Prezes ruchu "Miasto jest nasze" Jan Śpiewak określił, że rządy Hanny Gronkiewicz-Waltz w Warszawie przyczyniły się do rozwoju kilku niezdrowych procederów w mieście. 

Dzika reprywatyzacja to palący problem. Rzekomi spadkobiercy oraz osoby skupujące roszczenia przejmują coraz więcej nieruchomości w Warszawie, ale także w innych miastach. – Problem zaczął się pod koniec lat 90., ale pod rządami Hanny Gronkiewicz-Waltz przyspieszył – ocenił w programie „Cztery strony” Jan Śpiewak, socjolog, śródmiejski radny i prezes ruchu „Miasto jest nasze”.

– W teorii to jest naprawianie krzywd, które wykonała władza komunistyczna, czyli jest to zwrot nieruchomości przedwojennym właścicielom. W praktyce nie ma to wiele wspólnego z naprawianiem krzywd tylko z uwłaszczeniem się grupy handlarzy roszczeń, cwaniaków, adwokatów, deweloperów na majątku publicznym – przekonywał na antenie TVP Info.

Ostatnio jaskrawym przykładem jest nieruchomość Chmielna 70, która do 1945 roku należała do obywatela Danii, a ten jako obywatel kraju zachodniego otrzymał od władz PRL po wojnie odszkodowanie. – Więc jak to się stało, że dwa razy płacimy tą samą działkę? – pytał retorycznie Śpiewak i sam sobie odpowiedział.

– Cała ta reprywatyzacja polega na myku prawnym, że się cofa decyzje sprzed 70 lat, ale te decyzje mają nieodwracalne skutki – ludzie wykupywali mieszkania na podstawie tych decyzji nacjonalizacyjnych, a teraz sądy je cofają – tłumaczył warszawski radny.

Śpiewak uważa, że władze powinny jak najszybciej zająć się problemem. – W całym cywilizowanym świecie takie rzeczy są załatwiane systemowo, są odpowiednie ustawy. W Polsce jest to oparte na orzecznictwie sądów. W ubiegłym roku Trybunał Konstytucyjny orzekł, że jest to niekonstytucyjne, ale kamienice dalej są zwracane – podkreślił.

Prezes ruchu „Miasto jest nasze” wskazał, że obecna reprywatyzacja nie ma nic wspólnego z naprawianiem krzywd, a stała się przedmiotem zabiegów szemranych ludzi, działających także poza granicą prawa. Wyjaśnił, że grupa prawników skupuje roszczenia od spadkobierców albo sama je tworzy. – Słyszymy o przypadkach fałszowania testamentów. Mówimy o mafii, bo ci ludzie niczego się nie boją – zwrócił uwagę.

– Efekt jest taki, że pozbywamy się majątku publicznego, oddajemy go cwaniakom. Ma to już taki rozmiar, że możemy mówić o zorganizowanej grupie, która łamie prawo i wyłudza nieruchomości na gigantyczną skalę – dowodził Śpiewak, przypominając, że w 2011 roku w Warszawie została zamordowana działaczka lokatorska Jolanta Brzeska, która broniła się przed „czyścicielami reprywatyzacyjnymi” – została spalona w Lesie Kabackim, a śledztwo umorzono.

Radny uważa, że obecna sytuacja jest korupcjogenna, a stołeczni urzędnicy mogą brać łapówki. Ma na to wskazywać fakt, że osoby wyłudzające nieruchomości mają w Biurze Gospodarowania Nieruchomościami – „stajni Augiasza” jak się wyraził – dostęp do informacji o spadkobiercach, a są to dane poufne.

Zdaniem Śpiewaka prezydent Gronkiewicz-Waltz niewiele robi, żeby wyjaśnić sytuację. – Przypomnę, że sama też była beneficjentem dzikiej reprywatyzacji. Jej rodzina odziedziczyła kamienicę (na Noakowskiego 16 na Śródmieściu – przyp. red.). Powinna zdawać sobie sprawę jak często jest łamane prawo, jak często ta dzika reprywatyzacja jest procederem de facto wyłudzania nieruchomości – ocenił.

– Nie widzimy żadnych działań naprawczych. Pani prezydent od momentu kiedy ta afera wybuchła kilka miesięcy temu cały czas idzie w zaparte. To jest absolutnie dla nas niezrozumiałe. Powinna wyciągnąć konsekwencje przynajmniej służbowe wobec swoich podwładnych, a tutaj nic takiego nie widzimy, ona uważa, że wszystko jest w najlepszych porządku, a wiemy, że nie jest – podkreślił.

emde/tvp.info