Europejski krok, aby uczynić z neoliberalizmu wiodącą doktrynę gospodarczą, jawił się jako szybki, nowoczesny ekspres. Wystartował w latach 80. XX wieku i miał zabrać swoich pasażerów w ekscytującą podróż w kierunku wzrostu i prosperity - pisze w swojej najnowszej książce prof. Philipp Ther z Uniwersytetu Wiedeńskiego.


Pojazd ten został zbudowany na bazie idealizacji niczym niepohamowanego wolnego rynku, na irracjonalnej wierze w racjonalność rynku oraz na libertariańskiej antypatii do państwa. Zawierał także pewne elementy tradycyjnego podejścia laissez-faire, takich jak np. koncepcja niewidzialnej ręki, co wprowadzało metafizyczny wymiar i sprawiało, że rynek był postrzegany jako ostateczny sędzia wszystkich dóbr.

W pewnym momencie wszystkie kraje Europy chciały się dostać na pokład tego pociągu, nikt nie mógł oprzeć się jego urokowi. Co więcej, wydawało się wówczas, tuż po zakończeniu zimnej wojny, że jest to jedyny ekspres, jaki jedzie w kierunku przyszłości.

Pierwszymi pasażerami na jego pokładzie były Polska, Czechosłowacja, Węgry oraz Niemiecka Republika Demokratyczna.  Zdarzało się, że pasażerowie niekiedy dostawali mdłości z powodu dużej prędkości neoliberalnego pociągu i reform, które byli zmuszeni wprowadzać. Ale już połowie lat 90. XX wieku poczuli się nieco lepiej. Konduktor i kelnerzy w wagonie restauracyjnym (czyli międzynarodowe organizacje finansowe) dumnie ogłosili, że terapia szokowa zakończyła się sukcesem.

Czytaj więcej na łamach portalu Forsal.pl