„Do tej pory kierowałem się troską o dobre imię Trybunału i milczałem, kiedy w przestrzeni publicznej pojawiały się nieprawdziwe informacje, znosząc je w imię wyższych racji” – napisał Muszyński w odpowiedzi Rzeplińskiemu. „Od tej pory będę jednak korzystał z mojego prawa do obrony w pełnym zakresie”- napisał sędzia Trybunału Konstytucyjnego, Mariusz Muszyński, w oświadczeniu wysłanym mediom po komentarzu prezesa TK, Andrzeja Rzeplińskiego do podjęcia przez katowicką prokuraturę śledztwa w sprawie niedopełnienia przez niego obowiązków lub przekroczenia uprawnień.

„Sprawa jest świadomie fałszywie przedstawiana, jako konflikt sędziego i prezesa Trybunału, który go nie chce dopuścić rzekomo do orzekania”- napisał Rzepliński.

Muszyński przypomniał, że badane przez Trybunał przepisy ustawy były wysłane do Sejmu, który był zobowiązany je odpowiednio zastosować.

„Pisząc, że powstały spór nie jest sporem osobistym między sędzią Trybunału, a prezesem Trybunału ma Pan rację. Ten spór to poważny problem z zakresu funkcjonowania państwa i równowagi władzy(...) Pozbawienie mnie możliwości orzekania nie znajduje takich podstaw i przekracza granice prawa. Podważa mój status sędziego, a tym samym godzi w konstytucyjne prawo Sejmu do wyboru sędziów TK i narusza konstytucyjną równowagę władz” – odpowiadał sędzia. Jego oświadczenie nie znalazło się na stronie TK. Co więcej, Trybunał sam potwierdził, że wybór Muszyńskiego na sędziego wcale nie był nielegalny.

„ (...) orzeczenie K 34/15 z 3 grudnia 2015 r. potwierdziło zgodność z konstytucją przepisu ustawy dotyczącego terminu składania wniosków z nazwiskami kandydatów (art. 137 ustawy z 25 czerwca 2015 r. o Trybunale konstytucyjnym). Nie było – jak się próbuje wmówić opinii publicznej – orzeczeniem o rzekomej nielegalności mojego wyboru”.

Zdaniem Muszyńskiego, TK manipuluje polską opinią publiczną:

„Po pierwsze, Trybunał nie jest kompetentny do kontroli aktów wyboru sędziów TK, ani sposobu dokonywania tych aktów przez Sejm. Po drugie, uzasadnienie do postanowienia, które Pan przywołuje zamiast sentencji wyroku, nie jest wiążącą prawnie częścią orzeczenia, a jedynie przedstawia motywy działania składu orzekającego. Po trzecie, akurat w przywołanej sprawie, zawarte w uzasadnieniu motywy nie mają żadnego związku z sentencją o umorzeniu".

Muszyński wyraził też wątpliwości, czy ostatni wyrok TK jest faktycznie wyrokiem, gdyż każde orzeczenie tej instytucji obowiązuje dopiero od momentu ogłoszenia go w Dzienniku Ustaw. Zdaniem sędziego, wątpliwości budzi to, czy akt ten spełnia wszystkie standardy prawne przewidziane dla wyroku.

Źródło: TVP Info