Historia życia Tymoteusza Aytaca jest tak niezwykła, że może wydawać się nieprawdopodobna. Aytac to młody muzułmanin turecki, który nawrócił się i chce zostać księdzem katolickim. Obecnie studiuje teologię w seminarium w Augsburgu. Aytac G. ma 24 lata, urodził się w Antakya (Antiochia) na południu Turcji, pochodzi z prostej rodziny. Ojciec jest szoferem i jeździ na dalekich trasach, matka prowadzi gospodarstwo domowe i ma jeszcze sześcioro rodzeństwa. Cała rodzina to głęboko wierzący muzułmanie. W roku 1994 Aytac, młody mechanik samochodowy, spotkał w swoim rodzinnym mieście Antakya grupę młodych chrześcijan i muzułmanów, którzy w domu jednej z sióstr zakonnych z Niemiec zbierali się na modlitwę, dyskusje religijne i śpiewy kanonów z Taizé.

     Choć modlitwy i śpiewy miały charakter chrześcijański, Aytac nie czuł, że jest "nawracany". Poczuł jednak pragnienie głębszego poznania wiary chrześcijan. "Zacząłem czytać Pismo św. Zachwyciłem się Jezusem Chrystusem i pokochałem go. Biblia i Jezus to był szok dla mnie. Sposób, w jaki Jezus rozmawia z ludźmi, kontaktuje się z nimi, było dla mnie czymś fascynującym. Ujrzałem nowe, nieznane mi dotychczas oblicze Boga". W styczniu 1997 roku Aytac przyjął chrzest w katedrze w Mersin. Uroczystości chrztu i radość stały się początkiem trudności, jakie decyzja ta przyniosła młodemu konwertycie. Wkrótce potem zjawili się w domu policjanci i aresztowali go jako terrorystę. Wielu przyjaciół zerwało z nim wszelkie kontakty. Na każdym kroku dawano mu odczuć niechęć i wzgardę. Uważano go za zdrajcę i zaprzańca.

     W wojsku początkowo nie zdradzał się, że jest chrześcijaninem. "Modliłem się dużo. Po kilku miesiącach jednak wiedzieli już wszyscy, że młody żołnierz Aytac jest chrześcijaninem. Ale nie miało to żadnych negatywnych konsekwencji dla niego. Komendant okazał mu dużą życzliwość. Poprosił go o Biblię, umożliwił mu spełnianie praktyk religijnych, odmawiania różańca a także uczestnictwo w niedzielę we mszy św.

     Rodzice jednak zareagowali na jego zmianę religii bardzo gwałtownie: "Po przygotowaniu do chrztu stanąłem wobec bardzo trudnej decyzji. Musiałem wybrać między Jezusem Chrystusem a moimi rodzicami. Ojciec zdecydowanie zażądał: albo twoja wiara, albo twoja rodzina!" Zaczął się prawdziwy dramat rodzinny. Aytac został bez domu!

     Zaczął się modlić. Wybrał mimo wszystko Jezusa. " Jezusa tak kocham, że opuszczę dla niego dom i rodziców!" Nie chciał jednak palić za sobą mostów. Szukał kontaktów i pojednania z najbliższymi. Kilka dni przed pójściem do wojska Bóg wysłuchał jego gorących modlitw. Dzięki pośrednictwu matki ojciec przyjął syna do swego domu.

     "Gdy doszło do spotkania, ojciec zawahał się, ale potem objął go serdecznie" wspomina ze wzruszeniem Aytac. W domu urządzono uroczystość, pojawiło się dobre jadło i zabrzmiały radosne śpiewy. Ojciec odzyskał syna, syn ojca. Aytac został ponownie przyjęty do rodziny. Na temat religii nie mówiło się. Był to temat tabu.

     Po rodzinnym pojednaniu Aytac rozpoczął spokojnie osiemnastomiesięczną służbę wojskową. Na chrzcie wybrał sobie imię Tymoteusza. Zadecydował o tym tekst św. Pawła: 1Tym 4, 12-16. Po ukończeniu wojska udał się do Trabzon nad Morzem Czarnym. Chciał pracował aktywnie we wspólnocie katolickiej, a równocześnie pogłębić swoją wiarę dzięki bliższym kontaktom z tamtejszym księdzem proboszczem i współpracą z nim w parafii.

      Aytac zrozumiał, że jego powołaniem jest duszpasterstwo i praca dla Boga i Kościoła. Co raz częściej jednak zastanawia się, czy służba ta to współpracownik świecki, czy też Bóg powołuje go do kapłaństwa. Poprosił o radę swego biskupa w Turcji i napisał też do rektora seminarium w Augsburgu w Niemczech. Po wielu rozmowach i po modlitwie Aytac znalazł się w augsburgskim seminarium. Aytac, na którego koledzy seminaryjni wołają Timo, stoi na początku nowej drogi. Czy zostanie księdzem, okaże się. Skromnie odpowiada na to pytanie. "Nie ja wybrałem tę drogę. Czynię tylko to, co chce Jezus". Aytak chce być księdzem i napewno celibat nie stoi mu na przeszkodzie.

     "Chce iść tą samą drogą jak sam Jezus. Uważam, że niektórzy zapomnieli, co znaczy być księdzem a mianowicie: jest to całkowite poświęcenie się ludziom, aby w imieniu Jezusa udzielać im sakramenty i głosić Dobrą Nowinę". Na pytanie, jak odbiera Kościół, skromnie odpowiada: "Czuję się w Kościele jak w moim domu a w Eucharystii spotykam codziennie Jezusa".

Ks. Stanisław Szmidt SDB

dam/adonai.pl