Nasi zmarli nie są daleko, kochają nadal, chcą pomagać w osiągnięciu przez nas tego szczęścia, którego już sami skosztowali, orędują za nami. A co my robimy dla nich, jakie są nasze obowiązki wobec nich? Najpierw nie trzeba traktować ich jak martwych, bo oni żyją, nie zajmować się tylko ich ciałem czy grobem, ale i duszą nieśmiertelną. Wstrząs po stracie, żal, pustka, żałoba - to rzeczy naturalne i dobre, bo świadczą o naszej miłości, ale powinny się łączyć z modlitewnym towarzyszeniem na ich nowej drodze życia. Św. Teresa od Dzieciątka Jezus na łożu śmierci powiedziała: Ja nie umieram, ja wchodzę w życie.

Bezcenne są Msze św. i Komunie św. ofiarowane za zmarłych. Każda Msza św. w ich intencji to wielkie święto dla nich. Na Mszy św. za zmarłych oni są obecni. Trzeba też pamiętać o tych, którzy już bardzo dawno temu opuścili życie ziemskie, bo nigdy nie wiadomo, kto z nich dojrzał już do nieba, a kto jeszcze nie.

Można z całą ufnością i wiarą w "świętych obcowanie" zwracać się o pomoc do naszych bliskich "po tamtej stronie" - co będzie po myśli Bożej, to nam wyproszą. Cząstką ich szczęścia w niebie jest móc nam pomagać.

Szczególnie ważna jest nasza rola wobec tych, którzy nam wyrządzili zło, skrzywdzili, nie okazali pomocy czy zrozumienia. Jeżeli im się z serca wybaczy, dokonuje się dla nich wielkiego dobrodziejstwa, a samemu rośnie się w miłości, tej najtrudniejszej, bo do nieprzyjaciół. Przebaczenie ma wielką siłę otwierania serc ludzkich i skarbów Bożego miłosierdzia. Warto więc nie pamiętać o wadach i grzechach zmarłego, zapomnieć o chwilach złych, wracać myślą do dobra, zasług, dowodów życzliwości.

Idąc na cmentarz, dobrze jest zanieść nie tylko znicze, ale różaniec w kieszeni, serce pełne miłości, wybaczenia, pokoju i tym się dzielić z bliskimi i dalszymi, którzy tylko pozornie tam śpią.