Jak informuje na swoich łamach "Gazeta Polska", budowa Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, która była oczkiem w głowie byłego premiera Donalda Tuska, pochłonęła o 200 milionów złotych więcej z budżetu państwa, niż powinna. 

Budowę muzeum poddali analizie kontrolerzy z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Niestety wyniki tej kontroli okazały się druzgocące dla zarządzających inwestycją. 

Decyzję o budowie podjęto w 2008 roku. Projekt ten był jednym z najważniejszych elementów polityki historycznej rządu Donalda Tuska. Odpowiedzialny za realizację budowy muzeum był Paweł Machcewicz, do którego ówczesny premier miał wielkie zaufanie. Niestety od samego początku realizacja projektu była pasmem niepowodzeń. Prace się opóźniały, a koszty stale rosły...

Efekt? Muzeum do dziś nie zostało otwarte, a kwestią jego budowy zajmowała się już Najwyższa Izba Kontroli. Z kolei teraz inwestycję postanowiło skontrolować Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Gdyby zarządzający projektem mieli otrzymać ocenę szkolną, raczej nie byłaby to ocena dopuszczająca... 

Jak stwierdzono w raporcie, do którego dotarła "Gazeta Polska", proces budowy muzeum historycznego aż roił się od poważnych błędów. 

W raporcie można przeczytać m.in.:

„Wpływ na sformułowanie oceny negatywnej miały liczne nieprawidłowości, które wystąpiły w toku badanego procesu inwestycyjnego, począwszy od przygotowania inwestycji i prowadzonych postępowań o udzielenie zamówienia publicznego do niewystarczającego nadzoru ze strony Muzeum nad realizowanymi przez wykonawców robotami budowlanymi”.

Kontrolerzy stwierdzili jasne - w wyniku złego zarządzania Skarb Państwa przeznaczył na tę inwestycję od 90 mln zł do 200 mln zł więcej, niż pierwotnie planowano. Co więcej w dokumentacji panował ogromny bałagan, a wiele zleceń przy tak poważnej państwowej inwestycji wykonywano "z wolnej ręki". 

Ta sprawa mówi wiele o tym, jak gospodarowano naszymi pieniędzmi za rządów koalicji PO-PSL.

emde/niezalezna.pl