Janusz Zajdel w swym - moim zdaniem - znakomitym opowiadaniu „Dokąd jedzie ten tramwaj?” już w 1976 roku (!) przepowiedział dzisiejszą sytuację, jaka panuje zarówno na rynku pracy, jak i w obszarze szkolnictwa.  Opowiadania przytaczać nie będę, po prostu je polecam dla uzupełnienia tego artykułu, ale na co chciałam zwrócić uwagę to fakt, że rzeczywiście - na szczęście - dużo osób przekonuje się, że „studia nic nie dają”.

Byłabym ostrożna w stwierdzeniu, że „nic”, niemniej jednak chodzi głównie o podejście, które panowało w latach 90. i początek XXI wieku, iż wykształcenie to podstawa - po studiach będzie dobra praca. I tak mamy mnóstwo sfrustrowanych 30 - latków, którzy byli wychowywani w tym duchu przez rodziców z ambicjami, by ich dziecko było „kimś”, by ustrzec je przed swoim własnym losem hutnika, czy innego przedstawiciela grupy robotniczej.

Poza tym „fryzjerką? mamo, nie życz mi źle” jak to ujęła pewna znajoma mi gimnazjalistka w trakcie przekomarzań się z własną mamą. Oczywiście, że lepiej być magistrem politologii w „ekskluzywnym” call center, czy doktorem socjologii pracującym jako modny osatnimi czasy  „specjalista obsługi klienta”.

W ostatnich dwóch latach liczba 19 - latków zmniejszyła się o 8,8 proc., podczas gdy liczba kandydatów na studia spadła o 15,6 proc.

Łukasz Szelecki, rzecznik resortu zwraca uwagę, że wpływ na tendencję spadkową wyboru wyższych uczelni ma postrzeganie uczelni wyższych przez opinię publiczną, atrakcyjność innych ścieżek kariery czy oferta szkół technicznych i zawodowych.

Brakuje specjalistów. Dobrych mechaników, którzy nie spowodują, że nasz samochód będzie w gorszym stanie niż przed trafieniem do warsztatu, inkasując 100 zł za samo podniesienie maski. „Złotych rączek”, gdyż w dobie „chińskich plasticzków” ludzie po zepsuciu się sprzętu, kupują następny, zamiast samemu zreperować. Hydraulików, elektryków, a nawet dobrych fryzjerów… Listę można by wymieniać długo.

A studia? Oby powróciły czasy, kiedy „magister” oznaczał stan wiedzy, a szkoły wyższe miały rzeczywiście „wyższy” poziom.

W przeciwnym wypadku zajdlowskie „Magistrzy na traktory! Doktorzy na kombajny, a profesorowie łopaty w dłonie! „ nie będzie tylko science fiction.

Karolina Zaremba