Luiza Dołęgowska, fronda.pl: Ministerstwo Obrony Narodowej zakupiło nowe samoloty dla VIP-ów, to pierwszy zakup samolotów od wielu lat. Czy już możemy być spokojni o to, że rząd i najważniejsze osoby w państwie będą bezpiecznie podróżować, bez kompleksów i w odpowiednich warunkach?

Bartosz Kownacki, wiceminister w Ministerstwie Obrony Narodowej: Rzeczywiście, przez niemalże 30 lat nie kupowano żadnych samolotów i to jest kompromitacja dla całej III Rzeczpospolitej, która pokazuje, jakie to było państwo. Nie można tego w żaden inny sposób skomentować niż tak, że było to państwo teoretyczne. Tamte samoloty zapewniały bezpieczeństwo w sposób teoretyczny, a w praktyce okazało się zupełnie co innego. Po likwidacji - decyzją rządu Donalda Tuska - Specjalnego Lotnictwa Transportowego w Polsce, rozpoczęliśmy w tym sektorze odbudowę. Najłatwiej jest coś zlikwidować, ale zbudować coś  w zamian -  to jest zadanie zdecydowanie bardziej trudne. Tak naprawdę jednym podpisem mógł ówczesny pan premier lub pan minister tę decyzję już dawno podjąć. Liczy się to, co zrobiono później - otóż nie zrobiono zupełnie nic, dopiero my podjęliśmy się tego zadania. Jednym z jego elementów było kupno samolotów. Kupiliśmy dwa małe i trzy duże samoloty -  to jest minimum, niezbędne dla potrzeb kraju tej wielkości. Tak naprawdę nasza flota lotnicza powinna być większa, ale rząd i tak podjął ogromny wysiłek, zaś w następnych latach będzie już dużo prościej, by kolejne maszyny dokupić.

Dlaczego nie zakupiono od razu tylu samolotów, ile jest faktycznie potrzebne?

Czym innym jest nabyć od razu pięć samolotów, a czym innym jest dokupić np. jeden czy dwa kolejne, by park samolotów rzadowych uzupełnić - wtedy wydatki są jednorazowo dużo mniejsze. Tak więc przede wszystkim trzeba było flotę odbudować i stworzyć całe zaplecze infrastrukturalno-osobowe. Jest to kwestia zarówno stacjonowania tych samolotów, odpowiednich hangarów, jak i ich serwisowania. Wyciągnęliśmy wnioski z tego, co było wcześniej i chcemy, żeby te samoloty były serwisowane w Polsce. Jest jeszcze bardzo ważna kwestia przygotowania techników w Bazie Lotnictwa Transportowego, jak i przygotowanie samych pilotów.

Czy to oznacza, że będzie położony szczególny nacisk na odpowiednie przygotowanie pilotów i stabilność ich służby?

Mamy doświadczenia sprzed katastrofy smoleńskiej, wiemy, co się wtedy działo i niestety: 3. Spec-pułk nie działał w sposób prawidłowy, tam było wiele uchybień. Jednym z podstawowych było odchodzenie ze służby pilotów - nie było zapewnionej naturalnej zastępowalności pokoleń.

Teraz wprowadziliśmy istotne mechanizmy: po pierwsze - znaleźliśmy ekipę pilotów, która chciała się podjąć takiego zadania; wprowadziliśmy mechanizm, zgodnie z którym ci piloci będą minimum 5 lat służyli w jednostce, bo są doskonale przeszkoleni i mają znakomite umiejętności, a samoloty na których będą pracować, mogą być również samolotami rejsowymi, więc ich umiejętności przydadzą im się już zawsze.

W Polsce zapotrzebowanie na takich pilotów na rynku cywilnym jest ogromne, oni zarabiają wtedy kilkakrotnie, żeby nie powiedzieć- kilkunastokrotnie więcej, niż w wojsku. Stąd musieliśmy wprowadzić mechanizmy, które ,,przytrzymają'' tych żołnierzy i mają oni obowiązek przebywania co najmniej 5 lat w służbie. 

