Biskupi zaproponowali, by zlikwidować Fundusz Kościelny Zamiast tego Episkopat chce, aby na Kościół można było przeznaczać 1 proc. podatku. Ale nie w ramach obowiązującego "jednego procentu" na organizację pozarządową. Hierarchowie chcą, żeby podatnik katolik miał do dyspozycji "drugi procent".

 

W rozmowie z Radiem minister finansów dał do zrozumienia, że to teraz niemożliwe: - Mamy ważniejsze sprawy w tej chwili. Tego pomysłu w tej chwili nie biorę pod uwagę - stwierdził minister finansów. Na zmianę finansowania Kościoła jego zdaniem nie pozwala m.in . europejski kryzys: - Musimy myśleć o bezpieczeństwie finansowym państwa przez następne trzy lata. I to jest najważniejsza rzecz.

 

Zdaniem Rostowskiego budżet państwa w ogóle nie byłby w stanie takiej sumy udźwignąć. - W obecnym stanie rzeczy na pewno nie stać budżetu państwa na to, żeby przekazywać 600 milionów na jakiekolwiek nowe cele, które nie są w tej chwili absolutnie niezbędne. Jak będzie za pięć czy dziesięć lat, to trudno dzisiaj powiedzieć - powiedział w Radiu Zet.

 

"Dzięki Bogu za Vincenta!"- chciałby się krzyknąć. Może mimo woli uratował on polski Kościół przed zgubną pokusą uzależnienia się od państwa. Takie uzależnienie ma miejsce z zeświedczonych Niemczech, gdzie wierni nie chcąc płacić podatku kościelnego "wypisują się" z Kościoła. Oczywiście nie tracą przy tym wiary. Wielu z nich nadal uczęszcza na nabożeństwa. Na dodatek zajmują pierwsze ławki w świętyniach a te są ( prawdziwa historia z jednego z kościołów) zarezerwowane dla tych, którzy podatek płacą. Do tego prowadzi sytuacja gdy przez ręce władzy demokratycznej przechodzą pieniądze wiernych. Niestety niektórzy hierarchowie nie rozumieją tej prawidłowości i dają się uwieść pomysłom różnych "państwowców". "Władza podatkowania to władza niszczenia" mawiał John Marshal. Podatek kościelny to niszczenie dzieła Chrystusa w białych rękawiczkach. Odpisywanie jednego procenta na Kościół to jeszcze podatek kościelny nie jest, ale niebezpiecznie się do niego zbliża. W końcu w niektórych przypadkach może chodzić o to samo. Leniwy proboszcz będzie raz na ambonie mógł pokazać gdzie postawić x na deklaracji podatkowej. A tak musi się natrudzić by namówić wiernego na jakąś dotację.

 

Ł.A/eMBe/Wyborcza.pl