"Bóg się rodzi" - kto z nas nie zna tej przepięknej kolędy. Ale czy wiecie, gdzie powstała? Odpowiedź może Was zaskoczyć. 

Kojarzy się z betlejemską stajenką i najbardziej rodzinnymi świętami w roku. Spośród wszystkich polskich kolęd, to właśnie ona jest śpiewana najczęściej. Mało kto wie, że "Bóg się rodzi" ma podlaski rodowód. Kolęda powstała w Suchodolinie, gdzie jej autor - Franciszek Karpiński - przez kilka lat dzierżawił majątek... Chociaż od Betlejem dzielą ją tysiące kilometrów, Suchodolina koło Dąbrowy Białostockiej ma coś wspólnego z miejscem, gdzie przyszedł na świat Zbawiciel. Przynajmniej tak twierdzą mieszkańcy tej niewielkiej wsi.

- W Betlejem Chrystus się narodził, a u nas powstała najpiękniejsza kolęda, która opowiada o Bożym Narodzeniu - tłumaczy Stanisława Łabieniec z Suchodoliny. Ta kolęda to "Bóg się rodzi" autorstwa słynnego poety doby stanisławowskiej - Franciszka Karpińskiego. Słowa znają, ale mało śpiewają Źródła historyczne podają, że Franciszek Karpiński przebywał w tej poddąbrowskiej wsi od 1787 do 1791 roku. Poeta dzierżawił majątek w Suchodolinie.

- Ludzie gadają, że stare ruiny w naszej wsi, to pozostałości majątku Karpińskiego. I chyba mają rację - mówi Danuta Hołownia, żona sołtysa Suchodoliny. Pobyt poety w tym urokliwym zakątku Ziemi Sokólskiej z pewnością pamięta olbrzymich rozmiarów lipa. Drzewo ma ponad 200 lat i rośnie w środku wsi. - Nazywamy ją "świętą lipką". W zasadzie to nie wiem, skąd wzięło się takie określenie. Może od kapliczki z Matką Boską, która od dawna stoi w lipowym pniu - zastanawia się Stanisława Łabieniec. Jej teściowa - Serafina - opowiadała kiedyś, że figurka Madonny trafiła do Suchodoliny z Grodna.

- Ludzie ją tu przynieśli. Po wojnie to było. Ale chyba po tej pierwszej, bo po drugiej mieszkańcy Suchodoliny nie mogli już chodzić na piechotę do Grodna, jak dawniej. Wszystko przez nową granicę - dodaje Stanisława Łabieniec. Przy "świętej lipce" odprawiane są nabożeństwa majowe. Dawno temu spod tego drzewa wyruszali też pielgrzymi do oddalonego o 7 kilometrów od Suchodoliny Różanegostoku. Nie wiadomo, czy podobny zwyczaj pielgrzymowania znany był już w czasach Karpińskiego. Wiadomo natomiast, że zetknięcie z ludową pobożnością, natchnęło poetę do napisania kolędy, którą śpiewa dziś cały świat. Początkowo nazywano ją "Pieśnią o Narodzeniu Pańskim". Potem otrzymała tytuł "Bóg się rodzi". Po raz pierwszy ukazała się drukiem w wydanym w 1792 roku w Supraślu zbiorku "Pieśni nabożnych" Karpińskiego.

- Znamy dużo bożonarodzeniowych pieśni. Teraz ludzie nie mają jednak czasu na śpiewanie kolęd. W większości domów święta wyglądają tak, że rodzina siada przed telewizorem i nawet się nie obejrzy, jak... jest już po świętach. Takie życie - prostuje Danuta Hołownia. Okazuje się, że teraz w Suchodolinie więcej ludzi zna słowa kolędy "Bóg się rodzi" niż ją śpiewa przy świątecznym stole. Tradycja przede wszystkim - 58 lat w Suchodolinie mieszkam, ale nie słyszałam, żeby to właśnie u nas ktoś tę kolędę napisał. Piękna ona jest i taka wpadająca w ucho. W naszym domu zawsze po wigilijnej kolacji śpiewamy kolędy. Zaczynamy od "Bóg się rodzi". Taką mamy tradycję i staramy się ją pielęgnować - mówi Eugenia Reut. W tym roku kobieta usiądzie do Wigilii z synową i dwoma wnukami.

