Na podstawie wywiadu przeprowadzonego przez Karolinę Głowacką z Dr Tomaszem Witkowskim, psychologiem, autorem dwutomowej książki „Zakazana psychologia” (wyd. CiS). można zaobserwować ciekawe zjawisko. Mianowicie wiarygodność niektórych popularnych sądów i metod psychologicznych podważają już nie tylko pewne środowiska katolików, lecz nawet z TokFm można się czegoś na ten temat dowiedzieć. Ciekawe jest zajęcie Dr Tomasza Witkowskiego:  „Zajmuję się przypadkami ludzi, którym psychologowie rozbili rodziny, których doprowadzili nawet do kalectwa, którzy utracili swoją pozycję zawodową” http://m.tokfm.pl/Tokfm/1,110218,13897097,_W_psychologii_jest_mnostwo_szarlatanerii__wrozenia.html

Oto wybrane jego tezy:

- „DDA”, popularna diagnoza jaką stawiają dziś psychologowie tzw. Dorosłym Dzieciom Alkoholików: - „To nic innego, jak kreowanie popytu na usługi psychobiznesu”. Co więcej, dalej śmiało nazywa ten syndrom „wymyślonym.” Popularność tej diagnozy być może leży w tym, iż jest ona bardzo ogólna, przez co wielu osobom, którym się ją przedstawi łatwo jest się z nią zidentyfikować.  Czytamy w wywiadzie: „Jeżeli przedstawiamy charakterystykę DDA człowiekowi, którego rodzina w ogóle nie miała problemu alkoholowego, to on się zgadza z tym syndromem w takim samym stopniu jak osoby, w których rodzinach problem był”. Określanie problemu mianem „Syndromu DDA” niesie ze sobą sporo nieracjonalnego determinizmu. Nie można z góry określać iż problem na pewno będzie miał miejsce, niejako w oczach społeczeństwa skazywać dziecko, którego rodzice nieraz zaglądali do kieliszka, iż na pewno będzie miało ono z góry możliwy do określenia zestaw problemów. Od takich kategorycznych stwierdzeń bardzo blisko jest do wmawiania komuś problemu, którego on, być może w cale nie posiada. „W Polsce głównym ideologiem DDA jest prof. Jerzy Mellibruda. On mówi o 4 milionach DDA. Jeżeli dołączy się do tego DDD (Dziecko z Domu Dysfunkcyjnego), to ja już nie wiem, jaka to jest część dorosłej populacji, ale potężna. To nic innego, jak kreowanie popytu na usługi psychobiznesu.” Naprawdę nie ma empirycznych dowodów iż wczesne dzieciństwo ma aż tak wieki wpływ na osobowość.

- Niektórym psychologom brak wierności podstawom naukowym „W tym ogromnym worku, jaki nazywamy psychologią, jest mnóstwo szarlatanerii, wróżenia z fusów.” Stwierdzenia psychologów nieraz mają wiarygodność gazetowych horoskopów.

- Niektóre propozycje psychologów przypominają tzw. „kulty cargo - niby wszystko jak należy, tylko nie ma prawa działać.”  Przywoływane tu „kulty cargo” to zjawisko z wysp południowego Pacyfiku, gdzie biali ludzie zakładali bazy wojskowe z lotniskami do których przylatywały samoloty przywożące wewnątrz masę cennych rzeczy. Zatem tubylcy zaczynali budować coś na wzór lotnisk, kierując się bardzo zewnętrznymi ich cechami i łączyli to z kultami samolotów, które uznali za bóstwa, stąd określenie „kulty cargo”. W tych lotniskach niby wszystko było jak należy, niemniej były bezskuteczne. „W 1974 r. bardzo znany fizyk, noblista, Richard Feynman wygłosił wykład, w którym porównał nauki społeczne, a szczególnie psychologię, właśnie do kultów cargo. Jego zdaniem, przedstawiciele nauk społecznych naśladują pewne zachowania przedstawicieli nauk ścisłych, ale robią to podobnie do tego, jak wyspiarze naśladują działania białych ludzi. Widać staranność, zaangażowanie, ale to nie ma prawa działać.”Zła psychoanaliza

Dr Tomasze Witkowski stwierdza: „Wszystkie terapie, które mają swoje źródła w psychoanalizie, cały czas zajmują się analizą dzieciństwa i szukaniem przyczyn problemów właśnie tam.” Lecz czym w istocie jest psychoanaliza? Badacze katoliccy od dawna usiłują wzbudzać w ludziach dystans wobec psychoanaliz. Przypomnijmy tu artykuł Ks. Dr hab. Aleksandra Posackiego SJ, wydrukowany w Naszym Dzienniku, pod tytułem „Carl Gustaw Jung a problem zła; Antychrześcijańskie aspekty psychoanalizy”, zamieszczonym na stronie teologa Andrzeja Wronki http://www.andrzejwronka.com/archiwumtxt/jung.htm

  „W Kościele katolickim widzimy ciągle tyleż dziwną, co naiwną popularność idei C.G. Junga, szwajcarskiego psychoanalityka i myśliciela, które często jednak bezprawnie wyrywane są z całościowego kontekstu jego ideologii. Wynika to może z faktu, że traktuje się często Junga - w przeciwieństwie do Freuda - jako teoretyka psychologii i terapeutę otwartego na religię czy chrześcijaństwo. Ale na jaką religię, na jakie chrześcijaństwo? Ponadto aktualne jest pytanie, czy rzeczywiście był psychologiem. Uwadze tych naiwnych zwolenników Junga umyka często fakt, że jego teorie jako np. popularyzatora "naukowej" astrologii są również bardzo popularne w ruchu New Age oraz pośród wszelkiego rodzaju gnostyków i okultystów. Jawi się on tam jako jeden z głównych autorytetów, a nawet ojców ideologii ruchu Nowej Ery (o czym przypomniał dokument watykański o New Age z 2003 roku). Można powiedzieć jeszcze więcej. Twierdzenia Junga, a szczególnie jego reaktywacja gnostycznych mitów o równości figury Boga oraz szatana, stały się źródłem inspiracji dla niektórych satanistycznych sekt, o czym zaświadcza Massimo Introvigne, włoski badacz problematyki sekt o międzynarodowej sławie i katolickiej orientacji (por. M. Introvigne, Il capello del mago. Il nouvi movimenti magici dallo spiritismo al satanismo, Milano 1990, s. 368. 411-414 n). Istnieją sekty satanistyczne, które rozpoczęły od psychoterapii Junga, a skończyły na lucyferycznym kulcie.”

MP/m.tokfm.pl/naszdziennik.pl