Gazeta Wyborcza na swoich stronach opublikowała apel działaczki społecznej i niezrealizowanej aktorki z Gorzowa Wielkopolskiego, która zadeklarowała, że do swojego mieszkania przyjmie rodzinę uchodźców.

„Jeżeli zgodzicie się na przyjęcie uchodźców, składam deklarację: Do mojego mieszkania 53 m2 w Gorzowie Wielkopolskim w bloku, przyjmę rodzinę. Tylko otwórzcie granice.” W kontekście wczorajszego zamachu w Barcelonie, promowanie takiej akcji może budzić tylko makabryczne skojarzenia.

Środowiska lewackie w Polsce próbują nam uchodźców wcisnąć na siłę. Choćby tylko kilku, kilkunastu, na początek, byle władze zgodziły się na pierwszy formalny krok i stworzyły niebezpieczny precedens. Potem to już pójdzie. W pierwszym etapie wystarczy lekko uchylić drzwi, wstawić stopę a dalej już tylko pchać mocno, coraz mocniej. Niech fala islamskich przybyszów zrobi wreszcie wyrwę w tym katolicko-zaściankowym betonie w środku Europy.

„Ja mam podejście pragmatyczno-cyniczne”- oświadczył w TVN’ie Marcin Meller. „Z uśmiechem i z wartościami europejskimi na ustach, właśnie przyjął pięćdziesięciu, stu, żeby mieć Unię Europejską z głowy.”

Podejście pragmatyczno-cyniczne. Propagandystom z TVN’ów i Gazet Wyborczych w rozlokowaniu w Polsce elementu napływowego zupełnie nie przeszkadza fakt, że są to jedynie działania pozorowane i z realną pomocą ofiarom wojen nie będą miały nic wspólnego. Żadne kobiety z małymi dziećmi, tylko młodzi mężczyźni niewiadomego pochodzenia, roszczeniowo i wrogo nastawieni do życzliwych im społeczności. Oni dobroć i uprzejmość tubylców traktują jako słabość i eskalują swoje żądania. Nie zamierzają ani pracować ani w jakikolwiek sposób integrować się z mieszkańcami Europy. Chcą żyć w swoich enklawach, finansowani ze środków publicznych, i krok po kroku implementować otoczeniu prawo Sharia. Najczęściej przy użyciu szantaży, gróźb i zastraszania.

„Biali nie mają tu wstępu po godz. 20.00”- takie napisy pojawiają się w niektórych muzułmańskich dzielnicach angielskich miast.

Jeszcze dalej posunęła się reporterka Gazety Wyborczej, która w programie tegoż Marcina Mellera, zadeklarowała gotowość poświęcenia życia 10 Polaków dziennie, żeby uratować kilka tysięcy imigrantów. Niewiarygodne? A jednak prawdziwe.

„Załóżmy, że przyjmujemy tych 7 tysięcy, tak? Wśród nich jest jeden zamachowiec i wysadza dziennie 10 Polaków. Ale uratowaliśmy życie tych 6999 osób, które uciekały przed wojną.”- oświadczyła pod koniec maja Anna Pamuła.

Nie wiem co dziś powiedziałaby rodzicom zabitych w Barcelonie dzieci pani Pamuła. Czy przekonywałaby pogrążonych w rozpaczy Hiszpanów, że na śmierci ich bliskich można będzie zbudować nowoczesne i postępowe społeczeństwo multi-kulti? Żeby się nie smucili, bo było warto? Że być może zostaną zamordowani kolejni niewinni ludzie, ale czego się nie robi dla uratowania kilku tysięcy innych osób, przybywających pontonami z Afryki?

Czy tego typu pytania są cyniczne i nieuprawnione? Czy nie powinniśmy ich zadawać? Wręcz przeciwnie. Jeśli zdecydujemy się na przyjęcie do naszego kraju ludzi niewiadomego pochodzenia, wrogich nam ideowo, kulturowo i religijnie, to musimy się liczyć z nieuchronnymi konsekwencjami takich działań: strachem, przemocą, chaosem, rozpaczą i śmiercią mordowanych w zamachach, bliskich nam osób. To nie jest film.

„W Barcelonie niewątpliwie doszło do zamachu terrorystycznego; w Polsce, która jest bezpieczna, nie dochodzi tego rodzaju sytuacji dlatego, że nie ma enklaw, w których mieszkają ludzie nieintegrujący się z miejscem, do którego przybyli'' – oświadczył wczoraj minister Mariusz Błaszczak.

Logiczne związki przyczynowo-skutkowe pomiędzy obecnością islamskich, nielegalnych najczęściej imigrantów a zamachami terrorystycznymi w krajach Europy Zachodniej są jasne i oczywiste dla polskich władz. Niestety, nie są dostrzegane przez władze Unii Europejskiej i postępowe, lewicowe rządy zachodnich państw. Dlatego w najbliższych dniach, tygodniach i miesiącach nadal będą umierać mordowani bezwzględnie, niewinni ludzie. Z każdym rokiem coraz więcej.

Paweł Cybula

Źródło: Wyborcza.pl, TVN24, RMF24