- Sztuczną choinkę ubierzemy, opłatkiem się podzielimy i zdrowia sobie pożyczymy - wylicza pani Eugenia. Minął rok, jak zmarł jej syn. - Na święta wszystkie wspomnienia wracają i ciężko człowiekowi na duszy się robi. Co innego robić? Musowo żyć, jak Pan Bóg daje - podkreśla staruszka. Wspomnieniami powraca do lat dzieciństwa. - Wtedy to dopiero były święta. Z mrozem i śniegiem po pas. Wszystko białe, jak okiem sięgnąć. I na pasterkę obowiązkowo się chodziło. Ocieplane kapcie na nogi człowiek nakładał, na to kalosze i w drogę. Do Różanegostoku. Bo to nasza parafia. Na roraty też chodziliśmy. Nikomu nawet do głowy nie przyszło, żeby narzekać na mróz, czy długą drogę - opowiada Eugenia Reut. Mieszkańcy przyznają, że obecnej Suchodolinie daleko do obrazu wsi, jaki pamiętają sprzed kilkudziesięciu lat. - Co prawda wioska jest bardziej zadbana, ale ludzi u nas brakuje. Praktycznie w każdej chacie po jednej samotnej babie siedzi. Tak teraz jest - tłumaczą miejscowi.

Wieś ma 25 domów. - Więcej jak 50 mieszkańców raczej tu nie będzie - twierdzi żona sołtysa. Do Betlejem nikt stąd nie dojechał Suchodolina przyciąga turystów. Większość z nich zagląda tu latem. - Pytają o lipę. Zdjęcia sobie przy niej robią. Porozmawiają z nami i... już ich nie ma. Przed Bożym Narodzeniem raczej trudno spotkać tu turystę. Ludzie zaganiani, zakupy w wielkich sklepach robią. Suchodolina jakoś im nie po drodze - dzieli się swoimi spostrzeżeniami Stanisława Łabieniec. Kobieta ma 60 lat, z czego 41 spędziła w Suchodolinie. Mieszka razem ze swoją matką - Heleną Jodczyk. Stara lipa rośnie na jej posesji. - Dlatego widzę, kto się przy niej zatrzymuje. Kilka osób to nawet zagadnęło o poetę z Suchodoliny. Powiedziałam, co wiedział, ale dużo tego nie było. Tyle tylko, że stąd słynna kolęda w świat wyszła - mówi Stanisława Łabieniec.

Przed Bożym Narodzeniem matka i córka wyciągają z kredensu książeczki ze starymi kantyczkami. - U nas kolędy kantyczkami się nazywa. Dużo tego mamy. Śpiewniki należały jeszcze do mojej teściowej. Tamta kobieta to dopiero głos miała. I melodyjna była. Wszystko potrafiła zaśpiewać - wspomina pani Stanisława. Kobieta pokazuje wiekowe książeczki z tekstami kolęd. "Bóg się rodzi" też tam jest. - Chciałabym zobaczyć miejsce, gdzie faktycznie Bóg się narodził. Kto by nie chciał do Betlejem pojechać? Ale to tak daleko. Dla mnie za daleko i... za drogo. Za bezpiecznie też tam chyba nie jest w tym Izraelu - zastanawia się. Żaden z mieszkańów Suchodoliny nie był dotąd w Betlejem. Przynajmniej nikt się głośno nie chwalił tym faktem.

- Żeby ktoś pojechał do Ziemi Świętej, na pewno by nie wytrzymał i coś powiedział. Ja byłam niedawno w Wilnie. Jak wróciłam, ciągle o tym mówiłam - dodaje kobieta. Jak kolęda poszła w świat Mieszkańcy Suchodoliny nawet nie próbują wyjaśniać, dlaczego kolęda autorstwa Franciszka Karpińskiego jest jedną z najczęściej śpiewanych pieśnią bożonarodzeniowych w Polsce. W naszym kraju jest ona bardziej popularna niż wywodząca się z Niemiec "Cicha noc, święta noc". Kolędę "Bóg się rodzi" można często usłyszeć w... rzymskiej bazylice Santa Maria Maggiore. Dlaczego właśnie tam? Bazylika ma szczególną relikwię. Są nią deski ze żłóbka, w którym Matka Boża położyła nowonarodzonego Jezusa. Relikwia trafiła do Rzymu z Bizancjum. Stało się to prawdopodobnie za pontyfikatu Teodora I (642 - 649 r.). Fragment żłóbka umieszczono w krypcie pod ołtarzem. Wchodzą tam grupy zwiedzające Wieczne Miasto. Pielgrzymi z Polski śpiewają w tym miejscu kolędę "Bóg się rodzi".

- Ci mieszkańcy Suchodoliny, którzy znają historię powstania tej pieśni, nazywają ją "naszą kolędą". Niektórzy twierdzą nawet, że w naszej wsi brzmi ona jakoś inaczej niż w innych miejscach. Że niby ma jakieś szczególne brzmienie. Ale to chyba tylko złudzenie. Bo "Bóg się rodzi" wszędzie jest tak samo piękną kolędą, bez względu na to, gdzie się ją wykonuje - twierdzi Stanisława Łabieniec i zaczyna nucić: "Bóg się rodzi, moc truchleje, Pan niebiosów obnażony, Ogień krzepnie, blask ciemnieje, Ma granice Nieskończony, Wzgardzony, okryty chwałą, Śmiertelny Król nad wiekami, A słowo Ciałem się stało, I mieszkało między nami.(...)" 

źr. wspolczesna.pl