Mariusz Pilis, reżyser, dziennikarz i korespondent wojenny, były szef TAI w rozmowie w Salve TV odniósł się do swojego najnowszego filmu pt: ”Teraz i w godzinę śmierci”, w którym pokazuje, jak wielką moc ma modlitwa różańcowa.

- Treści, którymi zajmowałem się do tej pory to były raczej zderzenie kultur, miejsca bardzo niebezpieczne, bo wojny. Wydaje się teoretycznie, że różaniec to jest inna planeta. Mam wrażenie, że właśnie nie – mówił Mariusz Pilis

- Mamy jakieś wyobrażenie o różańcu, czasami nie do końca dobre. Jak słyszę różaniec to kojarzy się ze starszą panią w kościele, klepiącą zdrowaśki. Mam wrażenie, że nasz film, mój i Darka Walusiaka przełamuje ten stereotyp widzenia różańca – dodawał

Jak podkreślał, „mieliśmy okazję przyjrzeć się różańcowi z innej perspektywy, takiej, gdzie ludzie traktują go bardzo serio jako element, który pomaga im zmieniać rzeczywistość”.

Pytany o to, co różaniec zmienił w życiu bohaterów filmu, mówił:

- Jednym dał niepodległość, innym wolność, jeszcze innym poczucie stabilności i zwycięstwa w różnych życiowym sytuacjach, tak jak np.: w Nigerii zdarzają się ludziom historie, których nie da się logicznie wytłumaczyć, to są momenty ocalenia od śmierci z rąk bojówki Boko Haram. To są rzeczy, które są obecne w naszym filmie - opowiadał

- Zrobiliśmy ten film w dziewięciu miejscach na świecie. To jest film, którego akcja toczy się na czterech kontynentach. Są tam rzeczywiście duże zwroty akcji – podkreślał 

- Jestem bardzo bliski takiemu obrazowemu podejściu do tego, czym jest różaniec. Mam wrażenie, że to jest taki uchwyt jak w autobusie, kiedy człowiek jedzie, a samochód zasuwa na zakrętach na lewo i prawo, jak się człowiek tego trzyma to nie upada – mówił Mariusz Pilis

 

zb/Salve TV