To jest też zadanie dla naszych następców, aby tego nie zniszczyli, bo jest to także duży wysiłek finansowy, organizacyjny, techniczny i kontynuacja tego zadania - zapewnienie ciągłości kadr pilotów - jest bardzo istotna. Nie chcemy, żeby okazało się, że zrobimy dziś nabór pilotów, będą odpowiednio wyszkoleni i przygotowani, tylko później zaczną odchodzić i nie będzie ich następców. Piloci mają zapewnione odpowiednie dodatki i wszystko zorganizowane w taki sposób, że rzeczywiście mają poczucie, że przewożą najważniejsze osoby w państwie i warto w tej jednostce służyć.

Czy osoby, które będą pilotować samoloty przewożące najważniejsze osoby w państwie są odpowiednio wybrane, sprawdzone i przechodzą wyśrubowaną selekcję kadrową?

Oczywiście, przeszły wszelkiego rodzaju sprawdzenie, gwarantujące bezpieczeństwo, ,,szczelność'' tych osób - to jest przeprowadzone przez odpowiednie instytucje, które czuwają nad realizacją właśnie takich zadań.

Ale - co najważniejsze - piloci są odpowiednio wyszkoleni i już nie będzie żadnych wątpliwości, czy ćwiczyli na odpowiednich symulatorach, a to ważna kwestia. Już nie będzie wątpliwości, że piloci byli szkoleni na symulatorach samolotów, które nie istnieją - bo np. Tupolewy wyglądały w praktyce zupełnie inaczej.

Teraz piloci będą szkoleni na symulatorach, które odpowiadają dokładnie tym samolotom, na jakich latają. Tak samo planujemy z Boeingami, i gdyby udało się, aby szkolenia były w Polsce - byłoby znakomicie. Na pewno na te szkolenia nie będzie brakowało pieniędzy, ani nie będzie to fikcja - bo to będzie symulator odpowiadający dokładnie naszemu sprzętowi.

Czy koncern, od którego kupiono samoloty daje pełne gwarancje jakości i bezpieczeństwa?

Są dwie dobre firmy: Airbus i Boeing, jeśli chodzi o samoloty do transportu najważniejszych osób. Patrząc ze względów obiektywnych, akurat nasze wymagania spełniał Boeing. Ważne jest też i to, że nie zdecydowaliśmy się na żadnego pośrednika - różne firmy mają różną strukturę właścicielską, różne elementy mogą być wątpliwe. Służba kontrwywiadu wojskowego składała zastrzeżenia co do niektórych oferentów i dlatego podjęliśmy ostatecznie decyzję, by kupować bezpośrednio od producenta. Najgorszym wariantem byłoby dostarczenie samolotu lub praca przy nim osób, które nie dają gwarancji bezpieczeństwa - w sensie szczelności sprawdzonej przez służby, a tego typu ryzyka w tych postępowaniach były.

Pojawiają się w tej sprawie wciąż jakieś głosy krytyczne, że w zakupie nie brali udziału pośrednicy.

Tym bardziej dziwię się zarzutom pewnych osób, czy zarzutom opozycji, bo my zrobiliśmy to, co gwarantuje bezpieczeństwo. W tym przypadku samolot nie jest narażony na instalację podsłuchów czy podglądów lub na szereg innych rzeczy, budzących wątpliwości w kwestiach bezpieczeństwa. Firma, dostarczająca samolot musi gwarantować zrealizowanie kontraktu, aby nie było wątpliwości, że pieniądze będą właściwie wydane - więc zrobiliśmy wszystko z najwyższą troską o nasze bezpieczeństwo.

Czy te mniejsze samoloty, które kupiło MON są równie niezawodne?

Jeśli chodzi o samoloty mniejsze, to nie mają one pewnych systemów - np. do łączności tajnej, ani systemów obrony tak dalece zaawansowanej, jaka jest potrzebna. W związku z tym można było zrealizować to zamówienie w systemie otwartym, zgodnie z Ustawą i prawem o zamówieniach publicznych, czyli w najbardziej klasycznym trybie, dotyczącym zamówień. Samolot został szybko dostarczony, zaś dostawca jest sprawdzonym producentem od wielu, wielu lat, tak jak i model samolotu - jest produkowanym od wielu lat, sprawdzonym modelem, bardzo dobrze oblatanym i nie ma tu ryzyka żadnego niebezpieczeństwa, bo jego usterkowość jest naprawdę minimalna.  

