Turcy mieszkający w Niemczech są coraz mocniej krytykowani. 

Po wielkim wiecu poparcia dla Erdogana, który w Kolonii zgromadził 31 lipca około 50 tysięcy niemieckich Turków, nasila się krytyka ich organizacji ze strony niemieckich polityków różnych ugrupowań.

Przywódca CDU w Bundestagu Volker Kauder powiedział: Obywatele Niemiec o tureckich korzeniach, którzy żyją w Niemczech, muszą przestrzegać naszego prawa i naszych zwyczajów. Muszą być lojalni przede wszystkim wobec Niemiec. Zaapelował do organizacji tureckich w Niemczech, żeby wyjaśniały swoim członkom, ze konstytucja i prawo Niemiec stoją ponad religią. Życzyłby sobie lepszej współpracy w zakresie walki z terroryzmem. Wg Kaudera organizacja Ditib (Turecko-Islamska Unia Placówek Religijnych) jest tubą propagandową Erdogana i nie można dopuścić do tego, by prowadziła lekcje islamu w niemieckich szkołach.

Rzeczniczka klubu SPD Kerstin Griese (SPD) uważa, że Ditib nie powinien propagować polityki Erdogana w niemieckich meczetach i nie może usprawiedliwiać fali czystek i aresztowań, jakie Erdogan przeprowadza po nieudanym lipcowym zamachu.

Volker Beck (Zieloni) cieszy się, że niemiecka polityka wobec Ditib wyzbyła się naiwności.

Tymczasem Ditib, największa organizacja muzułmanów w Niemczech, prowadzi meczety, w których kaznodzieje są przysyłani i opłacani przez tureckie Prezydium ds Religijnych a w niktórych landach prowadzi lekcje religii w szkołach. Póki nie było konfliktu z Erdoganem władzom Niemiec to nie przeszkadzało. Teraz okazało się, że rząd turecki ma ogromny wpływ na dwumilionową społeczość Turków mieszkających w Niemczech.

emde/euroislam.pl