Dopiero w niepodległej Polsce doczekaliśmy się czasów, gdy szkalowanie i opluwanie polskości przez polskojęzyczne media - których zadaniem powinno być budowanie narodowej dumy - znajduje poklask, a nie potępienie.

Ostatnio głośno było o przypadku brutalnego pobicia 26 - letniej Polki na stacji Goldhawk Road  w Londynie. Kobieta została pobita tylko za to, że pochodzi z Polski. Niedawno media donosiły także o dyskryminacji Polaków w Szkocji, gdzie w jednym ze sklepów zabroniono pracującym tam Polakom porozumiewania się z polskimi klientami w języku polskim. Jak twierdziła zaś parę dni temu kustosz Muzeum Polskiego w Rapperswilu w Szwajcarii, Anna Buchmann, po 140 latach z powodu ksenofobii i antypolonizmu, muzeum musi szukać nowej siedziby.

Podobnych przypadków dyskryminacji, pobić, żartów o "głupich polaczkach", a także używania przez zagraniczne media sformułowania "polskie obozy śmierci", każdego roku są setki, jak nie tysiące. Oczywiście poza granicami naszego kraju przebywają dziś miliony Polaków i niesie to ze sobą pewne napięcia i konflikty. Wyraźnie jednak widać, że w państwach zachodnich panuje dziś przyzwolenie na dyskryminację Polaków, na którą w żadnym razie nie pozwolono by sobie, w stosunku do Żydów, Niemców, Francuzów, jednym słowem narodów, które skutecznie chronią swoich ziomków.  Polacy postrzegani są bowiem, jako ofiary, które nie tylko nie będą walczyły o swoje prawa, ale także jako osoby, które nie otrzymają wsparcia ze strony polskich instytucji, których zadaniem jest im właśnie pomagać. Polskie służby działają bowiem sprawnie zazwyczaj wtedy, gdy za granicą trzeba złapać pijanych rowerzystów albo pochwalić się Polakami, którzy odnieśli sukces bez udziału polskiego państwa. Gdy zaś przychodzi do pomocy w potrzebie i walki o prawa Polaków na obczyźnie, to nagle okazuje się, że zostają oni sami bez żadnego wsparcia, ale za to z dobrą radą: Jak wam źle, to wracajcie do Polski.

Trudno zresztą, aby państwo polskie miało walczyć z antypolonizmem za granicą, skoro w samej Polsce panuje dziś moda na polakożerstwo. Jeżeli przecież na własnym  podwórku nie reagujemy na ataki na polskość i robienie przez niektóre środowiska z Polaków antysemitów, to trudno oczekiwać, że polska prokuratura będzie ścigać zagraniczne media za używanie sformułowania "polskie obozy śmierci".

W państwie, które dba o swoje dobre imię i godność obywateli, ludzie, którzy nie okazują szacunku zamieszkującemu owe państwo narodowi, od razu spotkaliby się z ostracyzmem i byliby wyłączeni z uczestnictwa w życiu publicznym, stając się pariasami salonu. Niestety w przypadku Polski jest wręcz odwrotnie. Dziś na szkalowanie Polaków w Polsce, a tym bardziej za granicą nikt nie reaguje. Osoby, które plują na Polskę są wręcz promowane i zapraszane do telewizji, aby opowiedzieć w niej, jak bardzo nienawidzą Polski, Polaków i polskości. Im bardziej zaś zioną nienawiścią do swojej narodowej tożsamości, tym większymi stają się bohaterami i tym głośniejszy towarzyszy im aplauz ze strony zblazowanej i zakompleksionej pseudoelity.

Warto w tej kwestii przypomnieć słowa św. Jana Pawła II z 2 czerwca 1980 roku, gdy przemawiał w siedzibie UNESCO, w Paryżu: - Jestem synem narodu, który przetrwał najstraszliwsze doświadczenia dziejów, którego wielokrotnie sąsiedzi skazywali na śmierć – a on pozostał przy życiu i pozostał sobą. Zachował własną tożsamość i zachował pośród rozbiorów i okupacji własną suwerenność jako naród – nie biorąc za podstawę przetrwania jakichkolwiek innych środków fizycznej potęgi jak tylko własna kultura, która okazała się w tym przypadku potęgą większą od tamtych potęg.

Gabriel Kayzer