- Belgia może zniknąć z mapy za 10 lat – tak uważa minister spraw wewnętrznych Liesbeth Homans we flamandzkim rządzie.

Jest to kolejna wypowiedź z gorącej debaty na temat przyszłości Belgii.

Belgia jest podzielona na dwa niezależne regiony: Flandrię, gdzie mówi się po niderlandzku i francuskojęzyczną Walonię.
Minister spraw wewnętrznych prognozowała, że w 2019 roku zaczną się ogromne problemy.

– Wtedy odbędą się wybory parlamentarne i – jak można się spodziewać – znowu pojawią się problemy z utworzeniem belgijskiego rządu, który musi być złożony z partii z obu stron granicy językowej – mówiła.

Pytana o to, czy Belgia będzie istniała za 10 lat, Liesbeth Homans odpowiedziała: „Mam nadzieję, że nie. Możliwy jest rozpad, regiony mogą uzyskać taką dużą władzę, że Belgia przestanie istnieć”.

- Liesbeth Homans jest czołową działaczką partii NV-A, czyli flamandzkich nacjonalistów, którzy chcieliby zamienić Belgię w luźną konfederację Flandrii i Walonii. Jednak od 2014, od kiedy partia weszła do koalicyjnego rządu, jej politycy wypowiadali się ostrożnie o rozpadzie Belgii, unikali też debaty na ten temat. Flamandzka minister tę ciszę przerwała. - informuje IAR

kz/IAR