Natuzza Evolo była prostą, wiejską kobietą, żoną, matką, babcią. Dlatego to właśnie jej Pan Bóg uchylił nieba poprzez niezwykłe doznania mistyczne, dar bilokacji czy stygmaty.

„Mamuśka” – jak nazywali ją jej duchowe córki i synowie, odeszła do Pana już 6 lat temu w opinii świętości. Realizowała powołanie do modlitwy, poprzez organizowanie specjalnych grup modlitewnych, mających wynagradzać Bogu za grzechy świata. Wszystko w atmosferze cichości, pokory, posłuszeństwa. Dzięki temu miała przywilej rozmawiać w cztery oczy z Matką Bożą i Jezusem.

„Jakaż Ona piękna!”

Chociaż objawienia prywatne nie należą do dogmatów wiary Kościoła i możemy zbyć je wzruszeniem ramion, objawienia Natuzzy Evolo, prostej wieśniaczki z Pavarati we włoskiej Kalabrii, robią wrażenie. Nie tylko, ze względu na ich współczesność, ale także na dobrą dokumentację jej życia i wszystkiego, co działo się wokół niej.

Gdy czyta się biografię autorstwa włoskiego dziennikarza Luciano Regolo pt. „Stygmatyczka”, odnosi się wrażenie nierealności świata, w którym żyła Natuzza. Jej wizje przypominają fantastyczny film, obejmują nie tylko Matkę Bożą, Chrystusa, ale także aniołów, Szatana, rzesze świętych, postaci historyczne np. św. Tomasza z Akwinu, św. Ojca Pio, a także dusze zmarłych, zarówno będących w czyśćcu jak i tych zaznających już szczęścia wiecznego.

Ogrom niezwykłych zdarzeń wokół niej przytłacza. Obejmują dar stygmatów, moc uzdrawiania nieuleczalnych chorób, równoczesne przebywanie w kilku miejscach jednocześnie, ale także niewytłumaczalne dla nauki zjawiska takie jak powstające na ciele rysunki o treściach religijnych, pojawiające się i znikające w nadprzyrodzony sposób.

„Jaka Ona piękna!” – mówiła o Maryi, jednocześnie zaznaczając, że może tylko opisać ją na sposób jaki potrafi, a nie w taki, jaką jest w rzeczywistości. Do końca życia znosiła nadludzkie cierpienie wynikające z przeżywania Męki Chrystusa za dusze grzeszników. Mimo to, nie zaniedbywała swoich codziennych obowiązków domowych i cieszyła się każdego dnia, który podarował jej Pan Bóg.

Podobnie jak św. o. Pio, swe życie zwieńczyła dziełem mającym nieść ludziom pocieszenie i ulgę w cierpieniu. Za sprawą darczyńców ruszyła budowa Maryjnego Sanktuarium wraz z centrum duchowości, szpitalem, oddziałem rehabilitacyjnym i kompleksem dla rodzin towarzyszących chorym.

Proste, święte życie

Już od samego dzieciństwa jej życie było naznaczone samotnością i cierpieniem. Jej ojciec wyemigrował za chlebem do Argentyny i już nigdy nie wrócił. Matka nie potrafiła się odnaleźć w rzeczywistości. Natuzza miała wiele przyrodnich sióstr i braci. Doświadczyła skrajnego ubóstwa. Wcześnie poszła na służbę, a po kolejnych stanach kataleptycznych, wizjach i omdleniach, uznano ją za histeryczkę i trafiła do szpitala psychiatrycznego.

Po wyjściu ze szpitala wyszła za mąż. Urodziła czwórkę dzieci, jednocześnie prowadząc posługę religijną dla wielu ludzi. Współpracując z rzeszą lekarzy, kapłanów czy biskupów. Początkowo izolowana, wyszydzana i niszczona, zdobywała sobie sympatię posłuszeństwem wobec władzy kościelnej, pokorą, cierpliwością i oddaniem.

„Byłem biskupem diecezji Mileto-Nicotera-Tropea (Pavarati jest gęsto zaludnionym osiedlem Mileto) przez dobre dwadzieścia osiem lat i moje świadectwo jest bezpośrednie, gdyż znałem i obserwowałem Natuzzę i jej życie podczas długich lat mojego urzędowania” – pisze ks. bp Domenico Cortese. „W moim biskupim życiu nigdy nie spotkałem się z deklaracją tak pełnego i lojalnego posłuszeństwa” – podkreśla.

W swoim świadectwie biskup przedstawił mistyczkę jako prostą i skromną osobę, która swoją misję odnalazła w przekazywaniu ludziom miłości do Jezusa Ukrzyżowanego i Maryi, a w szczególności jej „Niepokalanego Serca – Schronienia Dusz”, jak to nazywała. Wyrażała to poprzez uczynki miłosierdzia, do których zachęcała i nieustanną modlitwę. Było to szczególnie ważne w dzisiejszych czasach, gdyż jak zauważa hierarcha: „W krajach zamożnych kult dóbr materialnych osłabia serce człowieka, czyniąc je kamiennym, niezdolnym nie tylko dodawania ale niewrażliwym i odpornym na miłość”.

