Marta Brzezińska: W Warszawie działa mnóstwo wspólnot, prężne duszpasterstwa akademickie. Po co komu kolejna akcja ewangelizacyjna?

 

Marzena Mikosz, rzecznik prasowy projektu „Misja Warszawa”: Po pierwsze, muszę podkreślić, że „Misja Warszawa” to nie jest „akcja”. Zwracamy na to szczególną uwagę. Nie robimy imprezy, jakiejś akcji ewangelizacyjnej, ale mamy plan zakrojony na szerszą skalę. Po drugie, sprawa ewangelizacji nie jest niczym nowym, mówił o niej już Jan Paweł II. W Polsce powstało wiele ruchów ewangelizacyjnych, wspólnot. One oczywiście wciąż działają prężnie, ale niestety – nadal są miejsca czy parafie, w których nie dzieje się nic. Mamy też do czynienia z odchodzeniem ludzi od Kościoła na dużą skalę. Przede wszystkim parafian, którzy nie byli zaangażowani w żadne ruchy, którzy przychodzili do kościoła okazjonalnie, na przykład w z koszyczkiem w Wielką Sobotę, uważając, że to najważniejsze wydarzenie w roku liturgicznym. Albo tacy, którzy przychodzili regularnie, raz w tygodniu, ale raczej z poczucia obowiązku, bo tak ich nauczyli rodzice. Dlatego chodzi nam o to, by wszystkie już działające ruchy pobudzić do tego, by były misyjne, by nie tylko spotykały się w kościele, na terenie parafii czy duszpasterstwa akademickiego, ale dawały świadectwo. Ewangelizowały bezpośrednio.

 

Bezpośrednio, to znaczy jak? Chcecie wyjść na ulicę?

 

Tak, to również. Ewangelizacje uliczne nie są czymś nowym w Warszawie. Odbywają się one w okresie od maja do października na ul. Długiej na Starym Mieście w każdą pierwszą niedzielę miesiąca. Ewangelizatorzy stoją na ulicy, śpiewają, zachęcają ludzi do rozmowy. Inną propozycję ma wspólnota Emmanuel. Ostatnią ich akcją było rozdawanie ciasteczek przed Archikatedrą Warszawską w Walentynki. Na ciasteczkach był napis: „Ja Cię kocham. Co Ty na to? Jezus”. Każdy kto chciał, mógł wejść do Kościoła, gdzie odbywała się adoracja Najświętszego Sakramentu. Sposobem, jaki my zaproponujemy parafiom, będzie ewangelizacja poprzez relacje z ludźmi, czyli przez znajomych naszych znajomych. Parafianie to ludzie, którzy pracują, mają sąsiadów, rodzinę. Wiele z nich nie chodzi do kościoła. Właśnie przez takie sąsiedzkie, rodzinne relacje, przez uczynienie tych osób świadkami Chrystusa, chcemy docierać do tych, którzy nie mają z kościołem za wiele wspólnego. Parafianin to też świadek, który nie tylko ma mówić, ale także żyć – i tym życiem dawać świadectwo. Naszym celem jest ewangelizacja przez postawę - chrześcijanin to rzetelny pracownik, dobry sąsiad, kochany rodzic, córka, syn, etc.

 

Nowa ewangelizacja oczywiście nie jest już taka nowa, ale tak naprawdę, to dość średnio nam wychodzi realizowanie podnoszonych przez Jana Pawła II a teraz Benedykta XVI postulatów. Dużo bardziej aktywni są na przykład protestanci, już nie wspominając o rozmaitych sekciarskich wspólnotach, które aktywnie działają – wychodzą na ulice, pukają do domów. Co tydzień w środę, przy wejściu do metra Centrum, na tzw. patelni działa Kościół Uliczny. A gdzie my jesteśmy? Gdzie ci wszyscy ewangelizatorzy z warszawskich wspólnot? Z neokatechumenatu, z oazy, z Emmanuela, Wody Życia? Organizatorzy „Misji Warszawy” mają receptę, by nieco rozruszać to towarzystwo?

