Ale to nie wszystko, co chciałoby ugrać SLD na objęciu przez Tuska unijnego stanowiska.

Sojusz chciałby po wyborach samorządowych zostać trzecim partnerem w koalicji PO–PSL we wszystkich sejmikach wojewódzkich. To może być korzystne zarówno dla SLD, jak i PO-PSL, bo jak wynika z badań opinii publicznej, w części sejmików po wyborach samorządowych koalicja PO–PSL będzie za słaba, by utrzymać władzę. Dogadanie się z SLD mogłoby utrzymać koalicję przy władzy i zablokować PiS.

Ale realizacja tego scenariusza wcale nie jest taka pewna. Jak przypomina „Rz”, porozumienie z Sojuszem jest potrzebne Tuskowi do wywierania presji na prezydenta Bronisława Komorowskiego, aby realizował scenariusz wymyślony przez premiera. A gdy Tusk już osiągnie swój cel, SLD może przestać mu być potrzebny.

MaR/Rzeczpospolita