W jakich kryteriach oceniana jest jego niezawodność?

Dla porównania - nasza flota samolotów czy śmigłowców - ma usterkowość rzędu kilkudziesięciu procent, choć są w to wliczane nawet drobne usterki jak np. przepalenie bezpiecznika, co również podwyższa parametry liczone jako usterkowość. Natomiast  nowe samoloty mają usterkowość rzędu ułamka procenta, więc jest to bardzo bezpieczny samolot, którego modele w liczbie ok. tysiąca przewożą najważniejsze osoby na całym świecie, VIP-ów i prezydentów. Pasażerem takiego samolotu jest np. prezydent USA oraz najbogatsi ludzie świata, więc nikt sobie nie może pozwolić, by była to konstrukcja ryzykowna, ale też zbyt droga w eksploatacji. Wbrew pozorom - ludzie bogaci patrzą również na to, żeby transport był tańszy, i faktycznie - ten samolot będzie tańszy w eksploatacji niż dzisiejsze samoloty CASA, więc loty z VIP-ami będą teraz po prostu bardziej ekonomiczne.

Patrząc z perspektywy czasu i bezpieczeństwa najważniejszych osób w Polsce - czy decyzje o serwisowaniu rządowych samolotów w Rosji - w Samarze - były odpowiedzialnymi decyzjami?

To była tak gigantyczna niedorzeczność, że trudno to w ogóle zaakceptować. Optymalną sytuacją jest, gdy samolot dla VIP-a  jest serwisowany w danym państwie, jeśli to państwo jest tej wielkości, co Polska. Granicą, do której można by się posunąć, jest serwisowanie samolotów w państwach sojuszniczych, z którymi mamy wspólnotę interesów, ale to jest jakieś minimum gwarancji. Natomiast decyzja o serwisowaniu samolotów, takich jak Tupolewy, poza państwem polskim - nie mówię już, że w państwie niespecjalnie życzliwym Polsce, ale w ogóle poza państwem, które jest w jakichkolwiek sojuszach z nami, i poza granicami kraju - jest czymś skrajnie nieodpowiedzialnym i trudno to sobie wyobrazić. Ale taka była III Rzeczpospolita i tak naprawdę nikomu na niczym nie zależało.     

Teraz dopiero widzimy wielki kontrast i różnicę w podejściu do spraw bezpieczeństwa najważniejszych ludzi w państwie i chyba długo już nie trzeba będzie się martwić o godny standard lotów najwyższych urzędników?

Ta flota gwarantuje 30 lat spokoju pod względem godnego i bezpiecznego transportu najważniejszych osób w Polsce. Mam nadzieję, że przez te lata będziemy tylko ją rozbudowywali. Kiedy ktoś nas atakuje w sprawie zakupu samolotów, to niech zauważy, że w czasie rozmów rządowych polsko-hiszpańskich, na płycie lotniska stał jeden duży samolot typu Boeing/Airbus i dwa małe samoloty. Tyloma samolotami przyleciała delegacja hiszpańska i to jest standard - bo możemy się porównać do Hiszpanii, kraju podobnego zarówno pod względem wielkości jak i gospodarczo. Tam nie budzi to żadnych sensacji i jest czymś naturalnym.

Bezpieczeństwo jest najważniejsze, więc teraz chyba nie odstajemy już od reszty świata w tej kwestii?

Dokładnie, ale tu wchodzi w grę także sprawność funkcjonowania administracji. Biznesmeni mają takie samoloty nie z powodu ,,widzimisię'', ale zazwyczaj jest to narzędzie do wykonywania codziennej pracy, a rząd jest tego rodzaju przedsięwzięciem, tylko że znacznie bardziej skomplikowanym.

Dziękuję za rozmowę