 

To, o czym pani mówi wynika z konieczności zmiany mentalności. Tak, jak mówiłam na początku – chcemy WYJŚĆ. Nie tylko siedzieć w kościele i czekać, aż ludzie sami do nas przyjdą, ale wyjść i ich szukać. Z jednej strony, może to być właśnie taka regularna, uliczna ewangelizacja, gdzie grupa ludzi stoi, rozdaje ulotki, zachęca do rozmowy. Ale to nie jest takie łatwe. Mam wrażenie, że niektórzy katolicy trochę wstydzą się, że są katolikami, wstydzą się kościoła. Do tej pory wydawało nam się, że ewangelizacja polega tylko na mówieniu. A nie tylko o to chodzi. Bardzo chcielibyśmy, by katolicy przestali się bać, że są katolikami. Panuje taka tendencja, by szydzić z chrześcijan. My z tym nie podejmiemy dyskusji, bo nie mamy kontrargumentów na śmiech, wyszydzanie. To, co możemy zrobić, to jednak nie tylko cierpliwe przeczekanie tego stanu. Możemy robić swoje! Rzetelnie pracować, pomagać nawet tym, którzy są daleko od kościoła. Zrobić sąsiadce zakupy. Ten pierwszy etap ewangelizacji wcale nie musi polegać na powiedzeniu komuś „Jezus cię kocha i ma dla ciebie wspaniały plan, zbawienie”. Pierwszy etap może polegać na tym, że ja jestem dla drugiego człowieka.

 

To „Jezus cię kocha” brzmi banalnie, a często rzucenie takim tekstem na wstępie może kogoś zabić, bo to treść, której nie jest w stanie przyjąć. Osiągniemy wtedy skutek odwrotny do zamierzonego.

 

Tak, a ewangelizacja nie na tym polega. Ten pierwszy rok „Misji Warszawy” jest takim rokiem uczenia ludzi współodpowiedzialności za bliźniego i za rozwój Kościoła. I chodzi tu zarówno o duchownych, jak i świeckich. Nie tylko ksiądz na kazaniu, ale także „zwykły” człowiek może ewangelizować. I może to robić zarówno mówiąc – biorąc udział w ewangelizacjach ulicznych – jak i będąc dla drugiej osoby, która niekoniecznie jest blisko Kościoła.

 

Na sam koniec muszę zapytać o jakieś „atrakcje”. Wiadomo, że ludzi najbardziej przyciągają znane twarze, spektakularne wydarzenia, etc. Możemy się czegoś takiego spodziewać?

 

Wydarzeń na pewno, co do tych znanych twarzy, to na razie nie planujemy udziału żadnego „celebryty”. Ale nie odrzucamy tego całkowicie. Jeśli natomiast chodzi o ciekawe wydarzeni, kulminacją „Misji Warszawa” będzie tydzień misyjny, podczas którego zaproponujemy mieszkańcom Warszawy zarówno koncerty, jak i częstsze ewangelizacje uliczne, jak na przykład ta na „patelni” przy metrze. Planujemy również Marsz Gwiaździsty, który rozpocznie się Eucharystią w trzech kościołach: na pl. Trzech Krzyży, na Nowym Mieście i ul. Nowolipki u św. Augustyna. Grupy, które wyjdą z tych trzech kościołów będą się kierowały na pl. Zamkowy, gdzie będzie ustawiona scena, odbędą się konferencje, ale także śpiewy, tańce, etc. Oczywiście, najważniejszym punktem będzie adoracja Najświętszego Sakramentu. Będziemy zachęcali warszawiaków, by byli wtedy z nami. Na koniec błogosławieństwa na dalszą ewangelizację udzieli kard. Kazimierz Nycz.

 

Nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć powodzenia i owocnej ewangelizacji.

 

Dziękuję! Z pewnością dołożymy wszelkich starań, by tak było.

 

Rozmawiała Marta Brzezińska