Tysiące ofiar wirusa eboli muszą przewracać się w grobach widząc, co świat robi z ich cierpieniem. Otóż ebola stała się właśnie symbolem marketingowym: nazwa i symbolika związana z wirusem jest umieszczana na torebkach, koszulkach, kolczykach, deskach do krojenia chleba, kubkach… Dosłownie na wszystkim, na czym można.  Co więcej pojawia się w tym kontekście nawet hasło „moda jest zaraźliwa”.

„Jest sezon na tego typu rzeczy. Ebola porusza wyobraźnię Ameryki. Wiem, że to przerażające, pochodzi od małpy, powoduje krwawienie z oczu. Tylko apokalipsa lub najazd zombie może być bardziej "gorącym" tematem” – powiedział jeden z amerykańskich sklepikarzy w rozmowie z „Huffington Post”.

Można tłumaczyć, że jest to tylko reakcja współczesnego społeczeństwa na medialny szum wokół eboli i próba wyśmiania kolejnego potencjalnego zagrożenia, jakie czyha na ludzkość. Zarazem jest to też przejaw wielkiej pogardy dla osób, które przez ebolę zginęły w tragiczny sposób. To kolejne świadectwo odejścia współczesnej cywilizacji od Boga. Gdyby to Chrystusa stawiać na pierwszym miejscu, nikomu nie przyszło by do głowy, by produkować i kupować koszulki z ebolą. Zamiast tego każdy zmówiłby za ofiary wirusa choćby dziesiątkę różańca. 

pac/se.pl