Sojusz Północnoatlantycki i Rosja coraz więcej uwagi poświęcają basenowi Morza Czarnego. To szansa dla Polski – pisze Przemysław Henzel na łamach „Onet.pl”.

Według autora za sprawą ostatnich działań Sojuszu i jego planów na przyszłość wzrasta znaczenie Rumunii oraz Bułgarii. Co więcej ma miejsce „domykanie” południowej części wschodniej flanki NATO przez USA, a to oznacza, że wzrastają szanse na realizację strategicznego celu Polski. Chodzi tu o zwiększenie obecności wojskowej Waszyngtonu w naszym regionie.

„Onet” przytacza tu jako przykład manewry na Morzu Czarnym rozpoczęte niedawno przez NATO, których – według dowódców – celem jest pokazanie przywiązania państw sojuszniczych do Traktatu NATO w zakresie wspólnej obrony. Zdaniem Henzela na strategiczną wagę Morza Czarnego dla NATO wpłynęła zdecydowanie aneksja Krymu oraz wojna na wschodzie Ukrainy. Morze Czarne staje się też coraz ważniejsze w związku z transportowaniem surowców energetycznych. Dochodzi do tego wzrost znaczenia Turcji wobec wydarzeń na Bliskim Wschodzie. Jako ostatni czynnik „Onet” wymienia prorosyjską postawę władz Grecji i Cypru, która musi być równoważona przez amerykańskie wpływy w Bułgarii i Rumunii.

Jest też w opinii Henzela nadzieja na wzmocnienie amerykańskiej obecności wojskowej w regionie Europy Środkowo-Wschodniej, co leży w strategicznym interesie Polski. Jak na razie dobrym polem wyjścia są cztery bazy w Bułgarii oraz jedna baza w Rumunii, a także planowane przez Amerykanów w tym obszarze inwestycje w infrastrukturę militarną. Jest też możliwe, że Rumunia zacznie współpracować bliżej z Polską w celu wzmocnienia wschodniej flanki NATO. Dochodzi do tego wsparcie przez Amerykanów Łotwy, gdzie wysłano 750 pojazdów bojowych, a także obecność składów z bronią USA w Norwegii czy debata o przystąpieniu do NATO Finlandii i Szwecji. Wszystko to wskazuje, że Sojusz coraz poważniej traktuje kwestię umocnienia wschodniej flanki.

bjad/onet.pl