Kliniki utworzyły Związek Polskich Ośrodków Leczenia Niepłodności i Wspomaganego Rozrodu, który od kilku dni bezskutecznie próbuje uzyskać odpowiedzi na 40 kluczowych pytań.
 
Jak się okazuje resort zdrowia nie przedłożył klinikom umów, które podpisać mają z dniem 1 lipca. Taka sytuacja przypomina przysłowiowe kupno "kota w worku". Kliniki zastrzegają, że jeśli przepisy okażą się niejasne lub niekorzystne, wycofają się z przedsięwzięcia.
 
Nie wiadomo także jak dokładnie ma wyglądać proces kwalifikacji par do refundacji. Nie jest bowiem wyznaczony żaden podmiot, który miałby potwierdzić, że przez okres 12 miesięcy bez rezultatów leczyły się z powodu niepłodności, co ma być podstawowym warunkiem.
 
Poza tym na kliniki nakłada się szereg innych obowiązków, np. monitorowania stanu dziecka podczas ciąży i po porodzie, a to jest często niewykonalne ze względu na to, że po wykonanym zabiegu pary często zrywają kontakt z kliniką.
 
Zdaniem Bolesława Piechy z PiS pytanego w tej sprawie przez Radio Maryja, taka sytuacja spowodowana jest obawą klinik przed regulacjami, które mogą być zawarte w programie, a którymi dotąd kliniki nie musiały się przejmować.
 
Podnoszone przez kliniki kwestie dotyczą bowiem kwestii przechowywania niewykorzystanych komórek jajowych, zarodków, kosztów z tym związanych, a więc kwestii, które wciąż nie są w polskim prawie nijak uregulowane.
 
Jak się okazuje, propagandowe zagranie rządu kolejny raz kuleje od strony merytorycznej.

MCC/DP/RM