Zarabiający po około 25 tysięcy złotych miesięcznie sędziowie Trybunału Konstytucyjnego, zwyczajowo pobierający po ponad 100 tys. zł ekwiwalentów urlopowych, standardowo otrzymujący ryczałty na paliwo czy dodatki z tytułu rozłąki z rodziną, sędziowie, którym państwo polskie opłacało zakwaterowanie w Warszawie, delegacje służbowe i szkoleniowe np. do Chin, którzy mieli do dyspozycji po dwóch, trzech a czasem nawet czterech asystentów każdy, zlecali pisanie projektów orzeczeń Trybunału podmiotom zewnętrznym na podstawie umów o dzieło. Takie działania godzą nie tylko w powagę stanu sędziowskiego i poczucie elementarnej przyzwoitości, która nakazuje urzędnikom państwowym wysokiego szczebla sumienne wykonywanie powierzonych im obowiązków, ale godzi przede wszystkim w powagę jednej z najważniejszych instytucji państwa.

Wszyscy już trochę zapomnieliśmy wielotysięczne manifestacje KOD z końca 2015 i 2016 roku, w obronie mającego strzec porządku demokratycznego w Polsce, Trybunału Konstytucyjnego. Lansowany na ostatnią nadzieję systemu III RP i ostoję praworządności, prof.  Andrzej Rzepliński, któremu w grudniu 2016 r. skończyła się kadencja, pobrał ekwiwalent urlopowy w wysokości 150 tys. złotych i usunął się w cień. Te pieniądze i pomoc prawna byłego prezesa, bardziej przydałyby się głównemu organizatorowi manifestacji w obronie Trybunału, byłemu przewodniczącemu, nomen omen, Komitetu Obrony Demokracji, który swoją przygodę z wielką polityką kończy z zarzutami prokuratorskimi o poświadczenie nieprawdy w dokumentach i przywłaszczenie 121 tys. zł. Dziś tylko od czasu do czasu, mimochodem ktoś wspomni o Trybunale i o prezesie Rzeplińskim, a z osamotnionym Mateuszem Kijowskim nikt już nawet nie chce pokazywać się publicznie i rozmawiać. W kontekście nowych informacji, jakie docierając do nas z biura przy ul. Szucha 12A w Warszawie, dochodzimy do wnioku, że najbardziej na tych działaniach ucierpiała powaga samego Trybunały Konstytucyjnego.

Być może to jest właśnie główny cel podejmowanych działań. Zarówno totalna opozycja, jak i współpracujący z nią Obywatele RP czy pozostałości po KOD,  celują w przejmowaniu, wykorzystywaniu, a na koniec, w ośmieszaniu symboli i wartości. Przed obchodami 37 rocznicy Porozumień Sierpniowych pojawiły się głosy, że to właśnie KOD jest spadkobiercą i kontynuatorem ideałów Solidarności. To pułkownik Mazguła z kolegami, w towarzystwie Władysława Frasyniuka i Lecha Wałęsy powinni być głównymi organizatorami obchodów Sierpnia’80, pod pomnikiem Poległych Stoczniowców w Gdańsku. Władze Gdańska wydały nawet zgodę KOD na organizację obchodów w dniu 31 sierpnia na Placu Solidarności, jednak w porę zareagował wojewoda pomorski, i ostatecznie uroczystości zorganizowała Solidarność. Tenże Władysław Frasyniuk, legenda Solidarności jak o nim mawiają, podczas protestów mających na celu zablokowanie miesięcznicy w czerwcu tego roku, w żarliwym przemówieniu oświadczył, że „KOD jest największym sukcesem ostatniego ćwierćwiecza. Ubywa mi lat, gdy widzę kolejny marsz w obronie Trybunału Konstytucyjnego, w obronie demokracji. Znowu jestem wtedy młodym Władkiem, mogę wrócić na barykady.” Obok Frasyniuka stał Jan Lityński, Andrzej Celiński i pułkownik Mazguła. Swoje przemówienie wygłosił również dawny, wybitny działacz PZPR, Włodzimierz Cimoszewicz.

Wykorzystywanych i regularnie szarganych przez resortowe towarzystwo symboli i wartości jest znacznie więcej. Białe róże, symbol niewinności i pokojowego nastawienia, w rękach zwolenników pana „o częściowym uzębieniu” z formacji Obywateli RP, przeistoczyły się symbolami zajadłych ataków i nienawiści. Podobnie rzecz się ma z biało-czerwonymi rękawiczkami, tak chętnie noszonymi przez Kijowskiego i Adama Michnika. Pozornie mają one symbolizować przywiązanie do barw narodowych i szacunek dla polskiej flagi. Jednak pamiętamy, że w rękawiczkach robimy zwykle coś nieczystego, niebezpiecznego, coś, co może nam zaszkodzić lub zainfekować nas. Dlatego na zdjęciach działaczy KOD i ich zwolenników, którzy układają palce w symbol V w biało-czerwonych rękawiczkach, jest coś niestosownego i obrazoburczego, nie mającego zbyt wiele wspólnego z szacunkiem.

Wcześniej, za rządów Platformy i PSL’u tego typu próby dyskredytacji symboli narodowych były na porządku dziennym. Orzeł-możeł z białej czekolady w różowych okularach, który brodził szponami w brązowej mazi, czy prezentowany na różowym zamiast czerwonego tle, orłopodobny symbol z piórami, ułożonymi w znak OK, który we współczesnej popkulturze traktowany jest jako symbol trzech szóstek. Jeśli ktoś nie wierzy, niech sprawdzi w sieci. Do takich działań był zdolny były Prezydent RP.  

Trywializacja, deprecjacja i prymitywizacja symboli narodowych, patriotycznych i religijnych wartości, oraz ważnych dla państwa sprawnego funkcjonowania państwa jest istotnym orężem w wojnie psychologicznej byłych okupantów z Polakami. Powinniśmy być świadomi mechanizmów takich działań i nie pozwalać, aby te wartości i symbole były szargane. Tak w sferze polityki, jak i religii czy kultury.

Paweł Cybula