Były rzecznik Ministerstwa Obrony Narodowej, Bartłomiej Misiewicz krytycznie odniósł się do artykułu o nieprawidłowościach w Polskiej Grupie Zbrojeniowej, który ukazał się w najnowszym numerze tygodnika "Sieci".

"Na razie moi prawnicy wystąpią ze sprostowaniem do redakcji tygodnika "Sieci" oraz innych redakcji, które podjęły kłamliwą narrację"-poinformował były współpracownik Antoniego Macierewicza w rozmowie z "Super Expressem". Misiewicz wyraził podziękowania dla Centralnego Biura Antykorupcyjnego za to, że podjęło kontrolę w PGZ, ujawniło nieprawidłowości i wskazało winnych. Bartłomiej Misiewicz ujawnił, że został oczyszczony ze wszelkich zarzutów, które- jak podkreślił- chcą mu postawić autorzy artykułu. 

"(Marcin Wikło i Marek Pyza- przyp. red.)Opatrując artykuł moim zdjęciem, próbują szkalować pracę funkcjonariuszy. Próbują czynić mi zarzuty z tego, że kogoś znałem"-ocenił były rzecznik MON. 

"A dlaczego nie stawiają zarzutów redaktorowi Karnowskiemu, że zrobił w 2009 r. wywiad z Jerzym Urbanem. Przecież też go znał!"-ironizował Misiewicz. Zapytany o to, skąd atak na niego, nawet w momencie, gdy od ponad roku nie ma go w polityce, stwierdził, że o to chciałby zapytać samych braci Karnowskich. I zapytał:

"Czy chodzi o pracę w zespole parlamentarnym, który zajmował się wyjaśnieniem katastrofy smoleńskiej, czy chodzi może o wyrzucenie z centrum eksperckiego kontrwywiadu NATO ludzi, którym postawiono zarzut dotyczący nielegalnej współpracy z tajnymi służbami rosyjskimi, a może właśnie chodzi o rok 2015, gdy na posiedzeniu zespołu parlamentarnego mówiłem o działalności WSI i powiązaniach tych służb ze SKOK Wołomin i wyprowadzeniu z Polski za granicę ponad 3 mld zł?"

Misiewicz dopatrzył się "dziwnej analogii" pomiędzy tym, co dziś robią naczelni "Sieci", a tym, co miało miejsce w roku 2007 i opinia publiczna nazwała to aferą marszałkową. 

"Chodziło o rzekomą korupcję w komisji weryfikacyjnej ds. Wojskowych Służb Informacyjnych i akcji przeciwko przewodniczącemu komisji Antoniemu Macierewiczowi"-wyjaśnił były współpracownik Macierewicza. Rozmówca "Super Expressu" wyraził nadzieję, że Michał Karnowski, pracując wówczas w dzienniku, który publikował tego rodzaju artykuły, "nie wróci do źródła, z którego się wywodzi". 

yenn/SE.pl, Fronda.pl