W obozach koncentracyjnych Niemców szczególnie okrutnie obchodzono się z duchownymi – przypomina Robert Jurszo na łamach „Wp.pl”. Zwraca uwagę na przykład ks. Piotra Dańkowskiego, którego zakatowano w Wielki Piątek.

W rzeczywistości niemieckich obozów koncentracyjnych ogromną, niezastąpioną pociechą dla więźniów była wiara chrześcijańska.

„Tylko ta silna wiara podtrzymywała nas, nasze siły duchowe” – wspominał jeden z więźniów, którego cytuje Robert Jurszo. „chociaż cieleśnie byliśmy słabi, potrafiliśmy te katusze przeżyć i innym stać się przykładem” – dodawał.

Dlatego Niemcy ze szczególnym okrucieństwem tępili księży. Religia „stanowiła zagrożenie dla ich planów zamienienia osadzonych w anonimową i bezkształtną masę apatycznych zombie. Dlatego starali się ją doszczętnie wytępić z życia obozowego, a wszelkie jej przejawy były surowo karane. Przyłapanych ma modlitwach tłuczono do nieprzytomności” – pisze Jurszo.

Jeżeli przy więźniu znaleziono jakiekolwiek dewocjonalia, kazano mu je deptać, bezcześcić. Jeżeli więzień odmówił – był bity i chłostany, czasami ze skutkiem śmiertelnym.

O wiele gorszy los spotykał jednak księży.

„Księża bardzo często byli traktowani na równi z Żydami. Zwykle od razu kierowano ich do kompanii karnych, w których czas życia był znikomo krótki. Dopuszczano się na nich szczególnych udręczeń, jak choćby względem ks. Piotra Dańkowskiego, który w Wielki Piątek 1942 roku usłyszał od kapo: "dziś będziesz ukrzyżowany jak twój mistrz’” – pisze Jurszo.

Ks. Dańkowskiemu zarzucono na plecy ciężką kłodę. Musiał ją dźwigać tak, jak Chrystus krzyż w drodze na Golgotę. Ksiądz, z którego przez cały czas szydzono, kilkukrotnie upadał. Wreszcie nie wstał i został zabity kopnięciem jednego z oprawców.

„W KL Stutthof zmuszano księży do picia pełnej odchodów wody z obozowej kloaki, szydząc z nich słowami: - Piliście codziennie wino na wolności, napijcie się raz czego innego. W Auschwitz SS-mani nakazywali księżom publiczne całowanie się z rabinami i fotografowali te sceny wśród salw śmiechu” – pisze Jurszo.

Autor przypomina następnie, że takie zachowanie nie wynikało tylko ze zwykłego sadyzmu. U podstaw ideologii szerzonej przez Hitlera i jego kręgi leżała właśnie nienawiść do chrześcijaństwa. Religia ta miała być, jak pisze Jurszo, „sprzeczna z ‘aryjską’ etyką siły, która uzasadniała niemieckie podboje, niewolenie i zabijanie ras niższych’”.

Autor wskazuje, że wszystkie pozytywne wobec Kościoła i chrześcijaństwa w ogóle gesty, jak podpisanie konkordatu z Watykanem w 1935 roku, były jedynie „taktycznymi ustępstwami, które dyktował bieżący interes polityczny”. Wobec tego „szczególne którym poddawano duchownych w obozach należy traktować jako element nazistowskiej polityki dechrystianizacji Europy” – wyjaśnia Jurszo.

Cały tekst można przeczytać na portalu Wp.pl (kliknij TUTAJ)

bjad/wp.pl