„Narodowcy chcą wziąć udział w rozbiorze Ukrainy”. Taki zgrabny tytuł nosi artykuł portalu Natemat.pl, dotyczący zainteresowania narodowców sytuacją na Ukrainie. Punktem wyjścia tego tekstu jest wpis na Faceoboku na profilu Marszu Niepodległości. Artykuł „Rumunia i Węgry szykują się do rozbioru Ukrainy” został tam bowiem zaanonsowany komentarzem „Możemy być świadkami bardzo ciekawej historii, niestety tylko świadkami”. Sprawą z niepokojem zajął się portal Natemat.pl, a my zapytaliśmy narodowców, co mają na myśli, kiedy mówią o „polskim Lwowie”. I poprosiliśmy o wytłumaczenie, co miałaby oznaczać „autonomia samorządowa dla jednostek, gdzie przeważają Polacy”.

Artur Zawisza: Kresy wschodnie to, oprócz ziem piastowskich, jedna z kolebek polskości w jej cywilizacyjnym i kulturowym wymiarze. Z Kresów wywodzi się nasza historia antemurale Christianitatis, nasza cywilizacja zachodniej racjonalności i szerokiego wschodniego oddechu, nasza kultura wysoka z romantycznymi wieszczami na czele. Ktokolwiek zapomniałby o dziedzictwie kresowym oraz "o obrońcach naszych polskich granic i rycerstwie znad kresowych stanic", nie jest godzien miana Polaka.

Wielką historyczną porażką jest milczenie o Kresach po obaleniu komunizmu. Polacy w roku 1944 i 1945, żyjący w kraju i na emigracji, uważali utratę ziem wschodnich za odcięcie części korpusu stanowiącego całość ziem polskich. Tresura komunistyczna i objęcie władzy przez rewizjonistów w 1989 roku pozbawiły nas refleksji kresowej. Dlatego tak egzotyczne wydają się słowa wiersza Jana Lechonia z lat czterdziestych XX wieku: "jeszcze zagra, zagra hejnał na Mariackiej wieży, będą słyszeć Lwów i Wilno krok naszych żołnierzy".

Dzisiaj Ruch Narodowy nie stawia postulatu rewizji granic w Europie, gdyż jest roztropny i ostrożny. Mówimy o konieczności Muzeum Kresów fundowanego z budżetu centralnego jako wielkiego zadania państwowego. Działamy na rzecz setek tysięcy Polaków żyjących na Kresach w wierności dziedzictwu narodowemu. Chcemy postawić postulat autonomii dla polskich społeczności na Litwie, Białorusi i Ukrainie. Przecież na Wileńszyczyźnie, Grodzieńszczyźnie oraz kilkunastu sołectwach w granicach Ukrainy ludność polska stanowi większość.

Postulat autonomii samorządowej oznacza dążenie do pełnego samorządu terytorialnego o charakterze polskim (np. pod względem językowym) na ziemiach zamieszkałych zwarcie przez ludność polską. Fatalnie się stało, iż podczas negocjacji stowarzyszeniowych Ukrainy z UE właśnie postulat autonomii nie został sformułowany jako warunek sine qua non przez władze Rzeczypospolitej. Ruch Narodowy nadrabia ten brak i oczekuje od Ukrainy gwarancji autonomii dla Polaków na Kresach wschodnich. Będziemy oceniać Ukrainę Janukowycza i Ukrainę Majdanu m. in. wedle ustosunkowania się do tego postulatu.

Not. m.