"Gdyby Obóz Narodowo-Radykalny nie istniał, opozycja z pewnością by go wymyśliła. Spełnia on bowiem wszelkie warunki do bycia idealnym narzędziem w walce z… partią rządzącą" - pisze na łamach "Gazety Polskiej Codziennie" Wojciech Mucha.

"Dla opozycji spór z ONR jest niesłychanie korzystny. Pozwala jej pozycjonować się jako „walczącej z brunatnym zagrożeniem”. Już nie tylko jako „broniącej demokracji przed kryzysem konstytucyjnym”, ale jako realnej ofiary „fali faszyzmu”, która rzekomo po zwycięstwie PiS ma lać się przez Polskę. Zaroiło się od gromów ciskanych na PiS i prezydenta, jako jeśli nie członków, to cichych sojuszników ONR. Sprawę podchwyciła konająca Platforma, rzucając wniosek o delegalizację Obozu" - pisze Mucha.

"A czymże jest ONR, ze swoim wybrylantynowanym rzecznikiem i małą jak kminek liczbą działaczy? Tym, czym był zawsze w III RP (bo wbrew temu, czego chce „Gazeta Wyborcza”, jego członkowie nie wysiedli z wehikułu czasu na ubiegłorocznym wieczorze wyborczym PiS) – folklorem politycznym, charakterystycznym dla każdej demokracji. Istniejącym tylko dzięki pompowaniu medialnemu przez media „głównego nurtu”, przez lata robiące z ONR prawicę, która albo jest tożsama z PiS, albo go zastępuje" - wskazuje dalej autor.

"Tymczasem w przeciwieństwie do idiotycznych okrzyków i wymachiwania „flagami w kolorze zadłużonego szpitala” są w Polsce organizacje, których działalność nie ma potencjału medialnego, a jest realnie szkodliwa. Przykładem może być, co zdumiewające, praktycznie niezauważana w mediach tak zwalczających „brunatną falę” działalność m.in. Falangi czy Obozu Wielkiej Polski – jeszcze mniejszych niż ONR (to możliwe) organizacji. Ich członkowie nie ograniczają się do machania flagami. Wspierają rosyjskich terrorystów na Ukrainie, wizytują reżimy (Syrię czy Czeczenię), w Polsce prowadzą ofensywną działalność ideologiczną. To oni napadli dwukrotnie na księgarnie „Gazety Polskiej”, dewastowali popiersie płk. Ryszarda Kuklińskiego, prawdopodobnie to oni zniszczyli drzwi Samuela Pereiry i wystawili nagrobek Dawidowi Wildsteinowi. Blisko współpracowali z partią Zmiana aresztowanego za szpiegostwo Mateusza P. i pokazują się w towarzystwie wszelkiej maści prorosyjskich aktywistów z Europy. Tego jednak nijak nie da się przypiąć do PiS, nie jest więc zauważane przez „obrońców demokracji”. Bo i po co?" - pyta wreszcie.

ol