Prokuratura stara się odpowiedzieć na pytanie, co tak naprawdę wydarzyło się w biurze Samoobrony 5 sierpnia. Klucze do biura mają jedynie prokuratorzy, którzy po pięciu miesiącach śledztwa przekonują, że wciąż „ustalają, czy Andrzej Lepper sam targnął się na własne życie, czy też do jego śmierci przyczyniły się osoby trzecie”.

 

Od samego początku śledztwa widać jednak zaniedbania. Najpierw prokuratorzy dopuścili, by sekcję zwłok Andrzeja Leppera przeprowadzić dopiero po trzech dniach od śmierci. Sporo działo się także w samym biurze. Ktoś m.in. ukradł z sejfu weksle, które kiedyś musieli podpisywać ludzie chcący znaleźć się na wyborczych listach partii.


Wątpliwości, co do przyczyny śmierci Leppera mają jego najbliżsi współpracownicy. - Ja miałem od początku wątpliwości i mam je dalej. Jestem przekonany, że Andrzej Lepper tego nie zrobił - twierdzi Janusz Maksymiuk.


Po kilkumiesięcznej pracy wątpliwości ma także prokuratura: - Gdyby ich nie miała, zakończyłaby śledztwo - podkreśla Monika Lewandowska.

 

TPT/TVN24