Już od najmłodszych lat rozmawiała z duszami zmarłych, Chrystusem i Maryją. Gdy przyjmowała Komunię św. w wieku 8 lat, przeżywa cud Eucharystyczny, gdy hostia w jej ustach przemienia się w ciało Pana i zaczyna spływać krwią. Potem pojawiają się krwawe poty. Dochodzi do kolejnych cudownych zjawisk. Po przyłożeniu chusty do rany, odbijają się nań religijne sentencje w wielu językach: po łacinie, francusku, angielsku, a także wizerunki o charakterze sakralnym, pisane krwią.

Obcowanie ze świętymi

Szczególnymi spotkaniami w życiu Natuzzy Evolo były te, jeszcze za ich życia, ze św. Ojcem Pio oraz ze św. Janem Pawłem II. Sama Natuzza była nazywana „Ojcem Pio w spódnicy”, ale gdy tylko była na siłach – pielgrzymowała do świętego zakonnika z San Giovanni Rotondo. Spowiedzi u niego nie wspominała jednak dobrze. Znany z ciętego języka kapucyn ostro ją rugał (o dziwo za jej łagodność i miłosierne obchodzenie się z grzesznikami), do tego stopnia, że te spotkania często kończyły się płaczem.

Jednak wielokrotnie święty pomagał Natuzzie np. wspierając ją duchowo podczas licznych potyczek z Szatanem. Ojciec Pio znał jej charyzmat i odwiedzał ją także po śmierci. Podchodziła do niego z wielką pokorą i szacunkiem, bo jak mówiła, on jest duchownym, a ona tylko zwykłą kobietą.

W końcu lat 90. odwiedziła Jana Pawła II w Watykanie. Przyjechała tam na pielgrzymkę z utworzonymi wieczernikami modlitwy. Były to grupy modlitewne, składające się z niewielu osób, ale za to modlących się w jedności, z Duchem św. i żarliwością. Objawił się jej wówczas Jezus, który stał przy Papieżu Polaku i go ochraniał.

Największe pocieszenie znajduje jednak w spotkaniach z Matką Najświętszą i Jej Synem. „Jesteśmy zawsze blisko ciebie i kochamy cię, ponieważ ty przez całe życie cierpiałaś z miłości do Jezusa i bliźnich” – mówiła do niej Maryja. „Pan cię wybrał, aby dać miłość innym, ponieważ miłość rozlewa się w miłość jak rzeka, a ty dałaś miłość wszystkim” – pobrzmiewało w innej wizji.

Jej największym cierpieniem było przeżywanie Męki Chrystusa. Jeden ze świadków opisywał to w ten sposób: „Przechodzi całą Mękę, od początku do końca. Gdy wkładają jej cierniową koronę, kładzie ręce na głowie i żali się: <<Aaa!>>. (…) Odczuwa też uderzenia biczowania. Trzyma się za ramiona i skarży się, że ból jest bardzo silny. Gdy kładą ją na krzyżu, zaczyna krzyżować stopy i unosi ramiona by przybito ją gwoździami” – opisuje bezpośrednie doświadczenia.

Odwiedzają ją tłumy: księża, gwiazdy telewizyjne, chorzy, cierpiący, zwykli ludzie. Jednym niesie uzdrowienie, innym surowe słowa upomnienia. Wszyscy są porażeni jej miłością i nazywają ją „naszą mamą”.

Duchowy testament

Umiera o poranku w uroczystość Wszystkich Świętych w 2009 r. Na pogrzebie tłum krzyczy znamienne: „Santa subito!”. Jej testamentem jest budowa Maryjnego Sanktuarium, którego powstanie przed półwieczem objawiła jej sama Madonna. Kościół powstaje w rodzinnym Paravati, dzięki specjalnie powołanej do tego celu fundacji. „Maryja wam pomoże!” – zapewniała Natuzza jeszcze za życia.

Jednak jej przesłanie jest znacznie głębsze niż materialne dzieła miłosierdzia. Jej duchowy testament to przede wszystkim przyjmowanie wszelkich cierpień i ofiarowanie ich Jezusowi. Krzyż, łzy, smutki – to cenne dary, w których można spotkać się z samym Zbawicielem. Należy nieustannie się modlić, w pokorze i radości, spełniając swoje obowiązki stanu. Być szczodrym, nie sądzić bliźniego, modlić się za nieprzyjaciół. Zachowywać wszystko czego uczył Chrystus w Ewangeliach, bo „nic nie miałoby sensu bez Jezusa” – jak mawiała Natuzza Evolo.

Tomasz Teluk

Wszystkie cytaty za: „Stygmatyczka Natuzza Evolo” Regolo L., Wydawnictwo św. Stanisława BM, Kraków 2011