W początkach lipca odbyła się w Wiedniu konferencja zorganizowana przez Stowarzyszenie w Obronie Wolności (ADF) oraz Obserwatorium Nietolerancji i Dyskryminacji wobec Chrześcijan w Europie (OIDACE). Prawnicy, którzy zgromadzili się na obradach stwierdzili, że prawa przeciwko tzw. „mowie nienawiści” są wymysłem wprost totalitarnym.

„Podczas gdy ustawy w dziedzinie praw człowieka mają na celu ograniczenie wpływów państwa i zwiększenie roli obywateli, w przypadku praw o mowie nienawiści jest wprost przeciwnie. Prawa te są narzędziem totalitaryzmu, a nie wolnym demokracji” – mówił prawnik Paul Coleman ze ADF.

Coleman wskazał, że sama idea „mowy nienawiści” nie jest tak naprawdę do końca jasna, co przyznaje nawet Europejski Trybunał Praw Człowieka. Wskazał, że prawa o mowie nienawiści są często formułowane w bardzo niedbały sposób. A to pozwala na ich arbitralne używanie przez policję i sądy. Prawa te bowiem skupiają się nie na „uniwersalnych standardach”, ale na tym, jak osoba słuchająca „mowy nienawiści” się czuje.

Coleman zwrócił też uwagę, że prawa przeciwko mowie nienawiści „w wielkim stopniu ograniczają wolność słowa”. Tymczasem bez wolności słowa „nie może zaistnieć dyskusja pomiędzy obywatelami”, a zatem nie ma już miejsca na procesy demokratyczne. Prawnik zauważył, że omawiane prawa mogą „prowadzić do dużej nietolerancji i marginalizacji poprzez spychanie niepopularnych idei do podziemia”.

Coleman przypomniał, że prawa te często są używane do walki z religią. Na przykład w 2009 roku brytyjscy właściciele kawiarni zostali aresztowani, bo jednemu z gości baru nie spodobała się ich rozmowa na temat religii.

pac/cna