Sam Mohammad Amin został aresztowany. Przyznał się do zgwałcenia dziewczynki po recytacji Koranu w meczecie. Do przestępstwa doszło 1 maja tego roku. Mułła twierdzi, że sądził, iż dziewczynka była starsza oraz że wyrażała zgodę na jego zaloty.

Jednak świadectwo samej 10-latki oraz opinia lekarzy potwierdzają gwałt; dziewczynka odniosła podczas niego obrażenia wewnętrzne. Krwawiła tak mocno, że mogła stracić życie, bo opieka medyczna spóźniła się z pomocą.

Zarówno sama 10-latka jak i obrończyni praw kobiet, dr Hassina Sarwari, która zajęła się jej sprawą, zaczęły otrzymywać groźby śmierci ze strony różnych mułłów.

Dziewczynka, którą zgwałcił w meczecie mułła Mohammad Amin, przez pewien czas przebywała pod ochroną w ośrodku obrońców praw kobiet. Teraz na mocy decyzji policji powróciła na łono rodziny, co zdaniem obrońców praw człowieka może skończyć się dla niej śmiercią. Jej krewni nie chcą bowiem, by zgwałcona dziewczynka przynosiła im hańbę i zamierzają honorowe zabójstwo. Choć obiecali policji, że jej nie skrzywdzą, jej los jest wyjątkowo niepewny.

Sarwari twierdzi, że męska część rodziny miała zamiar wykraść dziewczynkę ze szpitala. Chcieli ją następnie zabić, a jej ciało wrzucić do rzeki. O sprawie poinformował ją wujek 10-latki, który został wbrew swojej chęci oddelegowany przez rodzinę do wyprowadzenia dziewczynki ze szpitala. Sarwari przytacza słowa matki 10-latki, jakie ta wypowiadała do córki siedząc przy szpitalnym łóżku.

„Moja córko, niech proch i ziemia teraz cię chronią. Przygotujemy ci łóżko z prochu i ziemi. Wyślemy cię na cmentarz, gdzie będziesz bezpieczna” – miała mówić matka przez łzy. Nawet ona uważała, że dla zgwałconego dziecka nie ma już innej drogi, jak tylko śmierć.

W najbliższym czasie okaże się, czy rodzina wykona swój zamiar i rzeczywiście zabije dziewczynkę.

pac/NYT